Bill Gates to człowiek legenda. Współzałożyciel jednej z najważniejszych firm technologicznych na świecie: Microsoftu, informatyk, pasjonat i filantrop. Raczej nie trzeba go specjalnie przedstawiać nikomu z czytelników AntyWeb. Do 2000 stał na czele giganta z Redmond, a w kolejnych latach zaczął się stopniowo wycofywać z życia firmy. W 2008 w ogóle porzucił tam pracę na pełen etat, poświęcając się stale rozwijanej fundacji Billa i Melindy Gatesów. Mimo wszystko wciąż zasiadał w radzie firmy, którą współtworzył od 1975 roku. Aż do teraz, kiedy postanowił i ją pożegnać, chcąc wyskrobać jeszcze więcej czasu dla prowadzonej przez siebie fundacji.
Bill Gates opuszcza zarząd Microsoftu. Poświęci się innej pracy, ale nie zniknie z firmy bezpowrotnie
Myśląc o ludziach Microsoftu, pierwszą myślą jest zawsze dla mnie Bill Gates. Nie Steve Ballmer, nie Satya Nadella, a legendarny współzałożyciel. Dlatego też jego odejście z zarządu MS traktuję jako koniec pewnej epoki — niekoniecznie dla samej firmy. Bo ta od czasów kiedy przestał on pełnić funkcję CEO zmieniła się nie do poznania i rozwija się w wielu kierunkach — jak się okazuje z wieloma sukcesami na koncie. Dlatego jego odejście z zarządu firmy traktuję jak symboliczny koniec pewnej ery, chociaż w praktyce... zmieni się raczej niewiele. W praktyce bowiem wciąż będzie czasem zaglądał do kampusu Microsoftu, będzie też "technologicznym doradcą" obecnego prezesa.
Zobacz też: Microsoft Build 2020 ucieka przed koronawirusem do sieci
Miałem przyjemność odwiedzić kampusy Microsoftu dwukrotnie — już po tym, kiedy Gates tam nie pracował "na pełen etat". Mimo wszystko pracownicy których miałem okazję tam poznać chętnie dzielili się dziesiątkami miłych anegdot z nim związanych. Wszyscy bardzo dobrze wspominają współpracę, no i z uśmiechem opowiadają jak musiał ZAWSZE wyjść o konkretnych godzinach z biura, by odebrać swoje dzieci ze szkoły. On, nikt inny. Prawdopodobnie już dotychczas wszystkie odwiedziny Billa w tamtejszych kampusach były wielkim wydarzeniem, teraz zaś będą jeszcze większym. W Seattle i okolicach nie brakuje informacji o pomocy prowadzonej przez niego i jego żonę fundacji, zakładam więc, że teraz będzie ich jeszcze więcej. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować i życzyć powodzenia!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu