Świetne wieści dla pracowników (gorsze dla pracodawców): bezrobocie w Polsce ciągle spada. Składa się na to przynajmniej kilka czynników, ale efekt jest taki, że ubywa ludzi bez zatrudnienia, firmy muszą patrzeć na Wchód w poszukiwaniu ludzi lub podnosić płace. Ktoś stwierdzi, że śmiesznie w tym kontekście brzmią prognozy dotyczące masowego odbierania nam etatów przez maszyny oraz sztuczną inteligencję - przecież dzieje się coś odwrotnego. Pytanie, jak długo to potrwa...
Bezrobocie w Polsce najniższe od ponad ćwierć wieku. Gdzie ta rewolucja maszyn i sztucznej inteligencji?
Bezrobocie poniżej 7% niebawem stanie się w Polsce rzeczywistością. Na taki wynik trzeba było czekać ćwierć wieku. Przy tym nie brakuje pytań o prawdziwą liczbę osób bez pracy - przecież część zarejestrowanych działa na czarno i po prostu korzysta z ubezpieczeń czy zasiłków. Nastąpił cud gospodarczy? Zjawisko jest złożone: z jednej strony faktycznie gospodarka szybko się rozwija i przybywa miejsc pracy, z drugiej strony trzeba pamiętać o emigracji do krajów UE czy zmianach demograficznych. I chociaż w dłuższej perspektywie może to być problem, bo firmy już teraz narzekają na brak rąk do pracy, poszukują np. Ukraińców, to pracownicy mogą się cieszyć: pojawia się pole do podwyżek, bonusów, zdobywania lepszych warunków zatrudnienia.
Taka sytuacja dotyczy m.in. handlu. Od jakiegoś czasu słyszymy o tym, że sieci rywalizując o pracowników, że oferują coraz więcej, że tak źle kojarzona kiedyś praca w dyskoncie przestaje być straszna. Szeroko pojęty handel wciąga ludzi niczym wielki odkurzacz. Jak się to ma do zapowiedzi, że własnie w tym sektorze bezrobocie może szybko rosnąć? Sam pisałem o tym niejednokrotnie, z prognoz wynika, że sklepy będą masowo zwalniać pracowników, że bezobsługowe zakupy staną się powszechne. Przecież Amazon Go to nie jest SF. A firm dużych i małych eksperymentujących na tym polu jest sporo. To jakiś polski ewenement? Niekoniecznie.
Docierają do nas informacje z Chin, w których... też jest problem z zatrudnieniem. Słynna miska ryżu stała się reliktem, płace w tamtejszych fabrykach rosną, warunki są coraz lepsze, firmy muszą się starać. gdy jest już naprawdę źle przenoszą się w obrębie Państwa Środka do słabiej rozwiniętych prowincji albo poza granice kraju. Na świecie wciąż mamy sporo ubogich państw, zakłady produkcyjne otwierane są w Południowej Azji czy Afryce. Zaznaczę, że bezrobocie w skali świata dotyka dzisiaj 200 mln osób - póki co jest potencjał do migracji z fabrykami. Ale co będzie potem?
W końcu przyjdzie taki moment, gdy nie będzie gdzie uciec, by zdobyć tanią siłę roboczą. Płace w Afryce nadal będą niższe niż w USA, Europie czy Chinach, ale do tego dojdą inne koszty: transport, tworzenie infrastruktury, dbanie o bezpieczeństwo, biurokracja. Zwyczajnie może się przestać opłacać przenosić zakłady produkcyjne. To może intensyfikować prace nad udoskonalaniem maszyn, nakręcić na nie dodatkowy popyt. Chińczycy już dzisiaj ratują się w ten sposób, brak rąk do pracy rekompensują sztucznymi ramionami. Niedawno kupili nawet niemieckiego producenta robotów przemysłowych, firmę Kuka, bo domyślają się, w jakim kierunku zmierza sytuacja. Z czasem taniej będzie kupić zastęp robotów niż podnosić płace czy przenosić się do Afryki. I wtedy uwidoczni się problem pracowników.
To nie będzie dotyczyć jedynie Chin. Wspomniane wcześniej dyskonty czy supermarkety w Polsce też dojdą do momentu, w którym taniej będzie wdrażać nowoczesne rozwiązania. Niedawno pisałem, że mniejsze sklepy mogą być w lepszej sytuacji ze względu na sposób funkcjonowania lokalnych społeczności. Ale to nie sprawdzi się w hipermarketach. Tam wyliczenia komputerów nakażą w końcu odejść od pracy człowieka. Jeżeli zatem ktoś powie mi dzisiaj, że prognozy mówiące o wzroście bezrobocia są wyssane z palca i nigdy się nie ziszczą, że zatrudnienie rośnie, odpowiem, że to może być cisza przed burzą. Pytanie nie dotyczy tego, czy zmiany nastąpią, lecz ich tempa i skali...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu