Ciekawostki technologiczne

Do przepędzania bezdomnych wynajęto... roboty. Ponoć nieźle sobie radziły

Maciej Sikorski
Do przepędzania bezdomnych wynajęto... roboty. Ponoć nieźle sobie radziły
27

Sądziłem, że dłużej będę musiał czekać na doniesienia tego typu: do przeganiania bezdomnych w USA, konkretnie w San Francisco, zaczęto wykorzystywać robota. Firma, która za tym stoi, chce w ten sposób obniżyć poziom lokalnej przestępczości. I chociaż przekonuje, że zaczęła odnosić sukcesy na tym polu, mieszkańcy i przedstawiciele miasta nie popierają tego podejścia. Ale nie chodzi tylko o brak empatii dla osób pozbawionych dachu nad głową - zgłaszane problemy sięgają dalej.

Bezdomni w San Francisco to podobno spory problem. Dotyczy to także innych kalifornijskich miast, a jedną z przyczyn jest... rozwój Doliny Krzemowej. Bo o ile jednym pozwoliła ona zrobić bajeczne fortuny, o tyle inni ucierpieli z powodu rosnących cen nieruchomości i kosztów życia w tym regionie. Obok siebie istnieją dwa światy: milionerów (i miliarderów) oraz totalnego ubóstwa. Spotykane na całym świecie, lecz tam ponoć rzuca się w oczy bardziej.

Ostatnio zrobiło się głośno o problemie za sprawą jednej z organizacji pozarządowych. Jej celem statutowym jest ochrona zwierząt, co wywołało spore kontrowersje, gdy okazało się, że pracownicy tego podmiotu z dużą determinacją przeganiają bezdomnych ze swojego otoczenia. Część internautów dziwi to, że organizacja troszczy się o szacunek dla zwierząt, a nie okazuje go ludziom. To jednak temat na osobną dyskusję.

Bezdomni w San Francisco to podobno spory problem. Dotyczy to także innych kalifornijskich miast, a jedną z przyczyn jest... rozwój Doliny Krzemowej. Bo o ile jednym pozwoliła ona zrobić bajeczne fortuny, o tyle inni ucierpieli z powodu rosnących cen nieruchomości i kosztów życia w tym regionie. Obok siebie istnieją dwa światy: milionerów (i miliarderów) oraz totalnego ubóstwa. Spotykane na całym świecie, lecz tam ponoć rzuca się w oczy bardziej.

Ostatnio zrobiło się głośno o problemie za sprawą jednej z organizacji pozarządowych. Jej celem statutowym jest ochrona zwierząt, co wywołało spore kontrowersje, gdy okazało się, że pracownicy tego podmiotu z dużą determinacją przeganiają bezdomnych ze swojego otoczenia. Część internautów dziwi to, że organizacja troszczy się o szacunek dla zwierząt, a nie okazuje go ludziom. To jednak temat na osobną dyskusję.

Sprawa przyciągnęła uwagę mediów tech, ponieważ owa organizacja postanowiła wykorzystać w swojej "walce" maszyny. Od kalifornijskiej firmy Knightscope wypożyczyła roboty K9, które patrolowały okolicę. Ich zadaniem było informowanie o sytuacji poza siedzibą obrońców praw zwierząt, działanie w taki sposób, by bezdomni nie spędzali czasu w pobliżu. A zwłaszcza nie tworzyli tam swoich obozowisk. Efekt? Podobno maszyny się sprawdziły, przedstawiciele organizacji przekonują, że zrobiło się spokojniej, ubyło strzykawek porzuconych na chodnikach, śmieci, mniej jest zdarzeń typu kradzieże czy włamania.

Skąd pomysł, by skorzystać z pomocy maszyny? To wynikało z... rachunku ekonomicznego. Wynajęcie robota na godzinę kosztuje kilka dolarów. Zatrudnienie człowieka to wydatek rzędu kilkunastu dolarów za godzinę, wykwalifikowany ochroniarz to jeszcze wyższy koszt. Dzieje się to, o czym mowa była od dawna: jeśli ludzie przestaną się "opłacać", roboty będą ich zastępować na coraz większą skalę. Znamy to od zarania rewolucji przemysłowej, ale teraz maszyny stają się "inteligentne", co jeszcze bardziej podnosi ich atrakcyjność.

Sprzeciw wobec tych praktyk wyrazili zarówno przedstawiciele miasta, jak i okoliczni mieszkańcy. Stanęli po stronie bezdomnych? Nie do końca, nie był to jedyny i przeważający powód. Chodzi raczej o wypuszczanie robota na ulice. Skarżą się na niego przechodnie, właściciele zwierząt, które nerwowo reagują na maszynę. W San Francisco przybyło ostatnio osób sprzeciwiających się robotyzacji, przekonują one, że po ulicach i chodnikach już teraz przemieszcza się zbyt dużo zautomatyzowanych pojazdów (są wykorzystywane m.in. do przewożenia zakupów i posiłków). Stwarza to zagrożenie i utrudnia ruch. Ot, problem XXI wieku. Miasto zagroziło więc wspomnianej organizacji, że będzie na nią nakładać wysokie grzywny, jeśli nie zabierze robota do siebie.

Pojawia się oczywiście pytanie o to, czy jedni ludzie powinni wykorzystywać przeciw drugim roboty. Czy musimy nauczać maszyny, że jakaś grupa społeczna jest szkodliwa i trzeba się przed nią chronić? Kwestia ciekawa, lecz mnie zastanawia fakt, że nie byłoby całego szumu, gdyby to człowiek przepędzał bezdomnych - przecież to dzieje się każdego dnia, na całym świecie i nikt lub prawie nikt nie reaguje. I nagle wzburzenie sprowokował fakt, że użyto do tego maszyny. Bo była tańsza. Intryguje przy tym, jak może się to potoczyć dalej. Bezdomni zaczęli ponoć nerwowo reagować na widok mechanicznego ochroniarza i zwyczajnie go niszczyli. A skoro tak, łatwo sobie wyobrazić, że roboty zostaną wyposażone w narzędzia umożliwiające im obronę. Niekoniecznie ostrą broń - wachlarz możliwości jest i tak szeroki. Co wtedy? Rozpoczną się uliczne wojny bezdomni vs roboty? Pewnie tak...

Sprawa przyciągnęła uwagę mediów tech, ponieważ owa organizacja postanowiła wykorzystać w swojej "walce" maszyny. Od kalifornijskiej firmy Knightscope wypożyczyła roboty K9, które patrolowały okolicę. Ich zadaniem było informowanie o sytuacji poza siedzibą obrońców praw zwierząt, działanie w taki sposób, by bezdomni nie spędzali czasu w pobliżu. A zwłaszcza nie tworzyli tam swoich obozowisk. Efekt? Podobno maszyny się sprawdziły, przedstawiciele organizacji przekonują, że zrobiło się spokojniej, ubyło strzykawek porzuconych na chodnikach, śmieci, mniej jest zdarzeń typu kradzieże czy włamania.

Skąd pomysł, by skorzystać z pomocy maszyny? To wynikało z... rachunku ekonomicznego. Wynajęcie robota na godzinę kosztuje kilka dolarów. Zatrudnienie człowieka to wydatek rzędu kilkunastu dolarów za godzinę, wykwalifikowany ochroniarz to jeszcze wyższy koszt. Dzieje się to, o czym mowa była od dawna: jeśli ludzie przestaną się "opłacać", roboty będą ich zastępować na coraz większą skalę. Znamy to od zarania rewolucji przemysłowej, ale teraz maszyny stają się "inteligentne", co jeszcze bardziej podnosi ich atrakcyjność.

Sprzeciw wobec tych praktyk wyrazili zarówno przedstawiciele miasta, jak i okoliczni mieszkańcy. Stanęli po stronie bezdomnych? Nie do końca, nie był to jedyny i przeważający powód. Chodzi raczej o wypuszczanie robota na ulice. Skarżą się na niego przechodnie, właściciele zwierząt, które nerwowo reagują na maszynę. W San Francisco przybyło ostatnio osób sprzeciwiających się robotyzacji, przekonują one, że po ulicach i chodnikach już teraz przemieszcza się zbyt dużo zautomatyzowanych pojazdów (są wykorzystywane m.in. do przewożenia zakupów i posiłków). Stwarza to zagrożenie i utrudnia ruch. Ot, problem XXI wieku. Miasto zagroziło więc wspomnianej organizacji, że będzie na nią nakładać wysokie grzywny, jeśli nie zabierze robota do siebie.

Bezdomni w San Francisco to podobno spory problem. Dotyczy to także innych kalifornijskich miast, a jedną z przyczyn jest... rozwój Doliny Krzemowej. Bo o ile jednym pozwoliła ona zrobić bajeczne fortuny, o tyle inni ucierpieli z powodu rosnących cen nieruchomości i kosztów życia w tym regionie. Obok siebie istnieją dwa światy: milionerów (i miliarderów) oraz totalnego ubóstwa. Spotykane na całym świecie, lecz tam ponoć rzuca się w oczy bardziej.

Ostatnio zrobiło się głośno o problemie za sprawą jednej z organizacji pozarządowych. Jej celem statutowym jest ochrona zwierząt, co wywołało spore kontrowersje, gdy okazało się, że pracownicy tego podmiotu z dużą determinacją przeganiają bezdomnych ze swojego otoczenia. Część internautów dziwi to, że organizacja troszczy się o szacunek dla zwierząt, a nie okazuje go ludziom. To jednak temat na osobną dyskusję.

Sprawa przyciągnęła uwagę mediów tech, ponieważ owa organizacja postanowiła wykorzystać w swojej "walce" maszyny. Od kalifornijskiej firmy Knightscope wypożyczyła roboty K9, które patrolowały okolicę. Ich zadaniem było informowanie o sytuacji poza siedzibą obrońców praw zwierząt, działanie w taki sposób, by bezdomni nie spędzali czasu w pobliżu. A zwłaszcza nie tworzyli tam swoich obozowisk. Efekt? Podobno maszyny się sprawdziły, przedstawiciele organizacji przekonują, że zrobiło się spokojniej, ubyło strzykawek porzuconych na chodnikach, śmieci, mniej jest zdarzeń typu kradzieże czy włamania.

Skąd pomysł, by skorzystać z pomocy maszyny? To wynikało z... rachunku ekonomicznego. Wynajęcie robota na godzinę kosztuje kilka dolarów. Zatrudnienie człowieka to wydatek rzędu kilkunastu dolarów za godzinę, wykwalifikowany ochroniarz to jeszcze wyższy koszt. Dzieje się to, o czym mowa była od dawna: jeśli ludzie przestaną się "opłacać", roboty będą ich zastępować na coraz większą skalę. Znamy to od zarania rewolucji przemysłowej, ale teraz maszyny stają się "inteligentne", co jeszcze bardziej podnosi ich atrakcyjność.

Sprzeciw wobec tych praktyk wyrazili zarówno przedstawiciele miasta, jak i okoliczni mieszkańcy. Stanęli po stronie bezdomnych? Nie do końca, nie był to jedyny i przeważający powód. Chodzi raczej o wypuszczanie robota na ulice. Skarżą się na niego przechodnie, właściciele zwierząt, które nerwowo reagują na maszynę. W San Francisco przybyło ostatnio osób sprzeciwiających się robotyzacji, przekonują one, że po ulicach i chodnikach już teraz przemieszcza się zbyt dużo zautomatyzowanych pojazdów (są wykorzystywane m.in. do przewożenia zakupów i posiłków). Stwarza to zagrożenie i utrudnia ruch. Ot, problem XXI wieku. Miasto zagroziło więc wspomnianej organizacji, że będzie na nią nakładać wysokie grzywny, jeśli nie zabierze robota do siebie.

Pojawia się oczywiście pytanie o to, czy jedni ludzie powinni wykorzystywać przeciw drugim roboty. Czy musimy nauczać maszyny, że jakaś grupa społeczna jest szkodliwa i trzeba się przed nią chronić? Kwestia ciekawa, lecz mnie zastanawia fakt, że nie byłoby całego szumu, gdyby to człowiek przepędzał bezdomnych - przecież to dzieje się każdego dnia, na całym świecie i nikt lub prawie nikt nie reaguje. I nagle wzburzenie sprowokował fakt, że użyto do tego maszyny. Bo była tańsza. Intryguje przy tym, jak może się to potoczyć dalej. Bezdomni zaczęli ponoć nerwowo reagować na widok mechanicznego ochroniarza i zwyczajnie go niszczyli. A skoro tak, łatwo sobie wyobrazić, że roboty zostaną wyposażone w narzędzia umożliwiające im obronę. Niekoniecznie ostrą broń - wachlarz możliwości jest i tak szeroki. Co wtedy? Rozpoczną się uliczne wojny bezdomni vs roboty? Pewnie tak...

Pojawia się oczywiście pytanie o to, czy jedni ludzie powinni wykorzystywać przeciw drugim roboty. Czy musimy nauczać maszyny, że jakaś grupa społeczna jest szkodliwa i trzeba się przed nią chronić? Kwestia ciekawa, lecz mnie zastanawia fakt, że nie byłoby całego szumu, gdyby to człowiek przepędzał bezdomnych - przecież to dzieje się każdego dnia, na całym świecie i nikt lub prawie nikt nie reaguje. I nagle wzburzenie sprowokował fakt, że użyto do tego maszyny. Bo była tańsza. Intryguje przy tym, jak może się to potoczyć dalej. Bezdomni zaczęli ponoć nerwowo reagować na widok mechanicznego ochroniarza i zwyczajnie go niszczyli. A skoro tak, łatwo sobie wyobrazić, że roboty zostaną wyposażone w narzędzia umożliwiające im obronę. Niekoniecznie ostrą broń - wachlarz możliwości jest i tak szeroki. Co wtedy? Rozpoczną się uliczne wojny bezdomni vs roboty? Pewnie tak...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu