Motoryzacja

Bentley Bentayga i wysyp awarii: najbardziej awaryjne auto świata za 1,5 miliona złotych?

Marek Adamowicz
Bentley Bentayga i wysyp awarii: najbardziej awaryjne auto świata za 1,5 miliona złotych?
Reklama

Bentley Bentayga jako jeden z najbardziej psujących się samochodów na świecie? Właściciel tego egzemplarza zdecydowanie może mieć powody do narzekania i do niezadowolenia. Wszystko przez wysyp awarii, które trapią jego auto warte 1,5 miliona złotych!

Zakup nowego samochodu powinien nieść za sobą lata spokoju i zadowolenia z bezawaryjnego użytkowania. W końcu ledwie co zjechało z taśm produkcyjnych i powinno być wykonane z należytą starannością. Okazuje się jednak, że trafiają się tzw. czarne owce. Egzemplarze, które zamiast cieszyć swoich właścicieli bezawaryjnością, psują się na potęgę i bardzo długo stoją w Autoryzowanych Stacjach Obsługi na naprawy. Podobnie było z tym egzemplarzem nowego SUV-a od Bentleya. Czy Bentayga to jedno z najbardziej awaryjnych aut na świecie?

Reklama

Bentayga najbardziej awaryjnym autem? Pierwszy SUV Bentleya

Bentley Bentayga jest typowym przykładem na dostosowanie się producenta do oczekiwania klientów. Te w ostatnich latach poszły w kierunku dużych samochodów sportowo-użytkowych (zwanych popularnie SUV-ami) i właśnie dlatego w ostatnich latach możemy zauważyć wysyp takich aut jak Porsche Cayenne, Lamborghini Urus czy właśnie Bentley Bentayga. Oczywiście nie jest to ostatnie słowo koncernów, gdyż Rolls-Royce również prowadzi testy nad luksusowym SUV-em.


W przypadku Bentaygi mamy do czynienia z autem pokazanym podczas Salonu Samochodowego we Frankfurcie w 2015 roku. Auto współtworzone jest na tej samej płycie podłogowej co Audi Q7 czy wspomniane już Porsche Cayenne. Pod maską znajdziemy obecnie dwie jednostki napędowe: benzynowe W12 o pojemności 6 litrów, które generuje 608 KM, lub wysokoprężne V8 TDI, które z 4 litrów pojemności osiąga 429 KM. W niedalekiej przyszłości pojawi się również odmiana hybrydowa.

Bentayga najbardziej awaryjnym autem? Są pierwsze przypadki

Bohater niniejszego artykułu kupił samochód w maju 2017 roku. Ten konkretny egzemplarz wyceniany jest na około 1 500 000 złotych – duża w tym zasługa opcjonalnych dodatków (m.in. pakietu stylizacyjnego od Mansory) oraz prawdopodobnie benzynowego silnika 6.0 W12, jednak chociaż kwota robi wrażenie, to w żadnym wypadku nie można tutaj mówić o przyjemności z jazdy. Usterka drzwi kierowcy, usterka układu ESC, usterka asystenta martwego pola, usterka ogrzewania kierownicy to tylko niektóre komunikaty, które potrafią wyświetlić się na desce rozdzielczej w akompaniamencie sygnałów dźwiękowych i całej „armii” kontrolek ostrzegawczych.


W opisie filmiku możemy wyczytać oraz zobaczyć późniejszą powtórkę „z rozrywki” w innym miejscu i w innym czasie, że między majem 2017, a marcem 2018 roku auto było 8 razy w Autoryzowanej Stacji Obsługi, gdzie łącznie spędziło 92 dni. Na filmie pojawia się adnotacja, że łącznie jest to ponad 2200 godzin, a niektórzy ludzie mówią, że… czas to pieniądz. Efekt 3-miesięcznych prac w ASO? Nadal pojawia się cała lista zepsutej elektroniki pokładowej, a samochód w niektórych wypadkach potrafi całkowicie odmówić posłuszeństwa – czasem na środku skrzyżowania. Poniżej filmik opisujący całe zdarzenie:

Chociaż większości Polaków nie stać na zakup tak drogiego samochodu, to podejrzewamy, że nawet jeśli byłby to samochód wart kilkadziesiąt razy mniej to ciągłe psucie się auta i nieustanne wizyty w serwisie (który nie potrafi sobie poradzić z takim egzemplarzem) byłyby niezwykle uciążliwe i irytujące. Sami jesteśmy ciekawi jak sytuacja ze wspomnianym SUV-em się skończy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama