Gry

Kolorowo i wesoło niczym w Fortnite. Nie na takie Battlefield V czekałem

Paweł Winiarski
Kolorowo i wesoło niczym w Fortnite. Nie na takie Battlefield V czekałem
29

Podobnie jak większość z Was nie mogłem się doczekać pierwszego zwiastuna Battlefield V. Ten niestety mocno rozczarował - to nie jest BF na jakiego czekałem. No bo gdybym chciał pograć w Fortnite, to po prostu włączyłbym Fortnite, tak?

“Potrzebny jest Battlefield zwykły bez tych śmiesznych pierdół.”

To jeden z komentarzy pod polską wersją zwiastuna Battlefield V - i trzeba przyznać, że trafia w sedno. Mówiąc szczerze, bardzo mnie ten materiał zaskoczył, niestety negatywnie. Pierwszy klip promujący Battlefield 1 może nie miał bardzo ciężkiego klimatu, ale ten z piątki to balet kolorów i sklejka dynamicznych scenek, które bardziej pasują do serii Call of Duty. Kompletnie nie pokazują rozmachu serii Battlefield, skupiając się na ciasnych, szybkich akcjach, z których przecież BeeF nie słynie. Co więcej, wspomniana kolorystyka i ogólna lekkość zwiastuna niebezpiecznie kojarzą się z ...Fortnite. Nie ukrywam, że liczyłem na battle royale od DICE, ale w życiu bym się nie spodziewał, że zamiast dołożyć taki tryb będą się starali sprzedać mi grę nawiązującą wizualnie do produkcji Epic Games. Kompletnie nie czuję tu przytłaczającego ciężaru wojny i choć zasadniczo rozumiem próby urozmaicenia tego settingu, to po prostu mnie on rozczarowuje. Chcę Battlefielda w realiach II wojny światowej, ale bez udziwnień, zabawnych bohaterów i “śmiesznych pierdół”. Kompletnie się więc nie dziwię negatywnym komentarzom pod zwiastunem.

A co w samej grze?

Kiedy przymkniemy oko na słaby klip promocyjny, warto dowiedzieć się czegoś o samej rozgrywce, bo ta zapowiada się całkiem nieźle.

Do serii zostanie wprowadzony mechanizm budowania (tak, skojarzenia z Fortnite są jak najbardziej na miejscu). Jak to wpłynie na rozgrywkę? Moim zdaniem zapowiada się całkiem nieźle i na pierwszy rzut oka przypomina system podobny do tego, który zaimplementowano w ostatnim Gears of War. Będziemy więc mogli na przykład budować zasieki, które spowolnią piechotę. Postawicie ponadto działa i zbudujecie całe fortyfikacje, gdzie żołnierze będą mogli uzupełniać amunicję. Ba, naprawimy też zniszczone budowle - pewnie nie w całości, ale to duża zmiana względem tego, co oferowały poprzednie odsłony. W końcu mogliśmy tam jedynie niszczyć okolicę. Obawiam się jednak trochę o to, czy budowanie nie zmniejszy dynamiki starć i faktycznie dobrze wpasuje się w typową dla Battlefieldów rozgrywkę.

Gracze otrzymają możliwość tworzenia, personalizowania i rozwijania swoich żołnierzy - to samo tyczy się również broni i pojazdów.

Jedną z najważniejszych zmian dla serii jest rezygnacja z płatnych przepustek sezonowych. Zamiast nich otrzymamy "Teatr Wojny", dzięki któremu gra będzie cały czas rozwijana (na przykład przed dodawanie nowych wydarzeń, wyzwań i nagród) - gracze otrzymają wszystko za darmo. Wzorem Overwatch sieciowe zmagania dostaną sezony, do których przyporządkowane będą wyzwania. Czy to się sprawdzi? Podejrzewam, że tak - każdy fajny element przykuwający na dłużej do sieciowych rozgrywek zawsze witam z otwartymi ramionami. Dostaniemy oczywiście duże starcia na 64 graczy, co jest przecież wizytówką serii Battlefield.

Możemy ponadto liczyć na na misje kooperacyjne oraz pełnoprawną kampanię fabularną. Battlefield V pojawi się na rynku 19 października i trafi na PS4, X1 oraz PC.

Czy gra może okazać się najlepszym Battlefieldem w historii? Oczywiście, że tak. Nadmieniam, że tekst dotyczy zwiastuna i pierwszych informacji, a tym do finalnej gry może być przecież daleko. Wiadomo, że widząc słaby odbiór materiału DICE i EA nie przewrócą nagle wszystkiego do góry nogami, ale jeśli rozgrywka będzie bezbłędna, to wszyscy zapomnimy o dziwnym settingu - a kolorkom można przecież zmniejszyć nasycenie. Ostatecznie może się też przecież okazać, że to po prostu kiepski zwiastun do dobrej gry - za co oczywiście mocno trzymam kciuki.

Ze zmianami w popularnych seriach jest jednak tak, że albo gracze od razu się w nich zakochają, albo wykreślają produkcję ze swojego kalendarza premier. Niestety w przypadku Battlefield V jesteśmy świadkami scenariusza numer 2. Jest to o tyle dziwne, że przecież przy przedpremierowej promocji Battlefield 1 EA i DICE zrobili wszystko wręcz wzorowo. Co tym razem poszło nie tak?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu