Postęp, jak odbywa się na naszych oczach, w segmencie głośników Bluetooth jest niesamowity. Nie tak dawno pisałem o fantastycznie grających Ultimate Ears, a dziś zachwycam się maleńkim Bose SoundLink Micro, który, zawstydził nawet mój telewizor.
Na co wydać 500+? Może na ten cudownie brzmiący, niezniszczalny głośniczek Bose?
Soundlink Micro to nowośc w portfolio Bose. Wyceniany na 499 złotych głośnik wydaje się być na pierwszy rzut oka nie wart swojej ceny (nawet, znając cennik Bose). Wszystko przemija w momencie, gdy usłyszymy jego brzmienie. Micro ma bowiem w sobie moc i potencjał głośników o wiele większych gabarytach.
Konstrukcja
W przeciwieństwie do recenzowanych kilka tygodni temu głośniczków Ultimate Ears Bose nie zaimplementował w swoim najmniejszym urządzeniu przetworników działających w systemie 360. SoundLink Micro jest maleńki, ale posiada wewnątrz aż twa przetworniki, aktywny tonów średnich i wysokich oraz pasywny tonów niskich. Szczegółów na jego temat nie znamy, ponieważ producent nie udostępnia aż tak szczegółowej specyfikacji.
Obudowę wykonano z silikonowej gumy, która przyjemnie leży w dłoni, a przede wszystkim nie ślizga się. Ma też czynić konstrukcję bardziej wytrzymałą oraz odporną na upadki. Wierzch to maskownica głośnika, nad którą ulokowano przyciski regulacji głośności oraz sterowania odtwarzaniem. Nad nimi mamy logo Bose i trzy maleńkie otwory. Możemy spekulować, co tam się znajduje. Czyżby przetwornik tonów wysokich? Tak czy owak patrząc na Micro z tej strony zobaczymy kwadratową, śmiejącą się buźkę. Zapowiada się całkiem pozytywnie!
Krawędzie pozostawiono puste – wszystkie poza górną. Tutaj mamy złącze Micro USB służące do ładowania głośniczka, diody informujące o stanie naładowania i sparowania oraz przyciski power oraz Bluetooth po bokach. Tutaj mocowana jest również gumowa szelka, za pomocą której możemy przypinać głośnik, gdzie tylko nam się podoba. To naprawdę wygodne i praktyczne rozwiązanie. Szelka sprawia wrażenie mocnej i bardzo wytrzymałej. Powinna sprostać niejednemu wyzwaniu.
A skoro o spodzie mowa. Mamy tutaj specjalne wypustki służące do postawienia głośnika na płaskiej powierzchni. Pomiędzy nimi ulokowano wylot powietrza. Gdzieś nieco jest też otwór do zahaczenia wspomnianej wcześniej szelki.
Głośniczek jest mały, lekki i… wodoszczelny. Zgodność z normą IPX7 pozwala go używać w deszczu, myć pod bieżącą wodą, a nawet zanurzać. Potwierdzam, że sampel testowy przetrwał każdą z tych prób. Bose na swojej stronie wręcz podkreśla, że głośnik jest w stanie przetrwać znacznie więcej niż sugeruje uzyskany certyfikat. Nie straszne mają mu być nawet kąpiele w morzu czy oceanie, a więc słonej wodzie.
Brzmienie i możliwości
Oceniając brzmienie Bose SoundLink Micro, trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę wziąć jego rozmiary. I tu trzeba od razu z góry podkreślić – nie widziałem jeszcze tak dobrze grającego głośniczka o wymiarach 9,83 × 9,83 × 3,48 cm.
Dźwięk nie jest może jakoś szczególnie głęboki, ale bije na głowę większość urządzeń o takich lub nawet dwukrotnie większych gabarytach. Na uwagę szczególnie zasługują detale, z którymi Micro radzi sobie bardzo dobrze. Z łatwością rozpoznamy poszczególne instrumenty w nawet bardziej złożonych utworach muzycznych. Środek pasma bez wątpienia jest tutaj dominujący, ale basy i soprany tworzą dla niego bardzo harmonijne dopełnienie. W rezultacie brzmienie głośniczka jest zrównoważone i czyste. Nie ma mowy, żeby któraś ze stron dominowała nad pozostałymi. Duże wrażenie robi natomiast wyrazisty, ciepły i zaskakująco niski bas, co czyni to maleństwo bardzo fajnym narzędziem do oglądania np. filmów na tablecie.
Moc jest odpowiednio duża, żeby posłuchać muzyki w dużym pokoju. Nie łudziłbym się jednak, że Micro zastąpi nam sprzęt nagłaśniający na imprezie – nawet małej. To urządzenie przeznaczone do raczej innego typu zastosowań. Niemniej potrafi pokazać pazurki i przy przesunięciu skali do maksimum gra nadal czysto oraz przyjemnie dla ucha – bez żadnych zniekształceń czy, o zgrozo, harczenia.
SoundLink Micro łączy się z telefonem za pośrednictwem modułu Bluetooth 4.0. Producent podaje, że maksymalny zasięg jego pracy wynosi 9 metrów. Na otwartej przestrzeni w bezwietrzne dni faktycznie można taki uzyskać. W pomieszczeniach jest jednak gorzej i zasięg gubimy już dwa pokoje dalej. Nie jest to nic nadzwyczajnego, bo tak działa większość głośników i słuchawek Bluetooth.
Zastosowany akumulator wystarcza na 5-6 godzin grania. Przy czym jeżeli ustawimy głośność przez cały czas na maksimum, czas ten zmaleje do ok. 4 godzin. Ponowne naładowanie baterii zajmuje 3 godziny, gdy używamy ładowarki sieciowej. Podłączając Micro do komputera, naładujemy go w 4 godziny. W zestawie znajdujemy tylko kabelek, a więc o resztę musimy zatroszczyć się sami.
Do zarządzania głośniczkiem służy aplikacja Bose Connect – ta sama, której używamy do konfiguracji innych sprzętów bezprzewodowych Bose. Pozwala ona nam aktualizować oprogramowanie głośnika, dostosowywać opcje, a także aktywować tryb party. W trybie tym nasz SoundLink łączy się z innymi Micro i tworzy zsynchronizowany system audio. W przypadku dwóch głośników, będą one grały stereo, a w przypadku trzech i więcej – wszystkie mają odtwarzać ten sam dźwięk.
Warto dodać też, ze głośnik posiada funkcję komunikatów głosowych – również w języku polskim. Wykorzystywany jest tutaj systemowy syntezator, który informuje nas m.in. o stanie naładowania baterii, podłączonych urządzeniach czy przychodzących połączeniach głosowych. A skoro o tym mowa, Micro posiada wbudowany mikrofon, co pozwala wykorzystać go jako zestaw głośnomówiący. Na tym nie koniec, przytrzymując przycisk między guziczkami regulacji głośności, aktywujemy asystenta głosowego – Google Now lub Siri.
Jednocześnie do głośnika mogą być podłączone dwa urządzenia odtwarzające, ale w sumie Bose SoundLink Micro zapamiętują do ośmiu sparowanych klientów. Wystarczająco.
Jeżeli macie 500 złotych…
Chciałoby się napisać, że to głośnik 500+, ale oczywiście nie każdy potrzebuje takiego sprzętu za takie pieniądze. Bose SoundLink Micro to najwyższa półka, jeśli chodzi o miniaturowe głośniczki Bluetooth. Porównywalną jakość dźwięku oferuje niewielu maluchów, za które trzeba jednak zapłacić podobne pieniądze. Jeżeli zatem szukacie głośnika, który nie zajmie zbyt wiele miejsca w bagażu, a przy tym fantastycznie gra i sprawdza się w małych oraz dużych podróżach, może to być doskonała propozycja.
Micro nie jest jednak pozbawiony wad. Czas pracy na baterii nie przekraczający 6 godzin może być sporym ograniczeniem dla użytkownika. Podobnie zresztą, jak brak złącza minijack, które pozwoliłoby podłączyć głośnik do źródła dźwięku za pomocą kabelka. To jednak można wytłumaczyć potrzebą zagwarantowania maksymalnej odporności na pył i wodę, którą tak zachwala w tym modelu producent.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu