Od czego zależy wybór słuchawek? Ceny, wykonania, jakości dźwięku, marki? Zapewne wszystkiego po trochu, ale u mnie pojawił się jeszcze jeden czynnik, który odgrywa niezwykle ważną rolę. Nie sądziłem, że z dnia na dzień zapragnę tej jednej funkcji we wszystkich słuchawkach, jakich używam. Choć mogłem mieć ku temu pewne podejrzenia.
Google nie do końca przypilnowało premiery tego zestawu, ale później opanowało sytuację i przedstawiło efekt współpracy z Bose już w bardziej poprawny sposób. To bardzo ważne, ponieważ Bose QC 35 II były pierwszym zestawem słuchawkowym wyposażonym w Asystenta Google, a premierę takich gadżetów firma z Mountain View zapowiedziała nieco wcześniej. Od tamtej pory minęło trochę czasu i użytkownicy mogą już wybrać jeden z kilku modeli słuchawek z Asystentem i to nie tylko tego producenta.
Cieszę się jednak, że to właśnie ulepszony model QC 35 II trafił do mnie na testy, ponieważ mogę docenić znacznie więcej możliwości, niż samego Asystenta - o tym jednak opowiem Wam w recenzji słuchawek. Wcześniej recenzowaliśmy tradycyjną wersję modelu Bose QuietComfort 35, które różnią się tylko brakiem asystenta.
Asystent Google w Bose QC 35 II
Teraz chciałbym się skupić na samym Asystencie Google dostępnym w zestawie, ponieważ jest to nowinka, którą trudno docenić nie mając możliwości sprawdzenia jej w praktyce. Zupełnie tak samo wypada sam Asystent Google w głośniku Google Home - gdybym nie miał szansy podpytać Asystenta o potrzebne mi informacje w dowolnym momencie, to zapewne nadal uważałbym, że nierozumiejący (jeszcze!) polskiego języka wirtualny asystent nie jest w stanie mi pomóc. Jak bardzo można się mylić przekona się każdy, kto zna język angielski na tyle, by móc swobodnie wydawać komendy i zadawać pytania na głos, poprzedzając je jedynie hasłem "Hey, Google".
W przypadku słuchawek nie musimy jednak tego robić. Bose QC 35 II wyposażono w dedykowany tej funkcji przycisk na lewej słuchawce - po jego przytrzymaniu Asystent jest gotowy do wysłuchania naszej komendy. To spora różnica wobec głośnika Google Home czy smartfonów z Asystentem Google (na co dzień używam go LG G6) i chwała Google oraz takim firmom jak Bose za to, że nie ma potrzeby wykrzykiwać w kółko "OK, Google" na ulicy, w autobusie czy nawet w domowym zaciszu, by o cokolwiek zapytać.
Asystent Google w słuchawkach działa z Androidem i iOS-em
Konfiguracja Asystenta Google w słuchawkach przebiega... raczej gładko. W przypadku Androida wystarczy zmiana języka systemu na angielski (wybrałem U.S.) i aktywacja Asystenta dla słuchawek w aplikacji Google.
Dla posiadaczy iPhone'a sytuacja jest mniej przyjemna, ale do przeżycia - musimy pobrać aplikację Google Assistant z amerykańskiego App Store, zmienić język i region urządzenia i dopiero wtedy uda się połączyć Asystenta w słuchawkach z iPhonem. Dodam, że takie dodatkowe czynności są oczywiście potrzebne tylko tam, gdzie Asystent Google oficjalnie nie jest jeszcze dostępny.
Gdy przetrwamy cały ten proces, zostaniemy mile zaskoczeni. Aplikacja zaprezentuje nam wszystkie podstawowe funkcje Asystenta i wytłumaczy zasady działania. Te są bardzo proste, ale i tak warto przeczytać te kilka zdań, by nic nie umknęło.
Dowiemy się, że oprócz funkcji Asystenta Google, do naszej dyspozycji jest także odczytywanie treści powiadomień - część informacji poznajemy od razu (nazwa aplikacji i np. nadawca wiadomości), a niektóre (treść) odsłuchamy dopiero po wciśnięciu wspomnianego przycisku. Na iPhonie nie ma problemu z filtrowaniem aplikacji, z których powiadomienia będą odczytywane, natomiast na Androidzie nie odnalazłem jeszcze takiej możliwości.
Dlaczego uważam, że każde słuchawki powinny mieć Asystenta Google? Jest to w moich odczuciach najlepsza propozycja wirtualnego jaka jest dostępna dla wszystkich, a jego obecność w słuchawkach sprawia, że bez sięgania po telefon czy nawet patrzenia na zegarek (tak, smartwatch) szybko poznamy treść SMS-a czy wiadomości na Slacku. Można z tej funkcji zrezygnować, ale ja zdecydowałem, że pozostawię ją włączoną, a w odpowiednich chwilach po prostu włączam tryb "nie przeszkadzać".
Naturalnie wiadomości w języku polskim odczytywane po angielsku nie brzmią zbyt dobrze, dlatego bardzo rzadko wciskam przycisk po zapoznaniu się z tytułem powiadomienia. Z zadawania pytań, na które odpowiedzi za chwilę usłyszę lub zapisywania przypomnień, notatek i wydarzeń w kalendarzu też trudno byłoby mi zrezygnować, choć oczywiście byłoby to bardziej pomocne, gdybym mógł bez problemu podyktować treść odpowiedzi na SMS-a czy e-maila w języku polskim...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu