Assassin's Creed powraca w nowej, mniejszej, grze. Miejscami powraca też do przeszłości. Przede wszystkim jednak zabiera nas w przepiękną podróż po malowniczym Bagdadzie i okolicach.
Assassin's Creed to jedna z tych serii gier wideo, które nie bez powodu od lat są najlepiej sprzedającymi się grami na rynku. Ubisoft doskonale wie co robi. Gry wychodzą w regularnych odstępach - są rozbudowane, wciągające i na swój sposób ponadczasowe. Przyznam szczerze, że tempo i rozmiar ostatnich odsłon nieco mnie przytłoczył, ale za marką szczerze tęskniłem. Po prostu na myśl o setkach godzin które trzeba poświęcić na eksplorację i "czyszczenie mapy" - automatycznie się poddawałem, bo czas nie jest z gumy. Tegoroczna odsłona - Assassin's Creed Mirage — był zatem idealną propozycją dla mnie. Grą, która na tle Origins czy Valhalli jest malutka (ale niech Was to nie zwiedzie — bo wcale nie jest taka znowu mała). Ale w praktyce: skrojona w sam raz dla takich graczy jak ja: lubiących serię i nie mających około 150 godzin na bieganie po jednym wirtualnym świecie, bo lista zaległości patrzy na nas z wyrzutem.
Assassin's Creed Mirage: wyruszamy na przygodę z Basimem
Najnowsza odsłona Assassin's Creed na osi czasu jest pomiędzy ostatnimi dwiema wielkimi grami: Origins, a Valhallą. Tym razem twórcy zabierają nas do realiów 9. wieku (około 11 lat przed wydarzeniami które obserwowaliśmy ostatnio) i pozwalają wcielić się w bohatera, którego mieliśmy już szansę poznać w poprzedniej odsłonie. Basim Ibn Ishaq, bo to właśnie w niego się wcielimy, był Ukrytym napędzanym przez własne, nikomu nieznane motywy. Tym razem jednak wracamy do jego początków, kiedy zaczyna jako młody złodziej na ulicach Bagdadu. Jako gracze śledzimy rozwój i przemianę bohatera z lokalnego rzezimieszka, w silnego wojownika. Tytułowego Asasyna, który stawia czoła Zakonowi Templariuszy.
Tym razem twórcy postanowili niejako wrócić do korzeni i postawić na liniowe przedstawianie historii. I mimo że w pewnym momencie w grze czekać będzie na nas czekać drobne rozwidlenie ścieżek i pewna dowolność, wszystko to zmierza do jednego, kulminacyjnego punktu. Assassin's Creed Mirage choć od początku do końca jest historią Basima, to po drodze pozwala nam poznać cały szereg barwnych bohaterów którzy są częścią jego historii. Postacie takie jak jego mentorka Roshan czy dowódca rcebeliantów - Ali Ibn Muhammad — to barwne osobistości, które są pełnoprawnymi częściami opowieści. Podobnie zresztą jak postacie i wydarzenia historyczne, które to zostały częścią tej opowieści. Jednak szczerze mówiąc — poza drobnymi momentami, historia ta niespecjalnie mnie wciągnęła. Miała przebłyski, ale myślę że te piękne realia stać na więcej.
Żywy świat, który ma nam wiele do zaoferowania
Assassin's Creed od lat ma nam do zaoferowania setki aktywności. To jeden z sekretów serii gier od Ubisoftu: są one wyjątkowo wciągające przez to, że łatwo tam popaść w syndrom "jeszcze jednego znacznika do odhaczenia". Tutaj zasada ta sprawdza się równie dobrze... i choć mapa jest znacznie mniejsza niż w minionych częściach, to "już kończę" potrafi trwać zdecydowanie za długo. Zbieranie surowców do ulepszeń naszych broni, okradanie losowo napotykanych mieszkańców tamtejszego świata, uciekanie przed strażami i zrywanie plakatów z naszą podobizną gdy za dużo nabroimy: to wszystko działa jak złoto. Po wszystkich naszych nieudanych akcjach musimy liczyć się z konsekwencjami.
Dodatkowym smaczkiem pozostaje cały szereg aktywności pobocznych. Wśród nich — poznawanie historii Bagdadu, czy wszelkiej maści zbieractwo. Wraz ze zdobywaniem punktów doświadczenia - odnajdywanie kolejnych elementów staje się łatwiejsze i przyjemniejsze, w czym pomaga nam nasz nieodzowny kompan Enkidu oraz nasz orli wzrok prześwietlający wszystko niczym rentgen. Basim porusza się płynnie i zna wiele parkourowych sztuczek, co dodaje eksploracji sporo dynamizmu i frajdy.
Warto mieć jednak na uwadze, że twórcy w tej odsłonie postanowili wrócić do korzeni. Co to oznacza w praktyce? Assassin's Creed bardziej stawia na akcję, niż elementy RPG. Czeka nas kilka wyborów dialogowych, ale z porównaniem do tego jak zbudowane były ostatnie gigantyczne opowieści — to drobnostka. Nie ma też podnoszenia poziomu bohatera — pozostały wyłącznie drzewka z umiejętnościami oraz upgrade broni. A skoro już przy nich jesteśmy...
Walka na własnych zasadach
System walki w serii przez lata się zmieniał, jednak w dużej mierze zawsze obracał się wokół jednego schematu cichych i efektywnych zabójstw. W zależności od realiów — zmieniały się metody, które mogliśmy w tym celu wykorzystać. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich z nich była jednak... frajda. Tutejsza przygoda również zaczyna się od podstawowego miecza i sztyletu. Nie trzeba jednak długo czekać na opcję odblokowania kolejnych broni — noży do rzucania, strzałek usypiających czy pułapek. Oczywiście z czasem możemy też je upgrade'ować. Jak zawsze twórcy oddali też do naszej dyspozycji dziesiątki opcji zmian które możemy wprowadzić też w podstawowych broniach, akcesoriach i naszym odzieniu. Trzeba jednak liczyć się z tym, że nie są to rzeczy tanie — i za część z nich przyjdzie nam sporo zapłacić. Ale kilka questów pobocznych później okazuje się, że wcale nie są to ceny z kosmosu ;). Na plus bez wątpienia nowy system ekspresowego wykańczania wrogów w trybie skupienia — ale to tak naprawdę jedyna większa zmiana w walce, jaką zaserwowano.
Pomiędzy generacjami, ale...
Nowy Assassin's Creed Mirage jest grą która stoi w rozkroku między generacjami. Tak, ta część również zawita na PlayStation 4 oraz Xbox One. Czy to dobrze czy źle — niech każdy oceni samodzielnie. Gdyby ekipa pracowała wyłącznie nad wersjami dla PlayStation 5, Xbox Series X/S oraz PC mogłaby sobie pozwolić na nieco więcej nowoczesnych rozwiązań, a całość miałaby szansę wyglądać lepiej. Ale nie oznacza to, że jest źle. Wręcz przeciwnie.
Świat w Assassin's Creed Mirage jest żywy, a dynamicznie zmieniające się pory dnia dają szansę obserwować Bagdad i okolice w różnych warunkach oświetleniowych. Nie wszystkie są równie przyjemne w obyciu — bo wiadomo. Poza miastem nie ma już tyle frajdy ze wspinaczki i hopsania między budynkami. Ale nie ważne gdzie jesteśmy, złociste promienie słońca dodają uroku. A nawet nocne krajobrazy potrafią być czarujące — zarówno w miastach, jak i pośród bujnej natury.
Assassin's Creed Mirage ogrywałem na konsoli PlayStation 5. Produkcja działała tam znakomicie niezależnie od okoliczności. Duże walki, małe walki, eksploracja — to bez większego znaczenia. Tytuł działał płynnie, nie chrupał. Sprawował się na piątkę.
Czy warto zagrać w Assassin's Creed Mirage?
Assassin's Creed nie bez powodu ma miliony wiernych fanów na całym świecie. Seria z odsłony na odsłonę trochę się zmienia, nieco ewoluuje — ale nigdy nie są to drastyczne przemiany które wywracają koncept do góry nogami. Podobnie jest i tutaj. Podobno opowieść o Basimie miała być DLC do Valhalli — dobrze, że tak się nie stało. Wydanie produktu jako osobnej, mniejszej i tańszej (w dniu premiery wersje konsolowe w polskich sklepach można nabyć za około 209 zł) pełnoprawnej gry pozwoliło wprowadzić wiele zmian w mechanikach. Powrócić do przeszłości tu i ówdzie, usprawnić to i owo. A wszystko to dopieszczone assasyńską magią — jedyną w swoim rodzaju i na swój sposób niepowtarzalną. Dla wiernych fanów i tych którzy opuścili kilka odsłon. Dla zaciętych graczy i niedzielnych graczy. To fantastyczna przygoda dla każdego, kto ma ochotę na solidną grę wideo. Po prostu i aż to Assassin's Creed. Każdy kto miał styczność z serią wie, czego się po nim spodziewać.
-
Gra została dostarczona do recenzji przez wydawcę, firmę Ubisoft.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu