Apple

Dwie premiery Apple, które się nie udały, bo mieszkamy w Polsce

Konrad Kozłowski
Dwie premiery Apple, które się nie udały, bo mieszkamy w Polsce
Reklama

Pierwsza z nich mnie początkowo zachwyciła, później mój entuzjazm opadł. Druga pokazuje, że choć Apple dość późno wkracza w ten obszar, to nie zamierza brać jeńców i robi tak, by klienci chętnie sięgneli po nowości. O czym mówię?

Apple Watch Series 3 z LTE


Reklama

Nigdy nie byłem entuzjastą Apple Watcha. Mydelniczka, jak zwykłem na niego mówić, irytuje mnie swym wyglądem, który nijak ma się do prawdziwego zegarka. Jestem zwolennikiem klasycznego, tradycyjnego wygląu, którego namiastkę oferują smartwatche z Android Wear. Okrągły cyferblat, zwyczajnie wyglądająca koperta i kompatybilność ze zwykłymi paskami - o to mi właśnie chodziło. Ale na co dzień nie używam Androida, a iPhone'a, z którym Android Wear, choć może, to nie dogaduje się najlepiej. Przed Apple Watchem nie było i nie ma ucieczki, lecz mimo to opieram się temu zakupowi jak mogę.

Nie spodziewałem się, że Apple zdecyduje się na taki krok. Wyposażenie tak malutkiego urządzenia w moduł LTE znacząco obciąży akumulator, co potwierdzały moje testy smartwatchy obsługujących sieci komórkowe. To świetny bajer, ale odbija się na czasu pracy urządzenia. Nie inaczej będzie w przypadku Apple Watcha, ale watchOS ma coś, czego Android Wear zdaje się już nie mieć.
Wsparcie deweloperów to coś, co może uświetnić lub pogrzebać daną platformę. Apple udaje się nakładniać kolejne firmy trzecie do inwestycji lub same decydują się na wsparcie zegarka z watchOS.

Wydawało się, że po premierze Android Wear 2 to Google nabierze wiatru w żagle, ale tak się nie stało. Mnogość dostępnych modeli wcale nie przełożyła się na wzrost popularności, a być może nawet namieszała klientom w głowach. Apple Watch staje się więc kompletnym i jedynym akcesorium dla iPhone'a, ale solą w oku pozostaje obsługa sieci LTE w naszym kraju. Poprzez zastosowanie karty e-sim będzie to rodzić delikatne problemy. Tak jak i to, że model ten nie trafi w pierwszym rzucie do Polski. Jestem (prawie) zadowolony.

Apple TV z 4K i HDR - filmy, filmy i jeszcze raz filmy


Tym, co mnie najbardziej ucieszyło, to 100% pokrycie się z prawdą plotek dotyczących Apple TV 4K. Nowa wersja przystawki faktycznie wspiera rozdzielczość 4K oraz technologie HDR10 i Dolby Vision. Nie wiedzieliśmy jednak, jak będzie wyglądać sprawa dostępności fimów w 4K w iTunes Store. A właściwie ich ceny. Microsoft, Google czy Vudu oferują produkcje w 4K w wyższych cenach, niż wersje 1080p (HD). Różnica zazwyczaj wynosi od 5 do 10 dolarów. Apple postanowiło zrównać te ceny - filmy w 4K będą kosztować dokładnie tyle samo, co wersje HD. Co więcej, zakupione już tytuły w HD zostaną bezpłatnie zaktualizowane do wersji 4K, więc posiadacze starszego Apple TV mogą bez przeszkód rozbudowywać swoje cyfrowe kolekcje, by za jakiś czas - po zakupie nowego Apple TV - obejrzeć te filmy w lepszej jakości.

Taki ruch, przede wszystkim na rynku amerykańskim, to spory problem dla rynku nośników fizycznych, które pozostawały prawdopodobnie najepszym sposobem na doświadczenie ultrawysokiej rozdzielczości i technologii HDR. Nie wiemy jeszcze, jak prezentować się będą filmy w UHD od Apple, ale poziom jaki reprezentowały produkcje w 1080p pozwala mieć spore nadzieje.

Niestety, w tym przypadku również mieszkańcy kraju nad Wisłą będą musieli uzbroić się w cierpliwość. To w dużej mierze od lokalnych dystrybutorów zależy dostęność filmów w cyfrowym wydaniu, a dotychczasowe wydarzenia nie sugerują niczego dobrego.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama