Apple

Źle się dzieje w Apple. Strajki pracowników wychodzą poza USA

Patryk Koncewicz
Źle się dzieje w Apple. Strajki pracowników wychodzą poza USA
Reklama

Pracownicy Apple Store w Australii wychodzą na ulice. Wszystko przez nowe umowy, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.

Na początku roku przez rozsiane po USA salony Apple Store przetoczyła się fala strajków i protestów w imię godnych płac i lepszych warunków pracy. Załogom sklepów Apple – po półrocznej batalii z kierownictwem – udało się dokonać historycznego uzwiązkowienia (o czym szerzej pisałem w tym artykule). Przełożeni nie przystali co prawda na wszystkie roszczenia, ale podstawowe założenie w postaci podwyżek udało się zrealizować. Zainspirowani sukcesem kolegów ze Stanów Zjednoczonych, pracownicy Apple Store z Australii ruszają teraz we własny bój.

Reklama

W obliczu zgniłego jabłka cz. 2

Apple stara się zgrywać ultraprzyjazną firmę w stosunku do konsumenta, ale nie można powiedzieć tego samego o podejściu do własnych pracowników niskiego szczebla. Mobbing, zaniżanie wypłat, przymusowe nadgodziny i tępienie wszelkich przejawów buntu to działania, które brzmią jak wskazówki wyjęte z podręcznika Amazonu, ale to smutna rzeczywistość handlowców spod znaku nadgryzionego jabłka.

Wspólne działania kolacji sklepów z Nowego Jorku, Atlanty i Maryland stały się wzorem dla pracowników z Australii. Około 150 osób z Queensland i Nowej Walii odmówiło wykonywania swoich obowiązków. Wszystko z powodu nowych regulacji, które stały się powodem zażartego sporu.

Obniżki pensji i dostępność przez 7 dni w tygodniu. Pracownicy mówią dość

W sierpniu pracownicy Apple Store w całym kraju otrzymali nową umowę, wedle której zarobki ulegają obniżeniu, a czas pracy zwiększa się do 60 godzin tygodniowo, nie licząc nadgodzin. Spowodowało to niemałe oburzenie pośród zatrudnionych, a narzekania narażały pracowników na ostrą reakcję ze strony przełożonych. Jak podaje The Sydney Morning Herald, załogi salonów Apple w Brisbane oraz Newcastle wyszły na ulice w czasie pracy i przez godzinę protestowały przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu.

Uczestnicy strajku domagają się płacy nadążającej za inflacją oraz poprawy harmonogramu pracy, który zapewni zdrowy balans między obowiązkami a życiem zawodowym. Protestujący informują, że Apple wymaga od nich dostępności przez 7 dni w tygodniu, nawet jeśli są zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzinowym. Dodatkowo muszą liczyć się z dynamicznym grafikiem, który zmienia się z dnia na dzień i nie pozwala na normalne planowanie życia prywatnego.

Co na to Apple? Tu zaskoczenia nie ma. Podobnie jak w przypadku strajków w USA, firma nie ma sobie nic do zarzucenia.

„Zobowiązujemy się zapewniać naszym klientom i zespołom doskonałe wrażenia i z dumą nagradzać naszych cenionych członków zespołu w Australii wysokim wynagrodzeniem i wyjątkowymi korzyściami. Apple jest jednym z najlepiej płacących pracodawców w Australii i wprowadziliśmy wiele znaczących ulepszeń do naszych wiodących w branży korzyści, w tym nowe programy edukacyjne oraz programy dotyczące zdrowia i dobrego samopoczucia” – fragment oficjalnego stanowiska Apple

Wyjście na ulice nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, dlatego Ci sami pracownicy odmawiają wykonywania zleconych im zdań. Nie przyjmują dostaw, nie podejmują się napraw sprzętu i instalowania ochraniaczy ekranu na iPhonach klientów. Apple – najwyraźniej nienauczone błędami z USA – stara się tłumić chaos w zarodku. Kierownictwo potępiło zachowania protestujących i zabroniło im kontaktu z mediami. Jak się zapewne domyślacie, to jeszcze mocniej zaostrzyło sytuację, zachęcając załogi Apple Store do zintensyfikowania wysiłków.

Reklama
Źródło: The Sydney Morning Herald

Do protestów dołączył się Stephen Bates – członek parlamentu federalnego – potwierdzając zarzuty pracowników. Polityk pracował niegdyś w jednym z salonów Apple i przyznaje, że sam był świadkiem wyzysku. Działacze z australijskiego Związku Pracowników Handlu Detalicznego przewidują, że do akcji niebawem dołączą kolejne sklepy.

Obrazek wyróżniający: The Sydney Morning Herald 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama