Pracownicy salonów Apple Store dokonali historycznego wydarzenia. W pół roku udało im utworzyć związki zawodowe, które dziś zawalczą o sprawiedliwe traktowanie. Nie była to jednak droga usłana różami.
W obliczu zgniłego jabłka. Droga pracowników Apple do utworzenia związków zawodowych
Rok 2021 był ciekawym przełomem w historii USA. Gospodarka wymęczona kryzysem, rosnącą inflacją i koronawirusowym chaosem skutkowała coraz gorszymi warunkami dla kadry niskiego szczebla. O podwyżkach nie było mowy, obcinano benefity a managerowie dociskali śrubę, aby odgrzebać się z pandemicznego zastoju. Szeregowi pracownicy powiedzieli dość. Pracownicy Apple Storów wzięli sprawy w swoje ręce i w pół roku doprowadzili do utworzenia związków zawodowych. Niestety do naprawy zgniłego jabłka jeszcze długa droga.
Niskie płace, mobbing i dyskryminacja
Apple Store zawsze kojarzył mi się z wyjątkowym miejscem, pełnym luzu, uśmiechniętych doradców, profesjonalizmu i wiedzy. I w zasadzie z wypowiedzi byłych i obecnych pracowników Apple wynika, że kiedyś faktycznie tak było. Jednak od początku pandemii polityka firmy zaczęła się zmieniać, przypominając bardziej polskie realia niż „american dream”. Z wypowiedzi z wielu forumowych wątków wynika, że podejścia na zasadzie „klient to Twój przyjaciel” zamieniło się na „wyciśnij z niego ile się tylko da”. Pracownicy w przeciągu ostatnich dwóch lat skarżyli się na mobbing, ciągłe pretensje przełożonych, wymagających osiągania coraz większych wyników, przymusowego wciskania Apple Care i szeroko pojętej, toksycznej atmosfery.
Inflacja w Stanach bije obecnie rekordy 40-lecia. Gospodarka mocno odczuła skutki pandemii koronawirusa, która wpłynęła na wiele czynników życia codziennego. Aby dobrze zrozumieć sytuację, należy najpierw zaznaczyć, że kwestie najniższej krajowej różnią się nieco od naszego podwórka. Stawka federalna regulowana jest przez władze poszczególnych stanów i w niektórych miejscach osiąga 7,25 dolara na godzinę, czyli dokładnie tyle, ile wynosiła w 2009 roku. Zarobki wielu Amerykanów nie starczają nawet na opłacenie czynszu. Ceny rosną, podobnie jak niepokoje społeczne. To zaś pcha obywateli USA do radykalnych decyzji.
Związki zawodowe nie są w Stanach tak powszechne jak na starym kontynencie. Zdecydowane działania pracowników Starbucksa, Google czy Activision pokazały jednak, że związki zawodowe mają sens i tylko zjednoczona kadra może opierać się wyzyskom korporacji.
Apple chciało stłumić płomień w zarodku. Doprowadziło do wielkiego pożaru
Wszystko zaczęło się w grudniu ubiegłego roku, kiedy to Janneke Parrish jako pierwsza publicznie podniosła głos w sprawie złych warunków pracy w Apple Storach. Gigant z Cupertino jest jednym z najlepiej zarabiających przedsiębiorstw na świecie, zatrudniającym ponad 65 tysięcy osób. Niestety zarobki większości z nich nijak się mają do miliardów dolarów, które Apple zarabia na ich pracy. Pracownicy oprócz niskich zarobków skarżą się także na obcinanie benefitów i dociskanie śruby przez managerów, chcących odkopać się z covidowego zastoju.
Janneke Parrish donosiła o tych problemach pod koniec ubiegłego roku, namawiając współpracowników do walki z dyskryminacją i nieuczciwymi warunkami pracy. Apple natychmiast zwolniło kobietę, nieświadomie strzelając sobie w kolano. Można bowiem powiedzieć, że to właśnie to wydarzenie zapoczątkowało masową organizację pracowników Apple Store w całym kraju. Parrish stała się symbolem walki z opresją, a w ślad za nią ruszyli inni aktywiści. Wraz z Cher Scarlett – inżynierką oprogramowania, powiązaną ze związkami zawodowymi Stabucksa i Activision – zainicjowały ruch #AppleToo. Inicjatywa miała na celu umożliwienie pracownikom Apple anonimowego dzielenia się historiami z pracy dla jednego z największych gigantów branży technologicznej.
Pracownicy spotkali się w tajemnicy na kanałach komunikatorów, obawiając się działań odwetowych ze strony firmy. Po pierwszym miesiącu aktywności udało się uzbierać ponad 500 indywidualnych opowieści, a z miesiąca na miesiąc do ruchu dołączali kolejni pracownicy z całego kraju. Bezpośrednim rozwinięciem #AppleToo była inicjatywa Apple Together, za sterami której ponownie zasiadły panie Parrish i Scarlett. Pierwsze oficjalne wyjście z ukrycia nastąpiło 24 grudnia 2021 roku, kiedy to przedstawiciele ruchu Apple Together z kilku Apple Storów wygłosili przemowę do klientów, namawiając ich do zaprzestania zakupów w tym dniu.
W lutym 2022 za sprawą artykułu The Washington Post mówiono już o formalnym dążeniu do tworzenia związków zawodowych. Przynajmniej 8 placówek wyraziło wtedy poparcie dla inicjatywy, organizując się coraz jawniej. Akcja wciąż wymagała jednak większego zaangażowania. Według amerykańskiego prawa, aby związek zawodowy mógł powstać, organizatorzy muszą zebrać podpisy od co najmniej 30% pracowników i przedstawić je Krajowej Radzie ds. Stosunków Pracy (NLRB). Drugą opcją jest dobrowolne uznanie związku przez pracodawcę. Apple jednak ani myślało ułatwiać sprawę swoim podopieczny. Wręcz przeciwnie. Firma wprowadziła szereg zabiegów, mających na celu odwieść kadrę od formowania związków.
Działania odwetowe
Kierownictwu Apple z oczywistych względów perspektywa związków zawodowych kompletnie nie leżała. W kwietniu tego roku Apple Store w Atlancie jako pierwszy złożył wniosek do NLRB o uznanie związku zawodowego, a chwile później w ślad za nim poszły sklepy w Nowym Jorku i Maryland. Sprawa zrobiła się poważna, więc Apple musiało reagować. Firma zatrudniła kancelarię Littler Mendelson, która pracowała między innymi nad tępieniem ruchów związkowych w Starbucks. Wyciek wewnętrznego dokumentu ujawnił, że Apple przygotowuje managerów sklepów stacjonarnych, do tłumienia ruchów w zarodku. Kadra zarządzająca otrzymała informacje, że związki zawodowe mogą przyczynić się do pogorszenia warunków pracy, niszczenia atmosfery i obcięcia pracowniczych benefitów.
Apple próbowało forsować narrację, że związki nie są w stanie odpowiednio wyrażać potrzeb poszczególnych pracowników, a firma gotowa jest na indywidualne rozpatrywanie przypadków i rozmowy z konkretnymi osobami, które czują się poszkodowane. Sprawy w swoje ręce wzięła Deirdre O’Brien – wiceprezes ds. personalnych i detalicznych. Jeden z pracowników Apple Store nagrał i udostępnił antyzwiązkowe przemówienie, które O’Brien wygłosiła do podwładnych.
Propagandowy przekaz rozpoczyna się od stwierdzenia, że pracownicy „mają prawo dołączyć do związku, ale mają także prawo do związku nie dołączać”. Kobieta nawiązuje do „głębokich relacji”, jakie wiążą firmę z jej oddanymi pracownikami, wskazując na to, że związki zawodowe nie są w stanie zagwarantować pracownikom takiego zrozumienia i opieki, jak ich ukochana firma z nadgryzionym jabłkiem w logo. Starania kierownictwa ponownie zawiodły, a do inicjatywy zaczęły dołączać kolejne placówki. W maju było już wiadomo, że uformowanie się oficjalnego związku jest tylko kwestią czasu. Pałeczkę przeją salon w Maryland.
Apple Store w Towson dokonuje historycznego zjednoczenia
Oficjalnie 18 czerwca pracownikom Apple Store Towson w stanie Maryland udało się przegłosować utworzenie pierwszego związku zawodowego. Stosunkiem głosów 65 do 33 powstało Apple Coalition of Organized Retail Employees, podlegające bezpośrednio pod Międzynarodowe Stowarzyszeni Maszynistów, Pracowników Lotnictwa i Kosmonautyki, liczącego ponad 300 tysięcy członków.
Oczekuje się, że w ślad za Towson pójdzie salon w Atlancie, a następnie Apple Store w Nowym Jorku. Pracownikom udało się już osiągnąć podwyżkę z $20 na $22, a prawdziwa walka o polepszenie warunków ma „dopiero się zacząć”. Tak oto pół roku po zwolnieniu Janneke Parrish Apple swoją polityką doprowadziło do utworzenia pierwszego związku zawodowego w szeregach firmy. Wizja wesołego pracownika Apple, który powinien cieszyć się z pracy pod nagryzionym logiem i nie narzekać, runęła bezpowrotnie. Tim Cook i spółka będą musieli zredefiniować swoje podejście do pracowników, bowiem praca w młodym i dynamicznym zespole, w firmie o ugruntowanej pozycji na rynku nikomu już nie wystarcza.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu