Apple

Co jak co, ale Steve Jobs byłby zadowolony z obecnego Apple

Jakub Szczęsny
Co jak co, ale Steve Jobs byłby zadowolony z obecnego Apple
Reklama

"Steve Jobs się w trumnie przewraca". "Ta firma jest niczym bez Steve'a". Doskonale pamiętam takie stwierdzenia w mediach po każdej premierze odbywającej się już po śmierci najważniejszego CEO Apple w historii. O niekwestionowanym gigancie technologicznym z Cupertino można powiedzieć wiele. Ale byłbym ostrożny w stwierdzeniach, że dochodzi do "przewracania się w grobie", czy podważania jej bytu bez Jobsa.

Podobne stwierdzenia pojawiły się po premierze nowych iPhone'ów. Zgadzam się, "ósemki" były co najmniej mało interesujące i utwierdziły mnie w przekonaniu, że gdyby wyłączyć z rozważań telefon iPhone X, to... "siódemka" byłaby najbardziej optymalnym obecnie wyborem. To w dalszym ciągu ciekawy telefon, który minimalnie różni się od najnowszych generacji. Przy okazji, jego ceny już spadają i staje się rozsądną propozycją, szczególnie dla polskiego klienta. Jednak to iPhone X skradł najwięcej zainteresowania mediów i nie oznacza to, że wszyscy podeszli do niego absolutnie przychylnie. Tutaj należy przyznać, że wcale nie bezpodstawnie.

Reklama

iPhone X charakteryzuje się tym, co było najlepsze na rynku smartfonów w ciągu ostatnich pięciu lat

Tak właśnie. Bezprzewodowe ładowanie, podwójny aparat, ekran bez ramek, biometryka oparta na działaniu kamery wykrywającej głębię. Te cechy urządzeń elektronicznych są już nam dobrze znane i ich premiera wśród urządzeń różnych producentów odbyła się już znacznie wcześniej. Co zrobiło Apple? Zebrało to wszystko do kupy, uczyniło zespołem funkcji dobrze działających i nazwało to innowacją. Ci nieświadomi konsumenci poczytają to jako błogosławieństwo. Ci bardziej krytyczni powiedzą na to "meh". A ja jednocześnie mówię "meh" i Apple podziwiam. Co jak co, ale jedno Apple bezsprzecznie wychodzi - kompilowanie dobrych pomysłów i czynienie ich naprawdę dobrymi. W Cupertino biorą sanki, które są brzydkie, ale działają - po pewnym czasie są ładne i mają doczepione koła. Działają lepiej i ludzie tego właśnie oczekują.


Ale chwila. Steve Jobs robił inaczej? Zastanówmy się. Przed iPhone'em było kilka telefonów wykorzystujących ekran dotykowy (ale nie z multi-touch - tutaj Apple było bezsprzecznie pierwsze). Ba, na rynku były obecne nawet smartfony, ale nikt tak naprawdę nie miał pomysłu na to, jak uczynić je prawdziwie funkcjonalne dla wszystkich. Dlatego producenci szli na skróty i ich bogaty pakiet funkcji nazywali rozwiązaniami skierowanymi dla biznesu. Błędnie, jak się okazuje, bowiem Apple sprawę przemyślało i uznało, że tego samego przecież mogą oczekiwać zwykli konsumenci.

Mało tego, opakowano to w coś, co dzisiaj nazywamy ekosystemem. Po premierze iPhone'a 2G przyszedł czas na nową generację, która rozpoczęła erę sklepów z aplikacjami. Właściwie to spowodowało, że dzisiaj o telefonach komórkowych mówimy tak, a nie inaczej. Właściwie, co urządzenie to zupełnie inny pakiet programów, które same w sobie stanowią funkcje. Kiedy jeszcze nikt nie myślał o kupnie takiego sprzętu, z aplikacjami radzono sobie różnie. Instalowało się je pobierając pakiety z internetu i wrzucając je np. na urządzenia z Symbianem na pokładzie. Ewentualnie, pobierało się je "z gazet" za pośrednictwem WAP. Apple zaś postanowiło, że zrobi to jeszcze lepiej - dając możliwość zarobienia deweloperom, a użytkownikom - rozszerzenia możliwości swojego sprzętu.


Apple nie jest wtórne, ani bezczelne. Jest po prostu praktyczne

Nie, ja wcale Apple nie bronię. Sam rozstałem się ostatnio z telefonem tego producenta - leży sobie w szufladzie i czeka - być może na lepsze czasy, albo człowieka, który będzie chciał go ode mnie kupić. Nie wykluczam, że na łono sadu jeszcze kiedyś powrócę. Niemniej, jestem bardzo ostrożny w osądach w stosunku do Apple. Nie tylko dlatego, że firma na swojej "bezczelności" zarabia grube pieniądze, ale między innymi z powodu jej roztropności. W tym, co Apple robi jest po prostu dobre. Niezależnie od tego, czy myśli się o tej firmie jako maszynie do golenia owieczek, czy kościele smartfonowych zombie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama