Apple

Apple znalazło genialny sposób na zarobienie na... starych urządzeniach

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

108

Apple jawi się nam jako mistrz marketingu. Złośliwi mawiają, że ta firma zdolna by była sprzedać piasek Arabowi, gdyby tylko ten był iPiaskiem i ubrano by go w otoczkę amazingu. Inni twierdzą, że to cały czas efekt posiadania zbiorowego zmysłu marketingowego w firmie i pozycji giganta na rynku technologicznym. Jednak czy można zarobić na sprzedanych już, starych i niepotrzebnych urządzenia? Można. Apple udowadnia, że to się da zrobić.

Oglądając ostatnią, nudną jak flaki z olejem konferencję, na której pokazano mniejszego iPada Pro oraz iPhone'a SE zwróciłem najpierw uwagę na to, jak zaakcentowano dbałość giganta o środowisko naturalne. To, co tam powiedziano nie było odkrywcze - na Ziemi kończą się zasoby naturalne, energia powinna być czysta, musimy się troszczyć o planetę. Idee światłe, ale ubrane w tak beznadziejny patos, że nawet po cichu śmiałem się sam do siebie. Wszyscy wiemy, że z planetą jest nie najlepiej, a człowiek zachowuje się na niej jak pasożyt. Do śmiechu mi jednak nie jest, kiedy widzę ile Apple na tym zarobiło - wtedy ubranko z wyżej wspomnianego patosu wydaje mi się być już tylko zręcznym pomysłem marketingowym, który wycelowano w kogo? W "zielonych", którzy przywiązują się do drzew i wspinają się na fabryczne kominy. Wśród nich Apple ponoć jest bardzo w modzie.

Biznes, biznes, wszędzie biznes. Apple nie bierze jeńców

Apple pokazało na konferencji robota - Liama, który potrafi rozłożyć na części starego iPhone'a, posegregować części w taki sposób, by łatwiej było je zutylizować - w sposób przyjazny dla środowiska i... portfela Apple. O tym drugim na konferencji nikt nie wspomniał. Liam zapewne nie jest jedyną tego typu maszyną, jest ich zapewne dużo, dużo więcej i mają za zadanie zrobić ze starych iPhone'ów użytek. Idea dobra - wolę, żeby stary sprzęt elektroniczny zamiast iść na byle jaki śmietnik, przydał się gdzieś indziej. Zespolenie procesu recyklingowego w Apple ma jeszcze jeden cel, o którym napisałem powyżej - biznesowy. Zdajecie sobie zapewne sprawę z tego, ile cennego kruszcu jest w jednym telefonie komórkowym. Cóż, w jednym jest tego stosunkowo niewiele. W tysiącach sztuk można go jednak znaleźć całkiem sporo. A ten można odzyskać nie po to, by trzymać go w zamknięciu, w skarbcu, lecz po to, by użyć go raz jeszcze. Bo dlaczego nie?

Firma ratując zasoby naturalne zyskała miliony w cennym kruszcu. Wstajemy i bijemy brawo?

Business Insider oszacował, ile Apple mogło wykrzesać ze swojego programu recyklingowego. Ujednolicenie całego procesu przetwarzania elektronicznych odpadów pozwoliło producentowi na zmaksymalizowanie "zysków" z każdej cennej części z zużytych produktów Apple. Zgodnie z tym, co Apple udostępniło na swoich stronach odnośnie działania programu - odzyskano ponad jedną tonę złota. Tak, jedną tonę - z komputerów, tabletów i telefonów komórkowych. Ile to będzie w dolarach? 40 milionów. Zawrotna suma.

Apple jest przykładem firmy, która "myśli" - tam wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku

Ach, niedługo może zaczniemy mówić w "apple'owskim zegarku". Nie, nie. Amazing mnie nie oślepił, nie uderzył w twarz, nie przewrócił w głowie. Do Apple mam stosunek dokładnie taki sam, jak do każdej innej firmy technologicznej - ani mi nie daje jeść, ani mnie nie ubiera. Mimo wszystko jednak jestem pełen podziwu dla tego, jak tam wszystko... po prostu działa. Działa marketing, działa recykling, działa tworzenie sprzętu. Z software'em czasami są pewne problemy. Śmiać mi się odrobinę chce - ponownie - jak pomyślę sobie o tym, w jak patetyczny sposób ubrano odzyskanie 40 milionów zielonych. A następnie przestaję się śmiać, jak sobie pomyślę o tym, że tyle nigdy mieć nie będę nawet jak wygram w lotka.

2 razy.

Grafika: 1

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu