Jedna z tych sytuacji, gdy w głowie pojawia się myśl: jeśli wy tego nie chcecie, ja chętnie skorzystam. Tym razem chodzi o pieniądze, jakie od Apple powinna ściągnąć Irlandia. Sprawa sięga roku poprzedniego, gdy unijni urzędnicy zdecydowali, że amerykański potentat musi uregulować zobowiązania wobec wspomnianego kraju. Tyle, że ten ostatni nie chce tych pieniędzy i przekonuje, iż miliardy mu się nie należą. Problemy pierwszego świata...
Pamiętacie wielką karę nałożoną na Apple? Nie ma chętnych, by zgarnąć te pieniądze...
Apple nie zawali się, gdy z firmy zostaną ściągnięte te miliardy euro - na jej kontach spoczywają znacznie większe pieniądze. Jednocześnie nie należy się jednak spodziewać, że gigant lekką ręką będzie rozdawał kasę: w tej sprawie złożył apelację i pewnie będzie się to jeszcze ciągnąć. O co konkretnie chodzi?
Przed rokiem o sprawie pisał Jakub, przywoływał wówczas decyzję Komisji Europejskiej
Orzeczenie dotyczy dwóch umów podatkowych Apple z irlandzkim parlamentem, za pomocą których znacznie obniżono należy podatek, który musiało zapłacić Apple w związku ze swoją działalnością w Europie. Eksperci z Komisji Europejskiej wskazywali na to, że istnienie takich umów przeczy polityce wyrównywania szans w biznesie i dzięki temu amerykańska firma miała znacznie ułatwione zadanie w kwestii pozyskiwania pieniędzy z europejskiego rynku. Zyski przedstawiane w rozliczeniach przez Apple nijak miały się do tego, co rzeczywiście osiągała firma, a ponadto – inne biznesy nie mogły się pochwalić tak atrakcyjnymi „upustami” podatkowymi, przez co Apple zyskiwało znaczną przewagę.[źródło]
Wracam do sprawy, ponieważ na jej temat wypowiedział się irlandzki minister finansów, Paschal Donohoe. Stwierdził on m.in., że decyzja KE jest niesłuszna, że Apple nie było faworyzowane i każdy mógł skorzystać z obowiązujących przepisów - nie zostało złamane ani irlandzkie, ani europejskie prawo. Irlandia pobierze wielki podatek, ale robi to niechętnie i czeka na wynik apelacji amerykańskiej korporacji. Polityk zaznaczył przy tym, że jego kraj nie jest globalnym poborcą podatkowym.
Komuś może się to wydać bardzo dziwne: KE nakazuje Irlandczykom pobrać wielki podatek, kraj ma szansę zarobić olbrzymie pieniądze, a tymczasem z niechęcią wyciąga po nie ręce. Sprawa nie jest jednak aż tak zagmatwana: Irlandia nie chce sobie popsuć reklamy państwa "przyjaznego" biznesowi. Przecież na Apple ten temat się nie kończy, za chwilę mogą się pojawić kolejne wielkie marki z nakazem zapłacenia miliardów. I wtedy Irlandia przestanie być dla nich atrakcyjna, skończy się raj. Dlatego tamtejsi politycy muszą głośno krzyczeć, że umywają ręce i biorą kasę pod przymusem. To dopiero kara dla Irlandii...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu