Ekosystem Apple jako solidna platforma do gier? Teraz brzmi niedorzecznie, ale za kilka lat może się to zmienić.
Komputery Apple od kiedy sięgam pamięcią nie były sprzętami dla graczy. Jasne, Apple II miało swoją bibliotekę, kolejne wcielenia także pozwalały co nieco odpalić, a w czasach intelowskich to już pełna dowolność - wystarczy zainstalować dodatkowy system operacyjny. Ale umówmy się: jeżeli ktoś szuka sprzętu do gier, to nie idzie w Apple, bo i po co. Konkurencja zaoferuje więcej za mniej, stacjonarne komputery oferują znacznie większą dowolność. Kilka miesięcy temu Apple wprowadziło na rynek pierwsze komputery z autorskim układem M1. Ich możliwości chwalone są od dnia premiery. Porzucenie Intela to duży krok, który może okazać się ciosem dla tych, którzy faktycznie mieli na swoim komputerze Bootcamp z Windowsem i na nim grali. Może, ale nie musi.
Apple też nadaje się do gier. Metoda małych kroków
Tak, tak, wiem — prawdziwi gracze gardzą mobilnym graniem. Jak nie wypasiony PC migoczący wszystkimi odcieniami diod RGB, to konsola. Stacjonarna - rzecz jasna, żadne przenośne nie wchodzą w grę, bo nie mają nic wspólnego z prawdziwym graniem. Prawdziwi gracze wiedzą, że tylko Call of Duty i najnowsze odsłony Assassin's Creed się liczą. Ale poza bańką prawdziwych graczy, których jest tak w ogólnym rozrachunku garstka, są miliony graczy. Ludzi, którzy lubią gry - ale nie spędzają ze znajomymi całego popołudnia w rozgrywkach online. Ludzi grających okazjonalnie, niekoniecznie śledzących rynek i prowadzących kalendarz premier. Ludzi dla których nie ma większego znaczenia czy w 2021 roku grają na PlayStation 5, czy PlayStation 3, Xboksie Series X, czy Xboksie 360. Potrafią przymknąć oko na to, jak gra gubi klatki, a jako że nie zostali jeszcze rozpieszczeni wygodami oferowanymi przez nowsze generacje konsol - zupełnie za nimi nie tęsknią. Ludzi, którzy wydają po kilkadziesiąt (a czasem też kilkaset) złotych miesięcznie na niewinne dodatki do swoich ulubionych gier - na konsolach, komputerach i smartfonach. Bo przecież lubią sobie odpalić ulubione klikery w drodze, a oglądając jednym okiem ulubionego YouTubera kilka partyjek w Candy Crush i spółkę. Sklepy mobilne co roku biją swoje rekordy — 2020 nie był pod tym względem wyjątkiem. Ogromne wzrosty, w tym 43% w kategorii gier wideo z porównaniem do roku wcześniejszego. Ale Apple rusza dalej - i na typowych mobilkach się nie zatrzymuje.
Apple wcale nie potrzebuje swojej konsoli do gier. Ma cały ekosystem, na którym można cieszyć się grami
Przed laty plotkowało się o tym, że Apple będzie chciało wepchnąć się między Nintendo, Sony i Microsoft. Na plotkach się zakończyło, ale przygoda Apple z grami — mam wrażenie — dopiero się rozpoczyna. Nie jest tak spektakularna jak można by tego po nich oczekiwać, ale właściwie każdy z ich sprzętów w mniejszym lub większym stopniu nadaje się do gier wideo. Bo przecież pogramy zarówno na ich komputerach (Maki z M1 może nie pozwolą zainstalować Windowsa, ale ich asem w rękawie jest wsparcie dla aplikacji z urządzeń mobilnych), smartfonach, tabletach jak i przystawce do telewizora. O tym że iPad sprawdza się jako (hybrydowa) konsola do gier pisałem blisko rok temu — i zdanie podtrzymuję. Można postawić tablet i grać bez telewizora, a jeśli komuś zależy na większym ekranie - może za pośrednictwem przejściówki podłączyć go także do telewizora czy monitora. Do tego kontroler — czy to dedykowany, jak SteelSeries Nimbus+, czy popularny pad konsolowy (zobacz: jak podłączyć kontroler od PlayStation i Xboksa do iPada oraz iPhone) — i można się bawić. Tak naprawdę analogicznie sprawy wyglądają również w przypadku smartfona i komputera. A wyjątkiem jest tutaj Apple TV, które potrzebuje zewnętrznego ekranu — no ale z założenia jest to przystawka do telewizora, więc trudno oczekiwać czegokolwiek innego.
Wszystkie wymienione przeze mnie urządzenia mają dostęp do App Store i stale rozrastającej się bazy gier. Jasne — lwia część z nich to typowe mobilki, których fundamentami jest pay-to-win. Ale nie oznacza to, że wszystkie z tamtejszych gier tak działają — i że przyszłość nie przyniesie zmian w tym temacie. Apple Arcade trafiło w ręce graczy jesienią 2019 roku. Początki nie były spektakularne — mam wrażenie, że mimo iż regularnie dodawane są tam nowe gry, to nic więcej niż ciche premiery, które przeszły bez większego echa. Ale coś drgnęło w ubiegłym tygodniu, kiedy to bibliotekę Apple Arcade zasiliło kilkadziesiąt gier. Sporo mobilnych klasyków w odświeżonej wersji przystosowanej do najnowszych wersji systemu (tak, jest Cut the Rope, Fruit Ninja, Badland, Monument Valley i Chameleon Run), a także pakiet nowości. Nowości o których nareszcie się mówi. Wśród nich m.in. nowa gra* Hironobu Sakaguchiego — FANTASIAN. Ponadto jedno z moich ulubionych studiów, Platinum Games, niespodziewanie zaatakowało wyczekiwanym latami World of Demons. Ponadto jest Star Trek: Legends, NBA 2K21 Arcade Edition i nowa odsłona Taiko no Tatsujin - Pop Tap Beat. Nareszcie coś się ruszyło — i biorąc pod uwagę, że tych kilka abonamentowych gier w Apple Arcade dało mi więcej radości niż ostatnie aktualizacje Game Passowe i konsolowe premiery kwietnia zacząłem dostrzegać potencjał. Uświadomiłem sobie, że przy odpowiednich nakładach finansowych i sprytnym podejściu, Apple może za kilka lat namieszać w temacie gier. Tu opłacą, tam dofinansują, to podkupią na wyłączność (choćby czasową) i nagle pojawią się na mapie platform do grania. Takich traktowanych bardziej serio, niż tylko jako ciekawostka. Po piątkowym premierach trafiłem na sporo złości w sieci, że nowe gry Sakaguchiego i Platinum Games są na wyłączność Apple. Znak, że wszystko poszło zgodnie z planem.
* właściwie to połowa gry, bo druga połowa ma pojawić się pod koniec roku — ale mowa tutaj o przygodzie na co najmniej 30 godzin.
Za kilka lat Apple może namieszać w świecie gier. Trzymam kciuki
Kupujesz na iPhone, grasz na iPadzie, telewizorze i komputerze. W domu i poza nim, jak ci wygodnie. Apple TV 6 generacji, według najświeższych plotek, miałoby wspierać odświeżanie 120 Hz. Doskonałe wieści - a im szybciej trafi na rynek, tym lepiej — bowiem obecny model już średnio daje sobie radę z nowszymi grami. Apple nie rzuca się na gry zbyt łapczywie, robi wszystko swoim tempem i... jak widać — odnosi swoje małe sukcesy. Żadną tajemnicą nie jest to, że iPhone'y pomogły rozpędzić mobilne granie, a użytkownicy App Store chętniej wydają pieniądze, niż właściciele urządzeń z Androidem. Apple też otwarcie mówi, że zależy im na przychodach z usług — i choć debiuty Apple Arcade i Apple TV+ nie były zbyt spektakularne, oba abonamenty od wejścia oferowały przyzwoite jakościowo treści. Przy odpowiednim podejściu, kto wie — może za kilka lat to komputery Apple będą tymi, po które sięgać będą gracze. Może czip Apple M6 będzie tym, na którym najnowszy Assassin's Creed zadziała lepiej niż na PlayStation 6, AMD Ryzen 10000 czy innym Intelu Core i7 18. generacji ;-)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu