Powerbanki zyskują na popularności – rośnie liczba smartfonów (a także inteligentnych bransoletek i zegarków), korzystamy z nich coraz częściej, a rew...
Powerbanki zyskują na popularności – rośnie liczba smartfonów (a także inteligentnych bransoletek i zegarków), korzystamy z nich coraz częściej, a rewolucji w bateriach sprzętu mobilnego nadal brak. Prostych urządzeń nie brakuje, pojawiają się projekty bardziej złożonych gadżetów. Część twórców zgłasza się oczywiście po wsparcie finansowe do społeczności serwisów crowdfundingowych. Przykładem AMPY. Całkiem ciekawy projekt.
Pisałem kiedyś o inteligentnej bransoletce, która miała pełnić rolę powerbanku. Pomysł mnie nie przekonał, wyglądało to źle, sens był wątpliwy. Przymierzając się do poznania kolejnego projektu tego typu zakładałem, że inny startup też zafunduje użytkownikom Kickstartera przerost formy nad treścią. Po lekturze materiałów promujących AMPY stwierdziłem jednak, że pomysł nie jest zły. Co więcej – w umiejętny sposób połączono ideę starania się o dobrą kondycję z ładowaniem sprzętu mobilnego.
AMPY to powerbank, który użytkownik może naładować z gniazdka, ale o wiele ciekawsze wydaje się ładowanie akumulatora podczas ruchu. Energia wytwarzana przez właściciela w trakcie biegania, spaceru, jeżdżenia na rowerze czy zwykłego podążania do pracy nie jest marnowana – akumuluje ją powerbank. Z pomocą portu USB można ją przekazać komórce czy smartwatchowi. Ten bonus brzmi ciekawie, można w trakcie codziennego ruchu podładować zewnętrzny akumulator, który przyda się w kryzysowej sytuacji. A o taką nietrudno. Na tym jednak nie koniec.
Sprzęt w pakiecie z dedykowaną aplikacją ma motywować człowieka do ruchu. Użytkownik dowie się, ile spalił kalorii w ostatnim czasie i ile energii zdołał wyprodukować. Może niektórym wyda się to śmieszne, ale moim zdaniem brzmi mobilizująco: w ostatnim miesiącu wybiegałeś energię, którą mogłeś 5 razy naładować swój smartfon. Brzmi fajnie? To powinno niektórych przekonać bardziej niż: spaliłeś 1000 kalorii. W ciekawy sposób połączono dwa zagadnienia.
Co z realizacją projektu? Twórcy przekonali już darczyńców do swojego projektu – chcieli zebrać 100 tys. dolarów, mają już 120 tys. A to oznacza, że prace będą kontynuowane. Co z ceną finalną? Powinna wynieść około 100 dolarów. Całkiem sensowna kwota, jeśli weźmie się pod uwagę, jakie funkcje ma spełniać gadżet. Oczywiście należy mieć na uwadze, że z oceną urządzenia trzeba się wstrzymać do momentu aż trafi ono na rynek i okaże się, iż twórcy nie przesadzali i nie obiecywali gruszek na wierzbie. Jeśli sprzęt będzie działał, to sam zastanowię się nad jego zakupem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu