Gry

Nintendo postradało zmysły. Ułatwi grę tylko tym, którzy dokupią do niej figurkę Amiibo

Kamil Świtalski
Nintendo postradało zmysły. Ułatwi grę tylko tym, którzy dokupią do niej figurkę Amiibo
18

Nintendo słynie z wielu kontrowersyjnych pomysłów, ale ich nowy pomysł z Amiibo dodającym do gry nową mechanikę to już krok za daleko.

"Za moich czasów" wystarczyło wpisać w grze wideo kod, a ten odblokowywał dostęp do (czasem przedziwnych) rozmaitości. Nie brakowało tam również elementów które ułatwiały graczom potyczki czy przenosiły ich do kolejnego poziomu. Po latach za takie przyjemności trzeba było zapłacić — w pewnym momencie nastała fala płatnych DLC, gdzie dopiero po uiszczeniu dodatkowej opłaty otrzymywaliśmy dostęp do specjalnego menu gdzie można było co nieco pokombinować. Ale Nintendo postanowiło pójść o krok dalej — i nie Konami Code, nie DLC, a...fizyczny przedmiot z NFC, figurka Amiibo, zapewni dostęp do ułatwienia pozwalającego na szybsze poruszanie się w grze.

Chcesz sprawniej grać w The Legend of Zelda: Skyward Sword? Musisz wydać ponad 100 złotych na zabawkę

Amiibo to trochę kolekcjonerskie, a trochę praktyczne w ekosystemie Nintendo, figurki z NFC, które w wybranych tytułach pozwalają odblokowywać rozmaite bonusy. O ile jednak w przypadku kosmetycznych zmian takich jak stroje dla bohaterów nie widzę w tym absolutnie nic złego i traktuję je w kategoriach uroczego bonusu, o tyle jeżeli chodzi o nową mechanikę w grze — sprawy wyglądają nieco inaczej. A tak właśnie będzie w przypadku nadchodzącego remake'u The Legend of Zelda: Skyward Sword, który w lipcu trafi na konsolę Nintendo Switch. Figurka z Zeldą i jej ptaszyskiem doda do gry zupełnie nowy element — i to taki, którego nie było w wersji na Wii. Twórcy najwyraźniej zdali sobie sprawę jak nieznośnie długa i męcząca potrafi być ta gra (kończyłem ją ze łzami w oczach, i były to łzy radości, że to już koniec!) i dla umiarkowanych fanów Zeldy których nieskończenie długie bieganie po tych samych lokacjach w kółko nudzi, postanowili udostępnić nową opcję. Ale nie dość, że trzeba będzie za nią zapłacić, to jeszcze niezbędne będzie przygarnięcie w domu dodatkowego kurzołapa. A i zapłacić trzeba będzie stosunkowo dużo, uważam.

Jeżeli ktoś kolekcjonuje figurki Amiibo, to dla niego żaden problem, wiadomo. Ale jeżeli gracze na co dzień unikają takich gadżetów, a żeby minimalizować ilość gadżetów sięgają po wersje cyfrowe — taki zakup brzmi jak koszmar. A warto też mieć na uwadze, że figurki Amiibo nie kosztują trzech złotych — a kilkadziesiąt. I standardowa cena figurek w Stanach Zjednoczonych to 15,99 dolarów — w Polsce najczęściej trzeba za nie zapłacić około 80 złotych. Ale żeby było jeszcze ciekawiej, to nowe Amiibo Zeldy i Loftwinga wycenione zostało na 25 dolarów — szykowałbym się zatem na wydatek powyżej 120 złotych. Dużo, jak za opcję dodającą zupełnie nową mechanikę.

A zupełnie innym tematem jest to, że figurkę trzeba kupić i jest stosunkowo droga. Bo jestem przekonany, że będą ogromne problemy z jej dostępnością już od pierwszego dnia po premierze — a w Stanach Zjednoczonych jej ceny będą szybowały w kosmos. Nie zdziwię się, że już w dniu premiery za tych 25 dolarów będzie nie do dostania. I właśnie po to powstały "domowe Amiibo", które każdy może sobie zaprogramować jak mu się żywnie podoba. To jedno z tych szaleństw Nintendo, którego najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie usprawiedliwić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu