Akurat temu człowiekowi nie bardzo udało się udowodnienie funkcjonariuszom, że nie ma nic wspólnego ze zdarzeniem, o udział w którym był podejrzewany. Wkrótce okazało się, że o ile samo miejsce szukania swojego alibi było całkiem pomysłowe, tak cały plan spalił na panewce, bo wiele wskazuje na to, że jest ono kompletnie nic niewarte.
Ten człowiek potrzebował dobrego alibi. Wykorzystał więc... Pokemon Go
27 - latek z Oregonu został aresztowany w związku z podejrzeniami o próbę uprowadzenia nastolatki z ulicy oraz grożenie jej nożem. Ofierze udało się wyswobodzić i opowiedzieć o całym zajściu służbom. Pokrzywdzona złożyła wyjaśnienia, a także udostępniła funkcjonariuszom dane do rysopisu możliwego sprawcy, które doprowadziły do wyżej opisywanego mężczyzny. Ten nie przyznaje się do udziału w zajściu jako alibi podając... grę Pokemon Go. Według jego zeznań, 7 czerwca, kiedy miało dojść do napadu zajmował się akurat polowaniem na elektroniczne stwory w pobliżu miejsca dokonania przestępstwa.
Policjanci sprawdzili telefon podejrzanego o napad i okazało się, że rzeczywiście, łapał Pokemony. Ale nie 7 czerwca, aktywnie spędzał czas z tą aplikacją dzień wcześniej i dzień później. W dniu, w którym doszło do przestępstwa nie miał żadnego dobrego alibi. Śledczy jednak pozwolili sobie "powęszyć" nieco bardziej i doszli do wniosku, że dane lokalizacyjne Google mogą nieco więcej powiedzieć o aktywności podejrzanego. Okazało się, że w dniu, w którym doszło do napadu był na miejscu zdarzenia i co więcej - opuścił je w momencie opisywanym przez poszkodowaną. Okazało się ponadto, że już wcześniej był zamieszany w bardzo podobne incydenty. Niestety, ofiara mężczyzny nie była w stanie go jednoznacznie rozpoznać. Ten wyszedł za kaucją i oczekuje na dalsze decyzje sądu.
Czyli... dane zbierane przez nowe technologie mogą się do czegoś przydać?
Wygląda na to, że spore ilości informacji gromadzone przez nasze telefony, tablety, inteligentne głośniki i tym podobne rzeczy mogą się nam niesamowicie przydać, gdy znajdziemy się w opałach. Osobiście boję się w życiu kilku rzeczy: urzędu skarbowego, tętniaków, kierowców BMW E46 i... niesłusznego skazania przez sąd. Jestem w stanie sobie wyobrazić to, że urządzenia elektroniczne którymi się otaczam mogą być w stanie przekazać funkcjonariuszom odpowiednie dowody - jestem świadom tego, że wiedzą o mnie naprawdę dużo.
To nie jedyna sytuacja, w której nowe technologie przydają się w takich sprawach. O ile mężczyzna z Oregonu raczej nie wykazał się prawdomównością przy okazji swojego alibi, tak Google Home na przykład w wyniku błędu wezwał gliniarzy do domu, gdzie miała miejsca brutalna sprzeczka. Jeden z uczestników kłótni zapytał: "czy wezwano szeryfa", a Google Home, który akurat był w stanie nasłuchu komend postanowił zadzwonić po funkcjonariuszy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu