iWatch to jedno ze słów-kluczy w mijającym roku. Mityczny zegarek Apple przewijał się w plotach przez kilka kwartałów, podawano jego specyfikacje, dat...
iWatch to jedno ze słów-kluczy w mijającym roku. Mityczny zegarek Apple przewijał się w plotach przez kilka kwartałów, podawano jego specyfikacje, daty premier, ceny, zastosowania, ale… urządzenia nie zobaczyliśmy. Mogłoby się wydawać, że to zamknięty temat, który w kolejnych miesiącach nie będzie już "pompowany". Tak się jednak nie stanie – smartwatch giganta z Cupertino zapewne będzie nam towarzyszył w roku 2014.
Od dłuższego czasu przymierzam się do napisania tekstu na temat produktów Apple, o których sporo się mówiło/pisało, ale których nigdy nie ujrzeliśmy na rynku. Wbrew pozorom, trochę się tego zebrało. Póki co zegarek znajduje się na wspomnianej liście i nic nie wskazuje na to, by miał z niej zniknąć, a tym samym pojawić się w sklepach. Może przesadziłem ze słowem nic – mam tu na myśli brak oficjalnych doniesień. Tych nieoficjalnych nie brakuje, a dowodów nie trzeba daleko szukać. W weekend kolejny już raz trafiłem na przecieki z "pewnego źródła". Znów pojawiają się dane techniczne, przybliżony czas premiery (tym razem jesień 2014) oraz… przekonanie, że Apple musi wprowadzić ten produkt do sprzedaży. Musi?
Przyznam, że to pytanie chodzi za mną już dobrych kilka miesięcy, może nawet kwartałów – co jakiś czas czytam, iż dla amerykańskiego giganta jest to ostatni dzwonek i albo dokona "wejścia smoka" albo może pakować walizki. Przez "wejście smoka" rozumiane są tu premiery nowych produktów. Na dobrą sprawę, nowych gam produktów: telewizor, zegarek czy inny ubieralny gadżet. Cokolwiek – byle tylko powiało świeżością. Jeśli nie powieje, to scenariusz jest prosty do przewidzenia: Apple zbankrutuje. Jasne, że nie nastąpi to za rok, ale ostatecznie nie ma innej opcji. Naprawdę nie ma trzeciej drogi?
Wypuszczanie całkowicie nowych produktów dla samego wypuszczania nie jest dobrym pomysłem. Może i uciszy to część krytyków, ale jednocześnie przysporzy nowych, niezadowolonych z premiery. Liczba tych drugich będzie zapewne większa. Zwłaszcza, gdy okaże się, iż sprzęt jest niedopracowany lub po prostu zbędny. Jeśli już poszerza się ofertę, to trzeba być przygotowanym na przekonanie ekspertów, mediów i klientów, że to ma sens i konkretny towar jest ludziom potrzebny. Apple najwidoczniej nie chce tego robić na siłę, bo wie, iż ten medal, jak każdy, ma dwie strony: na krótką metę zarobią na zegarku, nawet, gdy nie będzie to technologiczne cudo. Jednak ewentualne rozczarowanie klientów może mieć bardzo poważne konsekwencje w dłuższej perspektywie. Apple mogłoby stracić to, na co tak długo pracowało, czyli opinię firmy, która się nie myli.
Doniesienia dotyczące smartwatcha Apple zapewne nie znikną – nadal będziemy przekonywani, że sprzęt trafi na rynek za kwartał/pół roku/rok, a nawet, że musi to nastąpić, bo inaczej firma runie. Warto jednak pamiętać, że amerykański producent nie wprowadził jeszcze do sprzedaży telewizora, tabfonu oraz taniego iPhone'a i nadal istnieje, a przy tym zarabia miliardy dolarów. Nie twierdzę, iż iWatch nigdy nie trafi na rynek – prędzej czy później firma może się na to zdecydować. Nie będzie to jednak wynikało ze strachu przed opiniami w stylu: Apple się skończyło, bo nie pokazało nic nowego…
Źródło grafiki: techbeasts.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu