Ciekawostki technologiczne

Airbus lepszy od Ubera - pracuje nad... latającym samochodem autonomicznym

Maciej Sikorski
Airbus lepszy od Ubera - pracuje nad... latającym samochodem autonomicznym
Reklama

Dla wielu osób temat autonomicznych samochodów to nadal SF, wątek, który będzie można rozpatrywać "na poważnie" za kilka dekad. Bagatelizują zmiany, nie wierzą w szybki postęp. Tymczasem biznes sięga wzrokiem jeszcze dalej, chce tworzyć autonomiczne maszyny, które będą transportować ludzi i towary także w powietrzu, w przestrzeni miejskiej. Wizje oderwanych od świata szefów maleńkich startupów? Nie, taki projekt realizuje jeden z gigantów lotnictwa.

Airbus, bo to o nim mowa, najwyraźniej chce działać jak... Uber. Parę dni temu więcej na ten temat mówił szef wielkiej firmy, Tom Enders. Amerykańska korporacja dostarcza ludziom aplikację, dzięki której mogą zamawiać transport, jeśli dobrze pójdzie, za kilka lat wprowadzi na drogi autonomiczne pojazdy, które będą realizować owe kursy. Szybko, tanio, ekologicznie. Skończą się problemy finansowe Ubera, zacznie się nowy rozdział transportu miejskiego. Airbus widzi to podobnie. Tyle, że w jego projekcie samochody latają.

Reklama

Czy to jest pomysł, o którym słyszymy pierwszy raz? Nie, wizje latających pojazdów w przestrzeni miejskiej pojawiały się już w poprzednich stuleciach, futurolodzy, pisarze i filmowcy puszczali wodze fantazji. To jednak nie wystarczyło, brakowało odpowiednich technologii. Teraz ponoć się to zmieniło. Airbus nie jest jedyną firmą, która zauważyła zmiany, kilka kwartałów temu pisaliśmy np. o chińskim dronie, który miałby pełnić rolę latającej taksówki. Akumulatory są ulepszane, sztuczna inteligencja poprawiana, maszyna ma coraz mniej problemów, by odnaleźć się nawet w zabudowanej przestrzeni.

Patrząc na to z tej perspektywy, wypada stwierdzić, że Airbus jest skazany na sukces i nie pozostaje nic innego, jak czekać na pokaz prototypu, do którego miałoby dojść jeszcze w tym roku. Przecież korzyści będą oczywiste: odciąży się szosy, mniej pieniędzy trzeba będzie pakować w infrastrukturę naziemną, społeczność, zwłaszcza w dużych miastach przestanie tracić czas, pieniądze i zdrowie tkwiąc w korkach. Wsiadasz w punkcie A w zatłoczonej metropolii, po kilkunastu minutach jesteś w punkcie B oddalonym o wiele kilometrów. Bezpiecznie, wygodnie i w rozsądnej cenie. Czy można chcieć czegoś więcej od transportu miejskiego?

Wszystko to brzmi pięknie, czekam na pokazy korporacji Airbus, propozycje przygotowywane w utworzonym niedawno oddziale Urban Air Mobility, ale... jakoś tego nie widzę. Przypominam, że wielkim problemem Ubera czy Tesli nie są dzisiaj kwestie techniczne związane z autonomiczną jazdą, lecz zagadnienia natury prawnej. Trudno będzie przekonać wszystkich (szybko) do autonomicznych samochodów poruszających się po drogach, wielkie emocje wywołują kwestie używania dronów w miastach, a tu mowa o latających samochodach.

Nie twierdzę oczywiście, że za 3-4 kwartały Airbus pokaże prototyp i powie: to nasz sprzęt, działa, za pół roku wprowadzamy go na rynek. Nie, to proces, który potrwa znacznie dłużej. Może być rozpisany na kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat. Może się okazać, że nie ma sensu i Airbus nie podoła. Ale gdyby nawet testy wypadły pomyślnie, nie będzie to z automatu oznaczało, że nad naszymi głowami zaraz zaczną latać taksówki ze śmigłami.

Jednocześnie pojawia się pytanie o to, jak będzie funkcjonował transport miejski w przyszłości - zwłaszcza w super miastach, w których będą żyły nawet dziesiątki milionów ludzi. Obecne rozwiązania mogą nie wystarczyć, konieczne będzie wprowadzenie nowinek. Bardziej prawdopodobna jest wizja wagoników poruszających się w specjalnych tubach, autonomicznych taksówek zatrzymujących się jedynie po to, by naładować baterie czy transportu wewnątrz połączonych ze sobą budynków? Wiele osób łamie sobie dzisiaj głowę próbując przewidzieć przyszłość na tym polu...


/\/>

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama