Dzisiaj doszło do meczu, na który czekali fani polskiej sceny CS:GO. AGO Esports i Virtus.pro spotkali się w ramach StarSeries i-League Season 5. Nieczęsto dochodzi do sytuacji, gdy czołowe drużyny z naszego kraju mają szansę powalczyć ze sobą. Oczywiście, stawka jest dość wysoka. Nie chodzi tylko i wyłącznie o zdobycie punktów w całym wydarzeniu, tylko o pokazanie, kto obecnie jest najlepszym zespołem w Polsce. Do tej pory można było jedynie dywagować na ten temat. W końcu VP jakiś czas temu zmieniło skład i musieli się przystosować. Nie można natomiast wiecznie traktować ich ulgowo. Jeżeli chcą pokazać, że nadal są TOP1, to nie mogli pozwolić sobie na przegraną z AGO.
Ciężka walka i wspaniały comeback
Pierwszą mapą był de_train. To właśnie tam Virtusi szybko narzucili swój styl gry. Chłopaki z AGO niewiele mogli zrobić. Przez większość czasu jedynie tracili rundy. Doszło do sytuacji, gdzie wynik wynosił 14:6 dla Neo i jego kolegów. Wtedy coś się zmieniło. Ich rywal zmienił podejście i zaczął odrabiać straty. Wydawać by się mogło, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, ale oponent po stronie terrorystów naprawdę czuł się, jak ryba w wodzie. Dystans między zespołami coraz bardziej się zmniejszał. Snatchie z resztą zespołu pokazali, że stać ich na „comeback”. Doszło do remisu i dogrywki. To właśnie tam udało się wyłonić lepszego. AGO Esports uzyskało pierwszy punkt w całym spotkaniu, ale do końca było jeszcze daleko. Kolejną potyczkę rozegrano na Inferno.
Dominacja AGO Esports na Inferno
Na drugiej mapie sytuacja się mocno odwróciła. To Virtus.pro było w defensywie. Rywal po stronie CT nie chciał oddać żadnej rundy. Przez długi czas Pasha, Neo, Snax, Michu i byali nie mogli uzyskać choć jednego punktu. Pierwsza połowa zakończyła się 11:4 dla AGO. W przeciwieństwie do Traina, tutaj było czuć przewagę ze strony Toao i jego sojuszników. Nie oznaczało to jednak, że Virtusi mieli się poddać. Sami po CT grali już o wiele lepiej. Szybko nadrobili straty i doprowadzili do wyniku 13:12. Niestety, następną rundę wygrał ich przeciwnik. Zrobiło się naprawdę emocjonująco, gdyż jedynie dwa punkty wystarczyłyby, do kolejnej wygranej AGO. Żadna ze stron nie chciała przegrać. Gracze VP nie poddawali się i bronili się dalej. Niestety, kolejny punkt na swoim koncie udało się zyskać dzięki Grubemu. Emocje sięgnęły zenitu, ale zwycięzca mógł być tylko jeden.
Najlepszym zawodnikiem całego spotkania był Michał "snatchie" Rudzki, który wykonał wiele rewelacyjnych akcji. To właśnie dzięki niemu udało się odrobić straty na Train i zyskać przewagę na Inferno. Chłopak wykonał kawał solidnej roboty, ale oczywiście, bez reszty AGO nie dałoby się uzyskać dwóch zwycięstw. Bardzo słabo zaprezentował się Neo, który niby jest obecnie IGL-em, ale wypadł naprawdę źle. Nie dawał sobie rady i słabo wspierał swoją drużynę. Resztą walczyła dzielnie, ale popełniała też błędy, które nie powinny mieć miejsca. Nie po tylu latach na scenie.
Tylko jeden mistrz tego spotkania
AGO Esports, okazało się lepsze, choć nie można powiedzieć, że było łatwo. Każda ze stron chciała wygrać i pokazali, że stać ich na to. Niestety, Virtus.pro popełniło o wiele więcej błędów. Na takim poziomie wypadałoby, gdyby grali po prostu lepiej. Wielkie brawa dla AGO, które wypadło lepiej na tych polskich derbach. W tym momencie można chyba śmiało stwierdzić, że to oni zajmują pierwszą pozycję w naszym kraju. Jak wspomniałem, VP miało czas na dostosowanie drużyny i nie mam zamiaru ich usprawiedliwiać. Od pewnego czasu ekipa: Snatchie, Toao, Gruby, Furlan i phr udowadniają, że stać ich na wiele. Tytuł najlepszej drużyny w Polsce im się należy.
Źródło grafik: twitter/agoesports
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu