Startups

A startup rozwijamy w... Watykanie

Maciej Sikorski
A startup rozwijamy w... Watykanie
3

Papież i startupy. Na różne rzeczy trafiałem już w pracy, ale głowy Kościoła katolickiego i projektów technologicznych nie spotkałem jeszcze w jednym miejscu. W końcu jednak i na to przyszła pora - papież Franciszek będzie się od tej pory kojarzył m.in. z akceleratorem startupów. Trzeba przyznać, że...

Papież i startupy. Na różne rzeczy trafiałem już w pracy, ale głowy Kościoła katolickiego i projektów technologicznych nie spotkałem jeszcze w jednym miejscu. W końcu jednak i na to przyszła pora - papież Franciszek będzie się od tej pory kojarzył m.in. z akceleratorem startupów. Trzeba przyznać, że Scholas.Labs to ciekawa inicjatywa i pewnie zainteresuje ona niektórych ludzi z pomysłem na projekt edukacyjny.

Jednym ze sposobów walki z ubóstwem jest edukacja - trudno o dobrobyt w kraju, w którym spory odsetek społeczeństwa jest niepiśmienny, a system edukacji (nawet tej podstawowej) należy uznać za luksus. Franciszek zdaje sobie z tego sprawę i próbuje działać na rzecz taniej i powszechnej edukacji. Okazuje się, że Watykan pracuje nad kilkoma projektami związanymi z tym tematem, a jednym z nich jest Scholas.Labs - akcelerator startupów.

Od razu napiszę, że inicjatywa raczej nie zainteresuje osób, które chcą zarobić szybko duże pieniądze, zostać drugim Zuckerbergiem. Odbieram to raczej jako inicjatywę dla pasjonatów, ludzi, którzy chcą zrobić coś pożytecznego i niekoniecznie zarobić na tym miliony. To także szansa na zdobycie doświadczenia, wiedzy i znajomości związanych ze środowiskiem nowych technologii, biznesów z tej branży. Jak to wygląda w teorii?

Startuper lub po prostu człowiek z pomysłem opisuje na stronie akceleratora projekt łączący w sobie wątki edukacji oraz nowych technologii - ma to być sposób na szerzenie wiedzy, usprawnienie procesu uczenia (tanie) przy wykorzystaniu zdobyczy z działki IT. Następnie idea jest oceniana przez specjalistów i podejmuje się decyzję dotyczącą jej dalszych losów. Jeżeli projekt otrzyma zielone światło, to jest realizowany: pomysłodawca otrzyma pomoc w postaci środków, wsparcia mentorów oraz firm zaangażowanych w tworzenie akceleratora. W gronie tych ostatnich znajdziemy Microsoft, IBM i Google. Gdy pomysł zostanie wdrożony, jego autor ma być nadal wspierany, by wszystko potoczyło się zgodnie z planem i przyniosło pozytywne skutki.

Program nie wymaga od startuperów żadnych wpłat czy inwestycji. Jednocześnie jednak nie zapewni kokosów - produkty są przecież skierowane do ubogich ludzi z krajów rozwijających się. Co zatem można zyskać? Niektórym wystarczy pewnie satysfakcja: zrobiłem coś dobrego, mój projekt pomógł dzieciakom z Afryki czy Azji. Jeśli to nie wystarcza, to wskazałbym na możliwość zdobycia doświadczenia, znajomości, wiedzy, rozgłosu. Jeżeli startup okaże się sukcesem, to może się stać doskonałą bramą do innych projektów - Google czy Microsoft mogą być zainteresowane współpracą z kreatywną osobą.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

StartupakceleratorPapież