Dwa dni temu przeglądałem kolorowe gazety, w których dominują ubrania, buty dodatki oraz ich ceny. Krótko pisząc: magazyny modowe. Znawcą mody nie jes...
Dwa dni temu przeglądałem kolorowe gazety, w których dominują ubrania, buty dodatki oraz ich ceny. Krótko pisząc: magazyny modowe. Znawcą mody nie jestem, więc nie będę pisał rozbudowanych komentarzy, ale muszę przyznać, że byłem zdziwiony tym, jak niektórzy projektanci udziwniają swoje produkty - sztuka dla sztuki, próba udowodnienia, że jest się oryginalnym i tworzy coś nowego. Na siłę, ale jednak. Na rynku technologicznym też to można zaobserwować.
Bardzo niewygodne buty (chyba?), sukienki przypominające habity czy makijaż rodem z filmów SF pewnie nie są największymi udziwnieniami w branży modowej, ale i tak zastanawiają, gdy temat próbuje zgłębić osoba, która nowinki z tego poletka poznaje raz na kilka kwartałów, najczęściej biorąc do ręki kolorową gazetę. Zazwyczaj pojawia się jedno pytanie: po co? Naprawdę trzeba aż tak udziwniać i kombinować, by towar się sprzedał? Klienci wbrew logice i wygodzie kupią to, bo wygląda inaczej i jest "powiewem świeżości"?
Te pytania zadaję sobie czasem w bliższej nam działce technologicznej. Obserwuję starania niektórych firm i zastanawiam się, czy ich pomysły stanowiące doskonały przykład przerostu formy nad treścią, są w stanie przyciągnąć klientów i zapewnić firmie sukces. Choćby krótkotrwały. Czy walka o 1/10 mm grubości, dorzucenie świecącego breloka, futerału z oczami albo obrazka na tylnym panelu jest w stanie zaintrygować klientów? Pytanie nie pojawia się przypadkiem - przeczytałem dzisiaj informację o nadchodzącym smartfonie Elephone Halo.
Wspomniany model chińskiego producenta prawdopodobnie nie będzie się szczególnie wyróżniał na polu specyfikacji czy platformy mobilnej: średnia półka współpracująca z Androidem. Intrygującym dodatkiem jest w tym przypadku wykorzystanie tylnego panelu. Zostanie naszpikowany kolorowymi diodami LED, których zadaniem będzie wizualizacja dźwięku. Innowacyjne? Raczej nie - widzieliśmy to już w przeszłości, może nie w smartfonach, ale to akurat niewiele zmienia. Praktyczne? Chyba trudno wskazać tu na atut praktyczności - to raczej zabawka. O ile tylna obudowa e-ink w YotaPhone była ciekawym bonusem na tylnym panelu, o tyle rozwiązanie z modelu Halo jest... gadżetem.
Na rynku można się oczywiście wyróżnić w ten sposób, media o tym napiszą, na kilka godzin, może dni wzrośnie zainteresowanie produktem i firmą. Ale czy ktoś kupi smartfon, bo migają mu diody na tylnej obudowie? Albo czy tych osób będzie wiele? Mam spore wątpliwości. Jednocześnie rozumiem problem producentów - jeżeli nie będą udziwniać w ten sposób swoich urządzeń, to trudno będzie się przebić na rynku, wyjść z tłumu firm. Na rynku mamy obecnie spore nasycenie producentów, spora część z nich dostarcza podobne lub nawet identyczne urządzenia (czasem od jednego podwykonawcy), a to utrudnia przyciągnięcie uwagi klienta.
Dostrzegam problem i zastanawiam się, gdzie zabrnie z nim branża. Przecież to nie jest kwestia, do której przypiszemy jedynie firmę Elephone. Kombinować będą ci duzi i mali, mniej lub bardziej znani. Wielkiego skoku technologicznego w najbliższym czasie raczej nie zobaczymy, sektor się stabilizuje, więc będziemy świadkami festiwalu pomysłów pokroju Halo. Sztuka dla sztuki. Może i nie jest to szkodliwe, ale wielkich plusów trudno się doszukać
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu