Felietony

8 megapikseli, których się nie używa, czyli po co komu aparat w tablecie? [opinia]

Kamil Mizera
8 megapikseli, których się nie używa, czyli po co komu aparat w tablecie? [opinia]
30

To nie jest zjawisko nowe, a moje stwierdzenie nie odkryje Ameryki i Nobla za tę tezę nie otrzymam. Otóż od dłuższego czasu można dostrzec pewien ośli pęd producentów urządzeń mobilnych do wkładania pod maskę coraz to potężniejszych podzespołów. Obecnie podstawowym wskaźnikiem konkurencyjności produ...

To nie jest zjawisko nowe, a moje stwierdzenie nie odkryje Ameryki i Nobla za tę tezę nie otrzymam. Otóż od dłuższego czasu można dostrzec pewien ośli pęd producentów urządzeń mobilnych do wkładania pod maskę coraz to potężniejszych podzespołów. Obecnie podstawowym wskaźnikiem konkurencyjności produktu jest to, jaka jest moc procesora, czy RAMu czasem nie za mało, oraz oczywiście – nieśmiertelne podkręcanie specyfikacji aparatu. W  tym przypadku to nie popyt generuje podaż, ale zupełnie na odwrót, to producenci rozkręcają tę spiralę konsumenckiego pożądania.

Do napisania kilku słów na ten temat skłoniły mnie pogłoski i „przecieki” zalewające ostatnio internet, a dotyczące oczywiście iPada3, który już wkrótce ma mieć swoją premierę. Otóż, wśród wielu nowinek, które mają się pojawić, przyszły produkt Apple ma mieć lepszy procesor i lepszy wyświetlacz niż jego poprzednik. I akurat w tym przypadku mogę zrozumieć „potrzebę” podkręcania procesora czy jakości wyświetlania obrazu, gdyż jestem w stanie ulokować te zmiany w generalnym trendzie przekształcania się rynku gier. Bo tak naprawdę parametry sprzętowe, które obowiązywały w 2011 roku, moim zdaniem, niemal w 100% pokrywają większość funkcji tabletu, jako centrum rozrywki czy urządzenia do pracy.

Jednak patrząc na te nowe pogłoski dotyczące iPada dostrzegłem informację o nowym 8 megapikselowym aparacie, który ma znaleźć się w tym tablecie i naszła mnie refleksja – a kto w ogóle tego używa? Korzystanie z tabletu, jako urządzenia, za pomocą którego robi się okolicznościowe zdjęcia, czy to na jakiejś imprezie, czy na koncercie, czy nawet na ulicy, wydaje mi się „niewygodne”. Nawet, jeżeli nosimy zawsze ze sobą tablet (w końcu to urządzenie mobilne), to naprawdę trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której zamiast sięgnąć po telefon komórkowy, wyciągamy z torby/plecaka/torebki 10 calowe pudło i robimy nim zdjęcia. O ile więc przednia kamera w tablecie jest jak najbardziej funkcjonalna, bo służyć może nam do wideokonferencji, o tyle tylna kamera może i może być czasami wykorzystywana do robienia zdjęć, ale naprawdę wątpię, aby był sen zwiększania jej parametrów – nie czarujmy się, za każdy piksel przecież zapłacimy.

Patrząc na siebie, – od kiedy mam tablet zrobiłem za jego pomocą 2 (słownie dwa) zdjęcia, aby przetestować, jak działa aparat. W tym samym czasie za pomocą telefonu zrobiłem ponad tysiąc zdjęć.

Jasne, żadna ze mnie grupa reprezentatywna i oczywiście można wymienić katalog różnych zastosowań aparatu w tablecie. Może jestem cynikiem, ale osobiście uważam, że „podkręcanie” aparatu w tym przypadku jest kompletnie zbędne i nastawione na wyciąganie pieniędzy z kieszeni konsumentów. Nie tyczy się to tylko iPada, bo ten pęd do coraz to lepszych podzespołów, których mocy przeciętny użytkownik pewnie nawet nie wykorzysta w codziennym użytkowaniu urządzenia, to zjawisko szersze i sposób na nakręcanie popytu. W myśl tej filozofii mamy wszystko potrafiące telefony, które nie wytrzymują 24 godzin użytkowania. Oraz tablety z aparatami fotograficznymi, z których korzysta się raz na ruski rok.

Foto

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu