To nie jest zjawisko nowe, a moje stwierdzenie nie odkryje Ameryki i Nobla za tę tezę nie otrzymam. Otóż od dłuższego czasu można dostrzec pewien ośli...
8 megapikseli, których się nie używa, czyli po co komu aparat w tablecie? [opinia]
Do napisania kilku słów na ten temat skłoniły mnie pogłoski i „przecieki” zalewające ostatnio internet, a dotyczące oczywiście iPada3, który już wkrótce ma mieć swoją premierę. Otóż, wśród wielu nowinek, które mają się pojawić, przyszły produkt Apple ma mieć lepszy procesor i lepszy wyświetlacz niż jego poprzednik. I akurat w tym przypadku mogę zrozumieć „potrzebę” podkręcania procesora czy jakości wyświetlania obrazu, gdyż jestem w stanie ulokować te zmiany w generalnym trendzie przekształcania się rynku gier. Bo tak naprawdę parametry sprzętowe, które obowiązywały w 2011 roku, moim zdaniem, niemal w 100% pokrywają większość funkcji tabletu, jako centrum rozrywki czy urządzenia do pracy.
Patrząc na siebie, – od kiedy mam tablet zrobiłem za jego pomocą 2 (słownie dwa) zdjęcia, aby przetestować, jak działa aparat. W tym samym czasie za pomocą telefonu zrobiłem ponad tysiąc zdjęć.
Jasne, żadna ze mnie grupa reprezentatywna i oczywiście można wymienić katalog różnych zastosowań aparatu w tablecie. Może jestem cynikiem, ale osobiście uważam, że „podkręcanie” aparatu w tym przypadku jest kompletnie zbędne i nastawione na wyciąganie pieniędzy z kieszeni konsumentów. Nie tyczy się to tylko iPada, bo ten pęd do coraz to lepszych podzespołów, których mocy przeciętny użytkownik pewnie nawet nie wykorzysta w codziennym użytkowaniu urządzenia, to zjawisko szersze i sposób na nakręcanie popytu. W myśl tej filozofii mamy wszystko potrafiące telefony, które nie wytrzymują 24 godzin użytkowania. Oraz tablety z aparatami fotograficznymi, z których korzysta się raz na ruski rok.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu