64DD okazało się klapą, ale i tak doczekało się swojego zestawu deweloperskiego. Ten po kilkudziesięciu latach w idealnym stanie został zaprezentowany przez Shane Luisa - gotowi na kapkę archeologii?
Tak wygląda dev kit przystawki do Nintendo 64 pozwalającej odtwarzać gry ze specjalnych dyskietek
Nintendo 64 nie należy do moich ulubionych konsol. Miałem do tego sprzętu w życiu co najmniej kilka podejść - nie zaiskrzyło między nami ani w dobie emulatorów, ani oryginalnego sprzętu. Nie oczarowała mnie tamtejsza biblioteka gier, a kontroler po dziś dzień wydaje mi się nie tylko okropnie kruchym, ale też najzwyczajniej w świecie... okropnie niewygodnym. Ale uwielbiam gadżeciarską archeologię — a w miniony weekend do sieci trafiły zdjęcia przystawki dla twórców gier, która pozwała odtwarzać na Nintendo 64 gry z własnych dyskietek, mogących zmieścić nawet do 64 MB danych.
Nintendo 64 DD - Development Kit oferujący obsługę specjalnych nośników
Przystawka której devkit zaprezentował Shane Luis nigdy nie ujrzała światła dziennego poza Japonią. Jej przygoda rozpoczęła się i zakończyła w Kraju Kwitnącej Wiśni, a cały dorobek 64DD to raptem dziesięć tytułów. Kto wie - może gdyby jej losy potoczyły się inaczej, pojedynek między Sony PlayStation a Nintendo 64 wyglądałby inaczej niż ten, którego byliśmy świadkami. Oczywiście to tylko gdybanie, no ale faktem jest, że to w dużej mierze pycha Nintendo i uparta chęć kontrolowania rynku za wszelką cenę postawiła ich w tak trudnej sytuacji. Mieli swoje marki znoszące złote jaja, mieli wierną bazę fanów, ale przez ich wybory zaczęli stopniowo tracić karty przetargowe - w tym tak znaczące jak migracja serii dotychczas kojarzonych wyłącznie z ich sprzętami. Tak, mam tu na myśli przede wszystkim Final Fantasy, którego siódma odsłona stała się niekwestionowanym hitem i przez lata była wzorcowym przykładem japońskich gier RPG. 64DD w założeniu miało pomóc tam, gdzie zawodziły kartridże. Nintendo w ten sposób chciało poradzić sobie z niewielką pojemnością kartridży z których korzystała ich konsola. Te potrafiły pomieścić do 64 MB danych (choć lwia część ze względu na cenę kończyła na wariancie 64 MB), co z porównaniem do 700 MB płyt CD PlayStation wypadało śmiesznie. Dyskietki 64DD oferowały dodatkowe 64 MB — w bezpośrednim porównaniu do płyt CD to wciąż niewiele, ale patrząc na to ile wyciskano z tych kartridży, takie rozszerzenie mogło zdziałać cuda.
No dobrze, ale to jak w praktyce wyglądała sama przystawka i zawartość pudełka Development Kitu 64DD? W środku — poza samym urządzeniem czekał kartridż z dedykowanym jej oprogramowaniem oraz kilka czystych nośników, służących do zapisywania stworzonych linijek kodu:
Sam sprzęt wyglądał tak — i, podobnie jak w innych tego typu dodatkach, montowało się go pod konsolą, tworząc hybrydowego potworka o znacznie większych możliwościach:
Jako że 64DD okazało się klapą i nigdy nie opuściło granic Japonii, zestawów deweloperskich było jak na lekarstwo. Ten który zaprezentował Shane Luis jest w stanie idealnym i... fajnie, że udało się sprzęt w takim stanie zachować i udokumentować. Miła ciekawostka na dobry początek tygodnia!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu