Recenzja

3D Streets of Rage 2 — na takie porty klasyków czekamy!

Kamil Świtalski
3D Streets of Rage 2 — na takie porty klasyków czekamy!
Reklama

Powroty klasyków bywają bolesne. Kolejne porty na współczesne sprzęty często nie spełniają oczekiwań tych, którzy najbardziej na nie czekają. W przypa...

Powroty klasyków bywają bolesne. Kolejne porty na współczesne sprzęty często nie spełniają oczekiwań tych, którzy najbardziej na nie czekają. W przypadku opisywanej dzisiaj gry, czyli drugiej odsłony ekipy ze Streets of Rage, obawy były jak najbardziej uzasadnione. Wystarczy wspomnieć okropny port, który znalazł się na składance Sega Mega Drive Ultimate Collection. Od kilku tygodni SEGA coraz mocniej zaznacza swoją obecność w sieciowym sklepiku Nintendo, serwując nam tam kolejne wersje klasyków osadzone w trzech wymiarach. Był już Sonic the Hedgehog, Thunder Blade czy OutRun. Ulice Gniewu to pierwszy z „trójwymiarowych” portów z jakim miałem przyjemność się zapoznać. A już teraz wiem, że z pewnością nie ostatni.

Reklama


Dla tych z Was, którzy nigdy nie zetknęli się z serią, kilka słów wprowadzenia. Streets of Rage było poniekąd odpowiedzią SEGI na domową wersję Final Fighta, którą Capcom wydał na konsolkę konkurencji. I choć pierwszej części brakowało szlifów, to spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem graczy. W tamtych czasach proces produkcji był o wiele krótszy, zatem już w 1992 roku przedstawiono światu sequel tej, jak to zwykło mawiać się w naszym kraju, chodzonej bijatyki. Bijatyki w której przyjdzie nam przemierzać tytułowe, niespecjalnie przyjazne, ulice oraz pokonywać dziesiątki stających na naszej drodze przeciwników. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia dostaliśmy masę gier opartych na podobnym schemacie — i choć większość z nich najlepsze wcielenia miała na ogromnych automatach znanych z salonów gier, to seria Streets of Rage udowadnia że nie tylko tam można znaleźć naprawdę dobre gry w klimacie.


Co zaś jeśli chodzi o sequel? To tutaj przedstawiono nam dwóch nowych bohaterów: Maxa Thundera oraz Eddi’ego „Skate’a” Huntera — brata Adama Huntera, znanego z poprzedniej części, a w tej… porwanego. W sumie do naszej dyspozycji dostaliśmy zatem czwórkę postaci, nie zabrakło bowiem Axela ani Blaze, które wyruszą mu na ratunek i stawią czoła tajemniczemu Mr. Xowi, który jest odpowiedzialny za całe tamtejsze zamieszanie. Tradycyjnie każdą postaci charakteryzują inne zdolności, ciosy specjalne oraz umiejętności personalne. Znajdziemy tam zarówno silny i powolny typ wojownika, charakteryzujący się szybkością i zwinnością ale zadający o wiele mniejsze obrażenia, a także tych znajdujących się gdzieś pomiędzy.

Największą zmianą jakiej doczekała się gra w stosunku do poprzedniej swojej odsłony, poza zestawem nowych wyzwań rzecz jasna, jest usprawnienie i ewolucja przedstawionych tam rozwiązań. Tym razem atak specjalny nie wygląda tak samo dla każdego z bohaterów (choć wzywanie radiowozu który robił porządek gdy na planszy robiło się niebezpiecznie zawsze było wyjątkowo zabawnym rozwiązaniem, musicie przyznać) — każda z postaci dostała swój własny, indywidualny styl w tej kwestii. Choć i tutaj pozbawia ich to odrobiny energii. W sequelu dodano też znany i lubiany z innych przedstawicieli gatunku cios, który wykonujemy w biegu. Nie zapomniano także o całej palecie nowych przeciwników i broni które możemy zgarnąć na naszej drodze.


A jak w realiach znanych z 1992 roku odnajduje się port, który zadebiutowal 23 lata później? Bez sensu trzymać was w niepewności: jest znakomicie. Mimo że sam posiadam grę w oryginalnej wersji na Segę Mega Drive i regularnie ogrywam ją na telewizorze CRT (niestety póki co wyłącznie w wydaniu Europejskim, w 50mhz) muszę przyznać, że edycja 3D jest najostrzejszą i najlepiej prezentującą się wersją. Ekrany 3DSa nie są pierwszej świeżości, jednak tytuł naprawdę prezentuje się na nich z gracją. To także jedna z tych produkcji, w których tytułowy efekt 3D działa fenomenalnie. Głębia została oddana znakomicie, a całość prezentuje się znakomicie — przynajmniej w wydaniu na New Nintendo 3DS, na którym miałem przyjemność w nią zagrać. Nie jest bowiem tajemnicą, że nowa edycja handhelda w dużym stopniu poprawiła efekt 3D i nareszcie można z niego korzystać wygodnie. Warto także wspomnieć, że gra działa płynnie w 60 klatkach na sekundę, a nie zabrakło także opcji zabawy z przyjaciółmi. Niestety, ta ogranicza się do lokalnych potyczek osoby której konsola jest nieopodal, a i tak musi ona posiadać swoją kopię gry. Przez to póki co nie miałem jeszcze szansy przetestować tej opcji i przekonać się, jak radzi sobie w praktyce.

Warto też poświęcić chwilę fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, która od lat nie straciła na jakości. Kompozycje Yuzo Koshiro oraz Motohiro Kawashimy doczekały się fenomenalnej emulacji, przez co naprawdę warto zadbać o słuchawki przed rozpoczęciem przygody — głośniki konsolki, niestety, nie są w stanie oddać solidnie jakości utworów, którą uraczyli nas muzycy. Warto także wspomnieć, że w 3D Streets of Rage 2 możecie bez problemu przełączać się między różnymi wersjami regionalnymi tytułu!


Jako że gra w 2015 roku ma szansę dla wielu ze współczesnych amatorów cyfrowej rozrywki okazać się zbyt trudną, autorzy portu pokusili się o cały szereg ułatwień, które pomogą im dobrnąć do końca przygody z dumą. Jednym z nich jest casual mode, czyli jeden z poziomów trudności, który pozwoli każdego przeciwnika załatwić jednym ciosem, który położy ich na deski. Jeżeli to wam nie wystarcza, zapoznajcie się z „Fist of Death” — wówczas wystarczy dosłownie jeden cios, by pozbyć się stającego na naszej drodze przeciwnika.

3D Streets of Rage 2 to znakomity port wspaniałej gry. Gry do której, nawet po tych wszystkich latach, wraca się z ogromną przyjemnością. Tytułowy efekt 3D w końcu wygląda i działa tak, jak powinno to wyglądać od początku we wszystkich grach. Rozgrywka od lat sprawia równie dużo frajdy, natomiast piękne piksele od Kataru Uchimury i spółki prezentują się fenomenalnie na niewielkim ekranie najnowszej przenośnej konsolki Nintendo. Gra dostępna jest wyłącznie w wersji cyfrowej.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama