Felietony

3D - ślepy zaułek technologii

Karol Kopańko
3D - ślepy zaułek technologii
51

Widząc tłumy ludzi z okularami 3D na nosach, podczas CES 2012, gdzie zewsząd byliśmy atakowani obrazkami, na których grafiki „wychodziły” z ekranu (przykład powyżej) , trudno było  oprzeć się wrażeniu, że  ta technologia  już wkrótce zdominuje rynek. Jednak na wrześniowych targach IFA w Berlinie, po...

Widząc tłumy ludzi z okularami 3D na nosach, podczas CES 2012, gdzie zewsząd byliśmy atakowani obrazkami, na których grafiki „wychodziły” z ekranu (przykład powyżej) , trudno było  oprzeć się wrażeniu, że  ta technologia  już wkrótce zdominuje rynek. Jednak na wrześniowych targach IFA w Berlinie, pojawiły się pierwsze oznaki utraty wiary w powodzenie trójwymiaru. Natomiast tegoroczny CES zwiastuje nam śmierć 3D, i to najsmutniejszą, bo przez zapomnienie.

Biznes nie znosi próżni, a jego uwaga w tym roku w okamgnieniu przeniosła się na monstrualne wyświetlacze o rozdzielczości 4K, technologię OLED i przymiotnik „smart”, którego połączenie z „TV” wydaje się już nieodzowne. Ze stabilizującymi się wpływami z box office’ów, spadającym zapotrzebowaniem na filmy DVD i sprzedażą telewizorów HD osiągającą punkt nasycenia rynku, można cynicznie zauważyć, że trójwymiarowy „boom” był tylko kaprysem Hollywood (3D już kiedyś tam się nie przyjął) i producentów telewizorów, chcących znaleźć nowy sposób na wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni klientów. Dodanie nowego wymiaru było zresztą świetnym wyborem: wprowadzało zauważalne zmiany, a nie wymagało gigantycznych nakładów technologicznych. Praktycznie bez wysiłku producenci wskoczyli w 3D i zaczęli nakłaniać konsumentów do podobnego manewru. Skorzystało na tym także Hollywood, bo jeśli ktoś nie mógł sobie pozwolić na kupno nowego telewizora, wreszcie miał doskonały powód, aby wybrać się do kina i doświadczyć „niesamowitego” efektu przestrzennego.

Najważniejszym elementem było przekonanie ludzi, że 3D naprawdę jest im potrzebny do życia, a każda trójwymiarowa audycja jest doświadczeniem nieporównywalnym z „płaskim” obrazem i warto wydać kilka tysięcy na nowy odbiornik, aby być na czasie. Poszły za tym ogromne nakłady marketingowe, kilka filmów zrealizowanych w nowej technologii („Avatar”, który praktycznie sprzedał pierwszą falę zainteresowania i wzbogacony o nowy wymiar, hit sprzed lat „Titanic”) i zainteresowanie kanałów telewizyjnych nowym rodzajem transmisji. Pomimo to, wzrost popularności 3D był znikomy, większość szacunków dawała telewizorom zdolnym do wyświetlenia trójwymiarowego obrazu góra 30 % udziału w rynku, co ciekawe, nie wspominając, czy ich nowa funkcjonalność była rzeczywiście wykorzystywana.

Teraz, kiedy Samsung, Sony, Panasonic i LG ledwo wspominają podczas swoich prezentacji o „świetlanej” technologii sprzed lat, można stwierdzić, że nadszedł moment odejścia 3D w niepamięć. Nie jest, oczywiście powiedziane, że ta technologia nie zostanie z nami dłużej, ale będzie już raczej stanowiła pomijalny margines. Umarł król. Niech żyje król – a pretendentów do tego miana jest kilku, wśród nich najbardziej prawdopodobny 4K, ale także 8K i OLED.

Bardzo interesującym będzie, jak na takie rozdanie kart zareaguje - poruszający się wolniej niż rozwój technologiczny – Hollywood, będący do tej pory bastionem 3D, gdyż bilety na tego typu seanse są zwykle droższe od zwykłych. Producenci będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie czy opłaca im się kręcić trójwymiarowe filmy, skoro z dobrodziejstw dodatkowego wymiaru nie będzie można skorzystać także w domu, za pomocą kupionego na Blu-ray’u filmu.

Foto: 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

4K3d