Ludzie uwierzyli, że Rosja... tak naprawdę nie zaatakowała Ukrainy. To pokazuje, jak bardzo nie potrafimy weryfikować docierających do nas informacji.
20 lat edukacji na nic. Dzięki internetowi dziś uwierzymy w dowolne kłamstwo
Sytuacja na Ukrainie, wojna, która ma tam miejsce, to moment niezwykle trudny oczywiście przede wszystkim dla mieszkańców okupowanych terenów i osób, które mają tam rodzinę i bliskich. Jednak jest to też trudny moment dla świata, ponieważ to od jego działań, pomocy Ukrainie i jej mieszkańcom, dostawy broni, amunicji oraz podjętych działań politycznych zależą dale losy Europy, jej granic i tego, jak w najbliższym czasie będzie wyglądało życie milionów osób. Nie można zaprzeczyć, że pomoc płynąca z każdej strony do Ukrainy nie byłaby tak szczodra, gdyby nie drastyczne i wręcz dramatyczne obrazki, które widzimy codziennie dzięki social mediom. Bombardowanie obiektów cywilnych, atakowanie bezbronnych cywili ciężką bronią, zdjęcia i filmy potwierdzające bestialstwo Rosjan można bez problemu znaleźć w sieci i niestety - ilość wzrasta z każdym dniem trwania tej napaści.
Jednak ta kryzysowa sytuacja pokazuje, jak kluczowe jest weryfikowanie faktów
Tam, gdzie olbrzymie emocje, konflikt i widmo potencjalnej zagłady nuklearnej, tam też wcześniej czy później pojawią się "alternatywne" wizje rzeczywistości. Nie od dziś wiadomo, że teorie spiskowe stanowią jeden ze sposobów radzenia sobie z traumatycznymi zdarzeniami, więc wcześniej czy później należało się ich spodziewać także i w przypadku wojny za naszą wschodnią granicą. Jednak każdą teorię "coś" wywołuje, nie biorą się one z powietrza.
W tym wypadku świetnym wręcz przykładem jest sytuacja, w której Fox News, zdawałoby się duża i poważna stacja telewizyjna wyemitowała materiał w którym widać dwóch mężczyzn, trzymających kartonowe repliki karabinów. Według Fox News miał być to film pokazujących broniących się Ukraińców.
Naturalnie, film od razu zaczął krążyć po Twitterze, zdobył masę retwittów i komentarzy. Te z kolei dotyczyły głównie jednej tezy - że konflikt na Ukrainie został wymyślony i nie istnieje naprawdę. Że to wszystko jest manipulacją dla jakiegoś politycznego celu. Choć w głowie mi się to nie mieści, w jakiś sposób ludzie dali radę wywnioskować, że... Putin wcale nie zaatakował Ukrainy. Nie ma wojny, nie ma bezlitosnego mordu ludności cywilnej, na Kojów i Charków nie lecą bomby zabronione Konwencją Genewską a Putin nie jest zbrodniarzem wojennym.
Dla klaryfikacji - wspomniany materiał faktycznie pochodzi z Ukrainy, jednak pochodzi z kilku dni przed inwazją i pokazuje Ukraińców trenujących z wykorzystaniem kartonowych replik karabinów. Takie treningi przeprowadza się w momencie, w którym brakuje uzbrojenia. Jednak taka narracja, choć prawdziwa, nie jest tak emocjonalnie nacechowana jak pomysł z tym, że tak naprawdę na Ukrainie nie ma żadnej wojny. Oczywiście, można winić Fox News za wpadkę i mówić, jak ważne jest by weryfikować źródła, tak jak to robi chociażby CNN. Ich materiał na temat tego w jaki sposób potwierdzają oni autentyczność każdego filmu z Ukrainy jest naprawdę warty obejrzenia.
Jednak jestem zdania, że gdyby nie Fox News, to jakakolwiek inna stacja by popełniła podobny błąd i fala i tak rozlałaby się po internecie. Oczywiście, fake newsy istniały, istnieją i istnieć będą. Miałem jednak wrażenie, że w momencie, w którym dosłownie cały zachodni świat patrzy na Ukrainę, uda się, dzięki wzajemnej weryfikacji uniknąć sytuacji w której ktoś tworzy alternatywną rzeczywistość na podstawie źle dobranego i nie skorygowanego materiału.
Aczkolwiek - jedna ze stron jest żywo zainteresowana, aby takie fake newsy i teorie spiskowe powstawały
Do tej pory w kwestii wojny informacyjnej Rosja przegrywa każdą walkę na każdym froncie. Świat nie uwierzył w ani jedno słowo płynące z ust Putina, jego status jako agresora, zbrodniarza wojennego i osoby która powinna znaleźć się na śmietniku historii jest niepodważalny. Świadczą o tym konwoje z bronią, amunicją i wyposażeniem które docierają do Kijowa i innych miast z każdego zakątka świata.
Jednak to wsparcie może zostać zachwiane, jeżeli w mediach zaczną pojawiać się niesprawdzone informacje. Rosyjskie trolle pracują mocno by takie ziarno zwątpienia zasiać. Czy to o okrążeniu i odcięciu Kijowa, czy o ucieczce prezydenta Zełeńskiego. Fakt, że informacje te (chociaż bardzo szybko zdementowane) dały radę dotrzeć do sporej grupy ludzi pokazuje, że dzisiejszy internet to miejsce w którym uwierzymy we wszystko. Niestety, ale kiedy weryfikowanie źródeł, trzeźwa ocena informacji i reagowanie na nią mają największe znaczenie, ponieważ od reakcji zachodu na materiały z wojny zależy to, czy Ukraina przetrwa, pokazujemy, że 20 lat nauki odnośnie tego, by zwyczajnie nie wierzyć wszystkiemu co widzimy w internecie i kwestionować to, co się pojawia (zwłaszcza, że mamy do tego narzędzia) poszło niestety w las.
W momencie pisania tego tekstu Rosja atakuje nadajniki telewizyjne. Mam szczerą nadzieję, że dzięki m.in. temu, że Elon Musk uruchomił nad Ukrainą Starlinka oraz dostarczył tam odbiorniki, komunikacja świata z Ukrainą nie zostanie zakłócona nawet w przypadku gdy internet stacjonarny i BTSy przestałyby działać. Patrząc na doniesienia z Ukrainy wydaje mi się, że tylko umiejętność tamtejszych urzędników w Ministerstwach dementujących i prostujących informacje które pojawiają się w sieci pozwala nam nie paść ofiarą propagandy.
Bez tego przebieg tej wojny mógłby być zupełnie inny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu