Choć wydarzenia, które wspominam w niniejszym materiale miały miejsce 15 lat temu, warto, choć na chwilę powrócić do nich pamięcią. To właśnie wtedy, jako polscy internauci, przekonaliśmy się dobitnie, jak dzięki nieroztropnemu korzystaniu z sieci, można skrzywdzić niewinną osobę.
15 lat temu Polacy przekonali się, jak internet może zniszczyć życie. Jakieś wnioski?
W 2009 roku nie znaliśmy jeszcze możliwości narzędzia deepfake czy sztucznej inteligencji. By móc kogoś skompromitować w sieci, trzeba było zdobyć autentyczne nagranie. Jak doskonale wiemy, niejednokrotnie tego typu działania kończyły się powodzeniem. Niezależnie od tego, w jaki sposób nagrania były przejmowane, ku uciesze spragnionej taniej rozrywki gawiedzi trafiały do sieci. Poufne materiały mogły wyciec, gdy dana osoba nie podchodziła należycie do kwestii bezpieczeństwa w sieci. Można było również stać się ofiarą ataku hakerskiego. Co jednak w sytuacji, gdy za wyciek nieprzychylnych treści odpowiada policjant, czyli osoba, której w teorii powinniśmy okazywać niemal bezgraniczne zaufanie?
18 lipca, czyli w dniu publikacji niniejszego materiału, przypada rocznica śmierci pani Jadwigi. To właśnie ona stała się ofiarą policjanta, który chcąc być internetowym śmieszkiem, sprawił, że jej życie zamieniło się w koszmar. Starsi użytkownicy internetu zapewne doskonale znają tę historię. Postanowiłem, że przedstawię ją również młodszym czytelnikom. Ku przestrodze i pamięci o tym, że wszystko, co zostało opublikowane w sieci, prawdopodobnie już nigdy z niej nie zniknie.
Jak, z pomocą policji, przerażona staruszka stała się obiektem drwin w internecie?
Była jesień 2009 roku. Pani Jadwiga dostrzegła, jak na polu należącym do jej syna płonie kopa siana. Jako że ich gospodarstwo było już wielokrotnie podpalane, postanowiła niezwłocznie powiadomić policję, w nadziei na schwytanie piromana. Miała wówczas 82 lata i zmagała się z poważnymi problemami ze słuchem. Nie chcąc tracić cennego czasu, do rozmowy z dyżurującym policjantem nie założyła aparatu słuchowego. Efektem braku urządzenia wspomagającego narząd słuchu była rozmowa, która przebiegła w sposób nieskładny. Pani Jadwiga nie rozumiała, co mówi do niej policjant, dlatego na podstawie strzępków słów starała się zgadywać i odpowiadać na wyczucie.
Jeden z policjantów, którego tożsamości nigdy nie udało się ustalić, uznał, że nagranie przejętej utratą siana na paszę dla bydła starszej kobiety jest śmieszne. Do tego stopnia, że warto opublikować je w internecie. Co gorsza, bez jakiejkolwiek anonimizacji. Na nagraniu słychać imię i nazwisko osoby proszącej o interwencję. Pada również jej adres zamieszkania. Co stało się później, gdy dane pani Jadwigi wpadły w ręce niepowołanych osób? Łatwo się domyślić.
Poważne konsekwencje śmiesznego nagrania
Jak zmieniło się życie pani Jadwigi, odkąd nagranie z prośbą o interwencję policji trafiło do internetu? Momentami stawało się prawdziwym piekłem. Wspomnienia wracały zwłaszcza nocą, wraz z przerwanym snem, gdy pod dom podjeżdżała na sygnale straż pożarna. Dlaczego tak? Ktoś znowu postanowił być jak śmieszna babcia z internetu i zawiadomić straż o pożarze pod jej adresem. Tak interwencje te wspomina córka pani Jadwigi w rozmowie z Gazetą Lubuską:
Ludzie dobrze się bawią, a my spać spokojnie nie możemy. Ileż to już razy w środku nocy, pod dom podjeżdżała straż na sygnale.
Jakby tego było mało, okolice gospodarstwa pani Jadwigi zaczęli nawiedzać zaciekawieni fani, którzy chcieli na własne oczy przekonać się, jak wygląda nieruchomość pod adresem wskazanym w opublikowanym nagraniu. Pełne ręce roboty miał również lokalny listonosz, który często dostarczał bohaterce nagrania korespondencję od fanów. Oczywiście nie zawsze utrzymaną w przyjaznym tonie.
Co gorsza, również lokalna społeczność, najbliższe sąsiedztwo poszkodowanej staruszki, nie zawsze reagowało właściwie. Jak wspomina córka pani Jadwigi, nie wszyscy sąsiedzi okazywali współczucie. Wielu miało ubaw po pachy.
Przed miejscowym sklepem ludzie wytykali nas palcami, pokazywali sobie w telefonach nagrania. Jedni współczuli, inni mieli ubaw na całego.
Policja przeprasza i płaci, nagranie żyje do dziś
Czy sprawę nagrania, którego bohaterką jest pani Jadwiga, udało się kiedykolwiek doprowadzić do końca? I tak i nie. Od strony prawnej, dzięki wielkiej determinacji profesjonalnego pełnomocnika pani Jadwigi, sprawę udało się skutecznie sfinalizować. Konto policji zostało uszczuplone o odszkodowanie w wysokości 40 tysięcy złotych (plus odsetki i koszty sądowe), a miejscowy komendant podpisał się pod opublikowanymi w Gazecie Lubuskiej przeprosinami.
Co stało się z nagraniem, które przecież miało zostać usunięte z sieci? Wciąż jest dostępne do odsłuchania i to w wielu kopiach. Najpopularniejsza z nich, dostępna na platformie YouTube ma obecnie prawie 9 milionów wyświetleń.
Nie potrafimy uczyć się na błędach
Czy przypadek pani Jadwigi sprawił, że polscy internauci zmądrzeli i bardziej racjonalnie podchodzą do tego, co zdarza im się publikować w sieci? W żadnym wypadku. Nagrania kompromitujące niewinne osoby pojawiają się w internecie regularnie. Co gorsza, często ich autorami są przedstawiciele młodzieży w wieku szkolnym. Nawet w ostatnich miesiącach mogliśmy obejrzeć nagrania i transmisje na żywo ze znęcania się nad niewinnymi rówieśnikami. Wiek uczestników tych zajść niejednokrotnie szokował.
Dziś, w rocznicę śmierci pani Jadwigi, którą z całą pewnością można nazwać jedną z pierwszych ofiar internetowego hejtu w Polsce, chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy to czytają, o rozsądek w publikowaniu czegokolwiek w internecie. Reguła, o której już wspomniałem, wciąż obowiązuje. Coś, co raz trafi do sieci, prawdopodobnie pozostanie tam na zawsze. Naszą rolą jest, by nie tylko nie publikować szkodliwych treści, ale też skutecznie im przeciwdziałać.
W jaki sposób? Przede wszystkim nie powiększając ich zasięgu kolejnymi wyświetleniami i udostępnieniami. Algorytmy mediów społecznościowych, widząc popularność danego materiału, będą ją tylko zwiększać. Musimy o tym pamiętać. Jeśli widzimy materiał, który może kogoś krzywdzić, nie odtwarzajmy go ponownie, nie udostępniajmy dalej, nie komentujmy. W zamian za to zgłośmy go do moderacji, bo być może dzięki temu uda się go usunąć z internetu, zanim stanie się viralem.
Niech wspomniany przypadek pani Jadwigi będzie przestrogą dla wszystkich tych, którzy nie potrafią dostrzec granicy ludzkiej krzywdy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu