Zazwyczaj nie myśli się o pierwotnym przeznaczeniu urządzeń codziennego użytku, a jednak może być ono całkiem fascynujące. Przedstawiamy rzeczy, których używam na porządku dziennym, a które powstały dla astronautów. Obalimy też jeden mit.
Życie jest pełne niespodzianek. Pamiętacie, gdy pierwszy raz się okazało, że ta szafka pod kuchenką gazową nie służy do przechowywania blach, tylko podtrzymywania temperatury jedzenia? Albo, że wystarczy spojrzeć na stan paliwa, aby zobaczyć przy obrazku dystrybutora strzałkę, pokazującą gdzie mamy wlew paliwa. Są to drobne rzeczy, których używamy codziennie, a jednak tak mało o nich wiemy. Tak samo jest z ich pochodzeniem, wiele z nich, nie powstało z myślą o nas.
Te rzeczy miały po prostu poprawić życie w kosmosie
Zacznijmy może od czegoś z gatunku najciemniej pod latarnią. Jest szansa, że właśnie korzystacie z urządzenia, które używa technologii zaprojektowanej przez NASA. W kosmosie potrzeba rzeczy drobnych i energooszczędnych. Teraz jest to łatwiejsze, ale w 1990 trzeba było opracować nowy rodzaj sensora. Astronauci mieli robić zdjęcia, ale technologia nie była zadowalająca. Stworzono więc CMOS, energooszczędny i efektywny sensor do aparatów. Siedzi teraz w waszych telefonach i aparatach.
Okularnicy nie mają łatwego życia. Nie dość, że bez nich jesteśmy w tarapatach, to jeszcze są one delikatne i trzeba stale chuchać i dmuchać. Tutaj się zmieszały dwie rzeczy. Szklane soczewki może były stylowe, ale ich rozbicie było dużym problemem, plus i koszty nie były małe. I tak mamy 2024 i wszyscy używamy ramek z plastikowymi szkłami. Plastik jest lekki, łatwiejszy w wykonaniu i tańszy. Tylko że łatwo się rysuje. Tutaj wkroczyła NASA i potrzeba stworzenia warstwy odpornej na zarysowania dla wizjerów hełmów skafandrów. Prace rozpoczęto we wczesnych latach 80.
Jedzenie dla astronautów musi być lekkie, pożywne, a do tego bezpieczne. Zatem w jednej chwili dostaliśmy dwa rozwiązania. Liofilizowana żywność uratowała skórę podróżujących w kosmos. Była lekka, można było zapakować jej więcej i zachowywała większość wartości odżywczych. Z kolei skrupulatne procedury testowania jedzenia... Stworzyły wytyczne dotyczące produkcji żywności na Ziemi. Nie jest to namacalne odkrycie i w ogóle z perspektywy naszych czasów brzmi dziwnie określanie oczywistości odkryciem, jednak pół wieku temu, standardy były trochę inne.
Słuchawki bezprzewodowe i inne narzędzia bez kabli, nie byłyby możliwe, gdyby nie organizowano wyprawy na Księżyc w celu innym niż tylko sobie naszego satelitę pooglądać. Naukowcy chcieli przebadać powierzchnię księżyca, do czego potrzebne były próbki z powierzchni i spod niej. Tylko trudno sobie wyobrazić astronautów biegających z przedłużaczem, aby było jak podłączyć wiertarkę. We współpracy z Black & Decker powstało urządzenie pobierające mało energii, które działało ze specjalną baterią. Jak już jedno urządzenie było bez kabli, to los pozostałych został przesądzony. Ten wynalazek popchał też do kolejnego, bardzo nam znajomego. Wszak pył kosmiczny najłatwiej było wciągać! Z tego powodu, patrząc dzisiaj na pionowe, niewielkie i lekkie dysony, możemy podziękować NASA.
Jednym z najpowszechniej używanych wynalazków jest to, które spowszedniało do takiego stopnia, że serio nikt się nad nimi nie zastanawia. Za to w latach 70., NASA musiała współpracować z szeregiem instytucji i wojskiem na czele, aby dać nam GPS. Technologia rozwija się do dzisiaj i ratuje nas w prawie w każdej sytuacji.
Chociaż NASA w pełni nie brało w produkcji udziału, w pewnym sensie, możemy agencji podziękować za dzisiejsze sneakersy. Były inżynier NASA Marion "Frank" Rudy, zabrał swoją wiedzę na temat tworzenia kosmicznego obuwia, ułatwiającego chodzenia w kosmosie i zastosował podobną technikę modelowania dla Nike Air.
A jak ktoś już się zmęczy chodzeniem w swoich ulubionych sportowych butach, może się napić czystej wody i w duszy podziękować wyprawom w kosmos. Od początku wiedziano, że priorytetem będzie filtrowanie wody. Tam na górze jej nie ma, lecz dla astronautów jest dosłownie sprawą życia i śmierci. Naukowcy nie pozostawili zadania bez rozwiązania, dzięki czemu korzystamy do dzisiaj i my.
Słynny mit o kosmicznym długopisie
W internecie krąży historia z czasów kosmicznego wyścigu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Pokazuje jak Amerykanie nastawieni na postęp, wydali miliony dolarów w celu wynalezienia... Kosmicznego długopisu, dzięki czemu to ich astronauci byli wyposażeni w bezpieczny produkt. Podczas gdy radzieccy kosmonauci, polegali na poczciwym ołówku.
Cóż... Nie wszystko w tej opowieści jest prawdą. Istnienie długopisu jest faktem, jednak pozostała część historii już nie. Ołówek został odrzucony przez obydwie strony. Grafit nie tylko się łamał, ale jest materiałem łatwopalnym. Takim, którego nikt nie chciał w maszynach po tragedii Apollo 1. Do NASA zgłosił się Paul C. Fisher z gotowym rozwiązaniem, to jego firma, podobno, zainwestowała milion dolarów w stworzenie kosmicznego długopisu. Sama agencja kosmiczna, nie włożyła w to centa (tym bardziej po kontrowersji, jaką wywołał wśród opinii publicznej, zakup 32 ołówków automatycznych za 4000$).
Urządzenie Fishera jest do dzisiaj używane w kosmosie. Zarówno przez Amerykanów jak i Rosjan, a także Himalaistów. Długopis nie polega na grawitacji, lecz azocie, który tworzy ciśnienie wypychające tusz. Działa nawet do -30 stopni, pod wodą i oczywiście w kosmosie! Gdzie nie obchodzi go w ogóle istnienie grawitacji. Proces jego tworzenia, również imponuje.
To tylko kilka z wielu wynalazków, bez których nie widzimy obecnie rzeczywistości. Przenośne komputery, oczyszczacze powietrza, termometry, a nawet gałki analogowe w kontrolerach dla konsol, to tylko kolejne przykłady z wielu. Dzięki NASA!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu