Mobile

Już tak bardzo jesteśmy zombie, że telefony muszą nam mówić, żeby... patrzeć pod nogi?

Krzysztof Rojek
Już tak bardzo jesteśmy zombie, że telefony muszą nam mówić, żeby... patrzeć pod nogi?
Reklama

Czy już dotarliśmy do momentu, w którym tak bardzo nie potrafimy oderwać się od telefonu, że nie patrzymy, gdzie idziemy? Według Google... tak.

Smartfony zmieniły sposób w jaki żyjemy i w tym stwierdzeniu nie ma ani krztyny przesady. Po ręką mamy narzędzie pozwalające w jednej chwili skontaktować się z każdym znajomym, niezależnie od tego, gdzie jest, przesłać mu zdjęcie czy przeprowadzić wideokonferencje. Narzędzie, które pozwala się za pomocą jednego kliknięcia podzielić się pomysłem z całym światem. Kto dziś korzysta z map, jeżeli mamy GPS w telefonie. Kto nosi przy sobie latarkę, osobny aparat foto, czy notatnik. Takich generycznych zalet smartfona mógłbym podać wiele. Chodzi mi po prostu o to, że wciąż istnieją na świecie ludzie, którzy potęgi tych małych urządzeń nie rozumieją, przez co świat wciąć zalewają memy, jak to "współczesna młodzież" to niewiele więcej niż bezmózgie zombie wpatrzone w sześciocalowy ekran. Przez lata uważałem takie karykatury za naprawdę spore przerysowanie - widzę jak smartfonów używa moje najbliższe otoczenie, widzę, jak używają ich ludzie na ulicy. Póki co - nie ma jakichś poważnych sygnałów świadczących o tym, że coś jest nie tak. Teraz jednak dochodzę do przeświadczenia, że być może nie przyglądałem się wystarczająco uważnie.

Reklama

Google wypuszcza aplikację, która mówi, żebyśmy patrzyli dokąd idziemy

Od jakiegoś czasu Google promuje swoje rozwiązania z zakresu cyfrowej równowagi, mające za zadanie pomóc użytkownikom korzystać ze smartfona rozsądnie. O ile informacje o tym, ile korzystamy z telefonu oraz możliwość nakładania sobie pewnych ograniczeń jak najbardziej rozumiem, o tyle nowe funkcje, które firma dodaje, są dla mnie dosyć niepokojące. Oto bowiem jedną z nowości, które Google dodało dla telefonów z linii Pixel jest "Heads Up". Nie jest to bardzo skomplikowana funkcja i prawdopodobnie będzie ona używała żyroskopu by określić, czy użytkownik się porusza (podobnie jak robi to miernik kroków)  i wyświetlała monit o tym, że w tym momencie użytkownik nie powinien patrzeć się w telefon, tylko przed siebie, by przypadkiem nie wejść na jezdnie, słup bądź inną osobę.


Kiedy dowiedziałem się, że taka funkcja faktycznie trafi do smartfonów Google, w pierwszej chwili zacząłem się zastanawiać, komu ona byłaby w ogóle potrzebna. Potem jednak naszła mnie krótka chwila refleksji - jeżeli taka funkcja nie byłaby przydatna, to Google nie poświęcałoby sił i środków na jej stworzenie. A jeżeli użytkownicy smartfonów faktycznie potrzebują informacji na ekranie, która przypomina im o tak prostej i podstawowej czynności jak patrzenie przed siebie kiedy się idzie, może faktycznie w tych wszystkich karykaturach dzisiejszej młodzieży zapatrzonej w smartfony jest więcej prawdy, niż chciałbym sam przyznać. Może faktycznie doszliśmy już do tego etapu, w którym nie potrafimy sami zadbać o tak podstawowe aspekty naszego bezpieczeństwa i będziemy musieli polegać na smartfonie, żeby uważał za nas.

Nie wiem jak dla was, ale dla mnie taka wizja jest nieco... przerażająca.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama