Pierwszą i jak się okazało jedyną samochodową nawigacją jaką kupiłem, było Mio Moov 200. Były okolice 2006 roku, sprzęt służył mi przez dobrych kilka ...
Żegnaj samochodowa nawigacjo
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Pierwszą i jak się okazało jedyną samochodową nawigacją jaką kupiłem, było Mio Moov 200. Były okolice 2006 roku, sprzęt służył mi przez dobrych kilka lat. Wygrzebałem go ostatnio z szuflady i próbuję sobie przypomnieć kiedy tam wylądował. Oczywiście wyparł ją smartfon.
Nigdy nie celowałem w najdroższe modele. Nie interesowało mnie ich „hackowanie”, wrzucanie do nich filmów, wgrywanie Automapy i inne cuda, które wyprawiano na forach traktujących o samochodowych nawigacjach. Sprzęt miał doprowadzić mnie z punktu A do punktu B i wspomniany model wywiązywał się z tego zadania świetnie. W którymś momencie mapy przestały być aktualne, aktualizacja oczywiście płatna, ale i to specjalnie mi nie przeszkadzało. Miałem znajomego, który w okolicach 2007 roku opowiedział mi jak w Polsce aktualizuje się mapy. Kiepsko opłacani studenci na kacu ogarniają sprawę tak, by wyrobić się z czasem, a ręczne poprawki nanoszą niezbyt dokładnie. Szczególnie kiedy dzień wcześniej „impreza była gruba”. Ostatecznie moje Mio kiepsko zniosło zmiany temperatur i niektóre plastiki wygięły się na tyle, że część obudowy potrafiła odskoczyć - bateria natomiast starczała na tyle, by zdążyć podłączyć ładowarkę do slotu na zapalniczkę.
Dumałem nad zmianą, zapoznawałem się z różnymi modelami - w tym z zachwalanymi sprzętami TomToma. Doceniałem rady, ale za najfajniejszą opcję modeli tej firmy uznałem możliwość dołożenia głosu Lorda Vadera. Taki był ze mnie GPS-owy klient. Ostatecznie nie zdecydowałem się na zakup kolejnego urządzenia - choć oferty były atrakcyjne cenowo. Był to czas kiedy ludzie bardzo chętnie kupowali nawigacje, więc i wybór miałem dość szeroki. Ktoś ze znajomych zaczął jeździć ze smartfonem. Spróbuję - pomyślałem.
Na przerzucenie się na smartfonową nawigację największy wpływ w moim przypadku miało dodanie nawigacji do mapek Google. Próļowałem coś kombinować bez nich - ba, myślałem nawet nad dokupieniem specjalnego nadajnika GPS do PlayStation Portable, ale to nie było to. Właśnie dopiero opcja nawigacji w Google Maps sprawiła, że przekonałem się do tego rozwiązania. Używam tychże mapek po dziś dzień, choć to chyba najgorsza nawigacja dostępna na Androidzie i iOS. Wierzę jednak, że googlowskie mapy są na tyle aktualne, że nie wywiozą mnie na manowce. Oczywiście zdarzyło mi się na nich jechać drogą, której oficjalnie nie ma - ale przecież to może zdarzyć się w każdej nawigacji, tak? Ze śmiesznych sytuacji - iPhone 4S zagrzał mi się kiedyś po drodze nad morze - czarna obudowa, w dodatku otulona silikonową osłonką i promienie słoneczne (nawet przez szybę), to nie jest najlepszy pomysł.
Ostatnimi czasy przeglądam i testuję również inne programy - już na Androidzie. Posiadam telefon o przekątnej ekranu 5,9” więc i komfort takiego rozwiązania jest dość duży. Celuję głównie w aplikacje darmowe - używam nawigacji sporadycznie, więc i wydawanie dodatkowych pieniędzy na abonamenty jest mi nie na rękę. Spodobała mi się nawigacja Panoramy Firm, fajny był też NaviExpert (testowałem przez 7 darmowych dni), dziś Sygic - słyszę na jego temat różne opinie. Podobają mi się nasze rodzime wariacje - Yanosik i Rysiek WidziMisie. Nigdy nie miałem CB radia, więc nie jestem wkręcony w klimat informowania kogokolwiek o radarach czy patrolach. Ale zdarzyło się już, że i jedna, i druga aplikacja ostrzegła mnie o nieznanym radarze. Staram się jeździć przepisowo (i wszystkich do tego zachęcam), ale nie od dziś wiadomo jak w Polsce wygląda kwestia radarów, montowanych szczególnie na terenach małych gmin. One nie mają poprawiać bezpieczeństwa, ale kierować strumień pieniędzy do budżetów. Chyba nie taki był zamysł.
Rezygnacja z dedykowanych nawigacji na rzecz smartfonów czy kompaktowych tabletów to kolejny dowód na to, że uniwersalne urządzenia wypierają dedykowane sprzęty. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nawigacja to nawigacja i jest często zwyczajnie lepsza od smartfonowych aplikacji. Ale podobnie jak w kwestii muzyki, dla wielu osób liczy się przede wszystkim wygoda. Smartfon jest w kieszeni, nie jest kolejnym wydatkiem, a dla niezbyt wymagających użytkowników w zupełności wystarczy. Chociaż jeżdżenie z moim Mio wspominam bardzo dobrze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu