Apple

Żegnaj przeglądarkowy Gmailu. Polymail to najlepsza aplikacja pocztowa na Maka

Paweł Winiarski
Żegnaj przeglądarkowy Gmailu. Polymail to najlepsza aplikacja pocztowa na Maka
Reklama

Informacja o zamknięciu Mailboxa sprawiła, że całkowicie zrezygnowałem z używania aplikacji do obsługi maili. Nie mam nic przeciwko pracy na Gmailu w wersji przeglądarkowej, ale nie ukrywam, że od jakiegoś czasu szukałem dobrej aplikacji pocztowej na OSX. Znalazłem Polymaila i na tym swoje poszukiwania mogę zakończyć.

Polymail to w zasadzie dzieciak, który wciąż tkwi w becie - przeznaczona na OSX aplikacja stworzona przez Brandona Foo, Brandona Shina i Shahana Khana w 2015 roku. Inspiracją do powstania Polymaila był wspomniany wyżej Mailbox (autorstwa Dropboxa). W krótkim czasie Polymailowi udało się zgarnąć kilka nagród, w tym chociażby tytuł aplikacji roku 2015 od portalu The Next Web. I chociażby to było powodem mojego zainteresowania programem.

Reklama

Naszym celem jest stworzenie najprostszej, pięknej i potężnej aplikacji na desktopa i mobile. Dziś jesteśmy podekscytowani tym, że do nas dołączyłeś.

Takimi słowami przywitał mnie email, w którym znalazłem kod do bety Polymaila.

Prosto, schludnie i ładnie

Na pierwszy rzut oka Polymail przypomina Mailboxa, autorzy nie przesadzili więc wskazując aplikację od Dropboxa jako swoją inspirację. Przy pierwszym uruchomieniu poproszono mnie o założenie konta, a następnie podpięcie swojej poczty email. Nie zapomnijcie najpierw pogrzebać w ustawieniach poczty wysyłanej i włączyć pop oraz imap - w przeciwnym wypadku skrzynkę faktycznie da się do Polymaila podłączyć, ale niczego z niej nie wyślecie. Od razu przywitały mnie cztery kolumny - w pierwszej standardowe zestawienie poczty odebranej, archiwum, kosza, spamu, wiadomości wysłanych. Wszystkie opisane prostymi, choć ładnymi i kolorowymi ikonami - w tym przeczytaj później i wyślij później, o których za chwilę. Druga kolumna to nagłówki i fragmenty maili, trzecia ich treść, czwarta natomiast wyświetla zarówno najnowsze działania na poczcie, jak i ostatnio używane załączniki (tę można również ukryć). Przydatność tej ostatniej trudno podważać, często mam problemy z wyszukiwaniem przesłanych plików z poziomu gmailowej poczty www, Polymail ratuje mi tym natomiast skórę.

Aplikacja jest schludna i przejrzysta, nie ma zbędnych fajerwerków graficznych czy irytujących wstawek. Nawet kolorystyczni nie ma potrzeby niczego zmieniać - skrajnie lewa kolumna z „menu” skrzynki ma ciemny kolor świetnie odstaje od reszty appki. Polymail posiada oczywiście pojawiające się w prawym górnym rogu ekranu powiadomienia, które możecie też wyłączyć. Schludna ikona w docku powiadomi Was natomiast o liczbie nieprzeczytanych maili.

Przydatne „gadżety”

Gdyby Polymail był tylko powieleniem pomysłów przeglądarkowego Gmaila, nie widziałbym większego sensu jej używania. Tymczasem okazuje się, że jest tu przynajmniej kilka bajerów, które w prosty i wygodny sposób ułatwiają korzystanie z poczty.

Kapitalnie działa funkcja unsubscribe, dzieki której nareszcie mogłem pozbyć się niechcianej korespondencji. Sami doskonale wiecie jak działa wypisywanie się z newsletterów czy spamu reklamowego wysyłanego po założeniu konta chociażby w polskich sklepach internetowych. Zalewu tego typu maili możecie się pozbyć bezpośrednio z poziomu Polymaila, ale najlepsze i tak jest to, że funkcja działa również na nadawców, od których uwolnienie się graniczy niemal z cudem.

Bardzo żałuję, że świat zrezygnował z powiadamiania mnie, czy odbiorca przeczytał moją wiadomość. Tym bardziej doceniam tę funkcję w Polymail. Oczywiście to dla mnie dodatkowe powiadomienia, dlatego fajnie, że śledzenie listu można włączyć w stosunku do konkretnej wiadomości i nie trzeba grzebać i przełączać funkcji w ustawieniach całej korespondencji wychodzącej.

Reklama

Na pewno zdarzyło się Wam wysłać wiadomość, a następnie się rozmyślić - chociażby w sytuacji, gdy zapomnieliście czegoś dodać lub dopisać. Minizawały znikają, dzięki funkcji cofnięcia wysłanej wiadomości. Oczywiście częste jej używanie sprawi, że część użytkowników przestanie sprawdzać maile przed wysłaniem - ale lepiej możliwość mieć niż potem płakać.

Reklama

Bardzo fajnie prezentuje się możliwość wysyłania i czytania wiadomości w późniejszym czasie. Po kliknięciu na maila wystarczy wybrać pomarańczową ikonę budzika, następnie określić czas odczytania wiadomości i mail ląduje w specjalnej zakładce „przeczytaj później”. Podobnie sprawa wygląda z wysyłaniem poczty - można śmiało wybrać datę i godzinę wysyłki, co na pewno przyda się osobom planującym tego typu działania.

Artykuł opatrzyłem zrzutami z testowej skrzynki, na Polymaila przerzuciłem się jednak zarówno ze skrzynką służbową, jak i prywatną. Przestawienie się na opisywaną aplikację zajęło mi kilkanaście minut, po których wylogowałem się z przeglądarkowego klienta poczty i póki co nie zamierzam do niego wracać. Choć Polymail wciąż jest w becie, nie zauważyłem problemów i bugów - choć oczywiście pewnie za jakiś czas coś się przytnie lub wykrzaczy - takie uroki bety. Na chwilę obecną mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że jeśli szukacie jakiegoś klienta poczty na OSX, nie znajdziecie nic lepszego. Do bety Polymaila zapiszecie się tu - ja na swój kod czekałem około dwóch dni.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama