Apple

iPhone nie musi być najlepszy i najpopularniejszy - ważne, że przyciąga wielkie pieniądze

Maciej Sikorski
iPhone nie musi być najlepszy i najpopularniejszy - ważne, że przyciąga wielkie pieniądze
Reklama

Pod koniec ubiegłego tygodnia zastanawiałem się, czy iPhone'a można uznać za produkt premium. Wywiązała się dyskusja, pojawiły się różne opinie, nie brakowało komentarzy w stylu bredzisz. Możliwe, że to prawda. Ale zdania zaprezentowanego w tamtym tekście nie zmieniam. Nie oznacza to jednak, co podkreślałem już w tamtym wpisie, że chcę deprecjonować ten sprzęt, kpić z producenta. Nie o to chodzi. I tym razem mam coś da fanów marki - dowód na to, że inne firmy mają czego zazdrościć korporacji z Cupertino.

Udziały w rynku a udziały w zyskach

W komentarzach do poprzedniego wpisu niektórzy pisali, że Apple w skali globalnej ma kilkanaście procent rynku. To prawda, chociaż nie twierdziłem inaczej. Te kilkanaście procent daje firmie drugą pozycję w sektorze, wyprzedza ją jedynie Samsung. Ale kto wie, jak to będzie wyglądać w przyszłości? Jeśli Koreańczycy z Południa będą tracić, a Apple uda się np. pod koniec roku wkręcić dobry wynik z iPhonem 7, to może przynajmniej w kwartalnym zestawieniu wskoczą na pozycję lidera? Przed rokiem firmy osiągnęły przecież bardzo podobny wynik sprzedaży (mowa o liczbie sprzedanych urządzeń, a nie ich wartości).

Reklama

Można zakładać taki scenariusz, ale jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że... Apple pewnie nie narzeka na drugą pozycję i nie zabiega za wszelką cenę, by to zmienić. Nadal nie wprowadzili do oferty budżetowego sprzętu, który mógłby podkręcić wynik. Bo nie o liczbę sztuk tu chodzi - najważniejsza jest zarabiana kasa, a pod tym względem Apple nie ma sobie równych. Do tekstu dołączam kilka wykresów, na jednym z nich widać udziały w zyskach czerpanych z rynku mobilnego. Rezultat Apple? Ponad 90%. Na Samsunga przypada kilkanaście procent. Kolosalna różnica.

Ktoś stwierdzi, że nie ma to większego sensu: 91+14 daje wynik przekraczający 100, a przecież o procentach tu mowa. To prawda, ale w takich wyliczeniach czasem bierze się pod uwagę rezultaty ujemne. A że konkurencja Apple dokłada do biznesu mobilnego, to słupki Apple i Samsunga rosną. Na dobrą sprawę, wiele to nie zmienia - jak byśmy tego nie liczyli, amerykańska korporacja zdeklasuje rywali. Ci ostatni starają się, zdaniem wielu osób, proponują bardziej innowacyjne produkty niż Apple, potrafią oczarować klienta, ale... No właśnie, zawsze jest jakieś "ale".

Na podwórku Apple bez zmian, w świecie Androida ostry zjazd

Pora na kolejne wykresy. Tym razem średnia cena sprzętu z iOS oraz tego z Androidem. Zacznijmy od zielonego robota. Widzimy schodki i nie powinno tu być zdziwienia - sięgnijcie pamięcią do początku bieżącej dekady. Ile trzeba było zapłacić za dobrej jakości smartfon? Sprzęt, który oferowałby płynną pracę i dzięki temu cieszył się powodzeniem? Teraz to samo pytanie warto przenieść na współczesny rynek. Widać przepaść. kiedyś tani smartfon był synonimem kiepskiej jakości i powolnej pracy. Dzisiaj już tak nie jest - solidny sprzęt można kupić za kilkaset a nie kilka tysięcy złotych.

Jasne, w sprzedaży nadal są flagowce LG, Samsunga czy HTC, które do tanich urządzeń nie należą (z naszej, polskiej perspektywy). Ale na rynku znajdziemy też mnóstwo produktów ze średniej i niższej półki, są słuchawki za kilkadziesiąt dolarów, których nie brakuje w Afryce, Ameryce Łacińskiej czy Azji. W efekcie średnia cena poważnie spadła. Efekt ostrej konkurencji. Przestaje dziwić, że firmy dokładają do tego biznesu (to powinno zainteresować ludzi, którzy piszą, że Microsoft wykańcza producentów sprzętu, a Android jest zbawieniem).

Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że rynek dojrzał - widać to po wynikach sprzedaży smartfonów. Ale czy to oznacza, że średnia cena sprzętu przestanie spadać? Pewnie nie będzie to tak zauważalne, jak wcześniej, różnice mogą być mniejsze, lecz o stabilizacji chyba nie ma sensu na razie mówić - sam pisałem o smartfonach za kilkanaście dolarów, one mogą ciągnąć wynik w dół. Jednocześnie trudno uwierzyć w to, że będzie się sprzedawać coraz więcej smartfonów z najwyższej półki. Patrząc na to wszystko, łatwiej zrozumieć, skąd wziął się np. dramat HTC czy gorsze wyniki Samsunga.

A teraz rzut oka na podobne wykresy dotyczące iOS - widzimy ostry zjazd? Przez jakiś czas średnia cena spadała, ale wciąż była wysoka, a ostatecznie... zaczęła wracać do starych poziomów. Sprzęt Apple nie poddaje się prawom, które rządzą resztą rynku. Gdy inni walczą o każdego dolara, korporacja z Cupertino jest w stanie wykręcać wyniki wywołujące szok. I trzeba przy tym podkreślić, że firma zarabia pieniądze głównie na rynku mobilnym - najważniejszym silnikiem jest iPhone, kolejne to aplikacje i iPad. Mobile nie stanowi tu dodatku czy jednego z równorzędnych filarów. To fundament.

Robią swoje

Potęga i dominacja Apple jak na na dłoni. Ich siłą jest nie tylko to, że sprzedają dużo - ważniejszy jest fakt, że potrafią sprzedawać relatywnie drogo. Konkurencja musi spuszczać z tonu, a gigant z Cupertino podnosi ceny (większy iPhone, iPad Pro) i przyciąga coraz więcej klientów. Firma nie poddała się zmianom na rynku i to przynosi korzyści. Można przy tym założyć, że wbrew apokaliptycznym wizjom dotyczącym korporacji, w najbliższych latach nic złego się jej nie stanie - klientów nie ubędzie, na konta nadal będą wpływać miliardy dolarów. W każdym miesiącu...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama