Przed kilkoma dniami Google zaktualizowało swoją fotograficzną usługę. Jest ona poprawiana i usprawniana dość regularnie, dlatego nikogo nie dziwią nowości w aplikacjach mobilnych czy przeglądarkowej wersji usługi. Tym razem jednak zmiany poszły w dwóch przeciwnych kierunkach - wraz z pojawieniem się funkcji, której wyczekiwałem, Google postanowiło po raz kolejny przearanżować interfejs aplikacji. I nie jest to dobra zmiana.
Zacznijmy może od pozytywnej wiadomości, która nie mogła zostać dodana w lepszym momencie - oczywiście z mojej perspektywy. Dokładnie przed kilkoma dniami na moim koncie w Zdjęciach Google zostały wygenerowane automatycznie filmy z kilku wyjazdów, które choć bardzo mi się spodobały, nie były idealne. Bez zawahania usunąłbym kilka zdjęć i zastąpiłbym je, w niektórych przypadkach wybrałbym inną muzykę w tle.
I właśnie dokładnie takie możliwości Google przygotowało dla użytkowników Photos, dlatego gdy tylko dowiedziałem się o tym fakcie po raz kolejny utwierdziłem się w dokonaniu właściwego wyboru. Niestety, po otwarciu aplikacji na smartfonie i ujrzeniu jej najnowszej odsłony zmartwiły mnie ostatnie działania Googlersów. O ile poprzednim razem dokonane zmiany rzeczywiście ułatwiły nawigację i uczyniły ją bardziej intuicyjną, tak tym razem nie do końca jestem w stanie zrozumieć, jaki cel przyświecał inżynierom odpowiedzialnym za rozwój aplikacji.
Od razu zauważalną zmianą jest zniknięcie przycisku FAB z wyszukiwarką, który jest przecież znakiem charakterystycznym stylu Material Design. Zamiast niego w górnej części interfejsu pojawił się pasek znany z głównej aplikacji Google, na który przeniesiono także ikonkę "hamburgera" pozwalającą rozwinąć boczny panel nawigacyjny. Po tapnięciu na pasek naszym oczom ukazuje się zwykła lista z rekomendacjami wyszukiwań generowana przede wszystkim na podstawie danych EXIF z naszych zdjęć, takich jak lokalizacja czy data.
Można podejrzewać, że Google podjęło decyzję o takich zmianach na podstawie zebranych opinii oraz danych i jest to co najmniej bardzo prawdopodobne. Zadziwia mnie jednak brak spójności, o którą tak walczy Google i którą tak ambitnie firma starała się uzyskać u deweloperów. Korzystając dziś z innych aplikacji od Google, jak Hangoutsy czy Gmail, po prostu się wie, że używa się aplikacji prosto od Google. W ich historii również pojawiały się przeróżne "perypetie" związane z interfejsem, lecz cel i kierunek w którym zmierzają zmiany był bardzo konkretny. Tym razem raczej trudno jest wywnioskować, co wpłynęło na taki krok i czy zmiany dosięgną innych aplikacji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu