Muszę przyznać, że to co dzisiaj przeczytałem na Techcrunch lekko mną wstrząsnęło. Arrington opisuje jak po konferencji w Niemczech, jakiś nieznany o...
Wydaje się, że to wydarzenie przebrało miarę, Arrington opisał w tym samym poście również inne sytuacje które mu się przytrafiały - jedną z najgorszych było grożenie śmiercią jemu i jego rodzinie. Facet posuwał się do telefonów maili oraz wypisywał groźby na swoim blogu. Okazało się, że człowiek który groził twórcy Techcrunch ma już kartotekę na policji i posiadał broń. Oprócz tak ekstremalnych przykładów nienawiści normalne dla niego stało się czytanie bezzasadnie krytycznych i agresywnych opinii na temat jego i współpracowników TC.
Można powiedzieć, że Arrington przez swoją popularność zyskał sobie bardzo dużo wrogów - to jednak nie usprawiedliwia zbydlęcenia frustratów którzy podejmują się takich czynów jak przemoc fizyczna na facecie który jedyne co robi to pisze z pasją o technologia i startupach. Przyznam, że nie wyobrażam sobie sytuacji przez którą musiał przechodzić Arrington będąc oplutym a wcześniej straszony przez jakiegoś psychopatę - i wszystko z powodu tego, że staje się on popularny i wybija się poprzez swoją postawę, komentarze oraz to co na co dzień robi.
Przykład Arrngtona jest też dla mnie sygnałem iż nie można ignorować "nienormalności" w internecie. Chamstwo, zachowanie obraźliwe czy też agresywne muszą być tępione z całą surowością. W przeciwnym wypadku wyrosną później kolejni frustraci , którzy będą czuli się bezkarni i posuwali się w swoich czynach coraz dalej.
Arrington zapowiedział na razie miesiąc urlopu od pisania aby nabrać dystansu do całej sprawy i zastanowić się nad tym co dalej. Mam szczerą nadzieję, że po przerwie wróci on do prowadzenia swojego bloga - bo czego by nie mówić o TC to jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych serwisów o IT i stratupach na świecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu