Ciekawostki technologiczne

Za selfie nie przepadam, ale projekt "GIGA Selfie" przypadł mi do gustu

Maciej Sikorski
Za selfie nie przepadam, ale projekt "GIGA Selfie" przypadł mi do gustu
5

Selfie przestało być intrygującą nowinką i modą, stało się elementem codzienności: aparat zawsze jest pod ręką, widać, jak wychodzi się na zdjęciu, praktycznie nie płaci się za to pstrykanie, więc można produkować fotki masowo. Ze wszystkim(i). To zjawisko jakoś szczególnie mnie nie uwiodło, cieszę...

Selfie przestało być intrygującą nowinką i modą, stało się elementem codzienności: aparat zawsze jest pod ręką, widać, jak wychodzi się na zdjęciu, praktycznie nie płaci się za to pstrykanie, więc można produkować fotki masowo. Ze wszystkim(i). To zjawisko jakoś szczególnie mnie nie uwiodło, cieszę się nawet, że kijki do selfie są usuwane z przestrzeni publicznej, ale jednocześnie doceniam pomysł Australijczyków na wykorzystanie potencjału tkwiącego w zdjęciach tego typu. GIGA Selfie to nie tylko chwyt marketingowy - sam chętnie bym skorzystał z tego rozwiązania.

Raz na jakiś czas znajdę się na selfie, zawsze z kimś, bo sam nie wyciągam telefonu, by strzelić sobie fotę w windzie, na moście, w komunikacji miejskiej czy w toalecie. Fanów takiej formy uwieczniania swojego życia nie potępiam - niech każdy robi to, co lubi. Jednak wszystko w granicach rozsądku - jeśli ktoś macha wokół siebie selfie stick i nie bierze pod uwagę, że innym może to przeszkadzać, to sprawy mają się już inaczej. Dobrze, że parki rozrywki, stadiony, a zwłaszcza muzea zabraniają używania tego wynalazku - jest bezpieczniej i normalniej.

Przejdźmy do tematu właściwego: GIGA Selfie. Australijczycy stworzyli to z myślą o Japończykach, do nich kierują akcję promującą pomysł, to ich chcą w ten sposób ściągnąć do swojego kraju (jako turystów). Podejrzewam jednak, że ludzie z innych państw, nawet bardzo oddalonych od Kraju Kwitnącej Wiśni (kulturowo i geograficznie), też będą zainteresowani "usługą". Nie zdziwię się, jeśli pomysł zostanie skopiowany i pojawi się także w Europie albo w USA. Już nie tylko jako sposób na zrobienie szumu wokół jakiegoś miejsca, ale po prostu metoda na zarobienie pieniędzy. Bezpośrednio.

Owa usługa polega na robieniu zdjęć. Turysta staje w wyznaczonym miejscu, korzysta z dedykowanej aplikacji, a ulokowany w oddali aparat robi mu zdjęcia, które następnie są przesyłane pod wskazany adres internetowy. Jest selfie, ale nie przypomina ono tego robionego z kija czy z ręki - człowiek staje się niewielkim elementem na zdjęciu panoramicznym. Wcześniej trudno było w pojedynkę wykonać coś takiego, teraz wystarczyć ma kilka kliknięć. Po co komuś zdjęcie, na którym trudno go rozpoznać? Wyjaśnia to film umieszczony w tekście - jedno zdjęcie to część większej układanki, efekt daje dopiero seria fotosów, w której np. oddalmy się od fotografowanej osoby. Wygląda całkiem nieźle, jest się potem czym chwalić - zwłaszcza, gdy przestrzeń wokół jest atrakcyjna wizualnie.

Jak już wspominałem, takie platformy, zestawy do robienia selfie z oddali, mogą być niezłym pomysłem na robienie kasy w popularnych turystycznie miejscach. Klik, zdjęcie, klik, kupuję stworzone materiały, klik, wysyłam jedną z fotek jako analogową pocztówkę do cioci, klik, krótki film ląduje na Facebooku. Nie sprzeda się? Pewnie niektórzy pukali się w głowę, gdy słyszeli, że pomysłem na biznes jest kij, do którego przyczepi się smartfon, by robić nim zdjęcie. Kilka lat później człowiek przechadza się po wielkich targach technologicznych i widzi masę stanowisk, na których głównym towarem są kijki do selfie...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

fotografiaAustraliaZdjęcie