YouTube

YouTuber pokazał zwłoki samobójcy, a YouTube promował to wideo

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Podobno to telewizja robi zasięgi na tragediach i zaciera ręce gdy może pokazać kontrowersyjne materiały. Podobno w opozycji do tych praktyk stoi YouTube, szczególnie młodzi twórcy umieszczający na platformie swoje materiały. Warto czasem obalić ten mit i pokazać, że w sieciowym serwisie nie jest wcale lepiej i można robić zasięgi na zwłokach znalezionych w lesie. A nieświadomy algorytm wypchnie jeszcze ten film do kategorii "polecane".

YouTube, w przeciwieństwie do telewizji, to miejsce na materiały każdego rodzaju. Nisze, w których stacje nie widzą pieniędzy, nie są zagospodarowane. W przypadku YT tworzenie właśnie w takiej niszy może okazać się strzałem w dziesiątkę. To również miejsce, w którym można się uzewnętrznić prowadząc pamiętnik wideo. I to zdaje się czasami być główną cechą, która zachęca odbiorcę do śledzenia treści konkretnego twórcy. Możliwość wirtualnego uczestnictwa w jego życiu jest czymś, czego w klasycznej telewizji dostać nie można. A jeśli nawet ktoś próbuje, granica między dwoma światami jest dla widza nie do przeskoczenia.

Reklama

Logan Paul to popularny YouTuber, który może pochwalić się 15 milionami subskrybentów. To też YouTuber, który pokazał zwłoki wisielca. W pełni świadomie, a w promocji tego materiału pomógł sam YouTube. Tak, też nie mogłem uwierzyć kiedy się o tym dowiedziałem.

Przekroczona granica

Niedawno było głośno o PewDiePie - najpopularniejszym youbuterze na świecie. Afera dotyczyła materiałów uznanych za filmy propagujące nazizm. Ostatecznie wybuchła wielka afera, a od twórcy odwrócili się najwięksi reklamodawcy. Mogłoby się wydawać, że to całe zamieszanie odbije się na YouTube pozytywnie, otworzy trochę oczy władzom serwisu i zachęci do lepszej moderacji umieszczanych na platformie materiałów. Żaden automat nie jest nieomylny i w wielu przypadkach wyłapuje nie to, co trzeba - pozostawiając na platformie materiały, które nie powinny się tam w ogóle znaleźć. I właśnie film Logana Paula jest jednym z nich.

Młody twórca wybrał się do Aokigahara, o którym swego czasu Krzysztof Gonciarz zrobił świetny materiał. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że podczas jego nagrywania istniało ryzyko natknięcia się na zwłoki. Dlaczego? Aokigahara zwany jest również lasem samobójców - chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.

Mamy więc młodego twórcę w śmiesznej żółtej czapce z wielkimi oczami, jego znajomych i kamerę. Cały vlog trwa około 15 minut, założeniem tej wyprawy miało być humorystyczne poruszenie “nawiedzonego aspektu” lasu Aoikigahara - co już samo w sobie wydaje się być żenujące. Nie porównuję oczywiście takiego miejsca do cmentarza i trudno wymagać podobnego zachowania, ale można było ugryźć temat tego miejsca trochę inaczej.

Z tych 15 minut kluczowy jest jednak moment, w którym młodzi ludzie znajdują...samobójcę, wisielca. Zwłoki wiszą, wygląda na to, że człowiek odebrał sobie życie tego samego dnia, rano. Co w takiej sytuacji robi popularny twórca? Nagrywa swoją reakcję, swoje pierwsze wrażenia nadmieniając, że to dla niego coś nowego. Żenujące. Pojawia się na szczęście fragment mówiący o powadze sytuacji, depresji - youtuber przestrzega przed marginalizowaniem problemu. Co jednak z tego, skoro chwilę później potrafi z całej sytuacji zażartować. Trudno ocenić co jest gorsze - sam fakt niewyłączenia kamery, późniejszy okraszony odpowiednią muzyką montaż, czy upublicznienie finalnego materiału.

Film został przez Logana Paula usunięty, wspomniany fragment znajdziecie jednak bez problemu w sieci.

YouTube promuje film ze znalezionym samobójcą

To nie koniec historii. Domyślacie się pewnie jak działają algorytmy YouTube. Mamy popularny kanał, który bardzo często zamieszzcza filmy szybko zdobywające wyświetlenia - to takie koło, które po prostu się kręci niezależnie od treści. Mamy jednak kontrowersyjny materiał opatrzony chwytliwym tytułem. Sumując to wszystko dostajemy...umieszczenie materiału z wisielcem w trendujących materiałach, czyli wypchnięcie go do widzów przez sam serwis. Algorytm, który w założeniu ma chronić przed nieodpowiednimi treściami promuje materiał, w którym można obejrzeć zbliżenia na sine dłonie samobójcy. Można zobaczyć jak zwłoki wiszą przywiązane do drzewa, jak twórca robi zbliżenia na postać - z wymazaną twarzą. Czy znajomi samobójcy mogliby go poznać? Myślę, że tak. Doskonale widać w co był ubrany. Wiem, że przecieracie teraz oczy ze zdziwienia, wcale nie jestem zaskoczony. To jeszcze napiszę jak zatytułowano film

Reklama

Znaleźliśmy zwłoki.

Przeprosiny

Jak zapewne się domyślacie, przeprosili wszyscy. YouTuber zaznaczył, że jego intencją nie było naganianie widzów i czerpanie korzyści z czyjejś tragedii. Dodał, że chciał tym filmem poruszyć temat samobójstw, podnieść świadomość publiczną tematu. Przykro mi kolego, ale materiałem w takiej formie nie da się tego zrobić.

Przeprosił też oczywiście YouTube. Treść stanowiska serwisu jest jednak bezosobowa i wygląda jak przeklejanie formułki. Że serwis zabrania umieszczania brutalnej zawartości i że współpracuje z instytucjami zajmującymi się problemem samobójstw. Zero refleksji i wytłumaczenia dlaczego film z takim tytułem i z taką treścią znalazł się na liście promowanych materiałów.

Reklama

Refleksja po fakcie to za mało

Gdyby to była transmisja na żywo i faktycznie nie udałoby się nie pokazać znalezionych w lesie zwłok samobójcy, nie byłoby w zasadzie tematu. Wtedy dużo zależałoby oczywiście od osoby za obiektywem - czy odwróciłaby wzrok i przerwała nadawanie, czy raczej starała się pokazać jak najwięcej. Ale to emocje, sam nie chcę wiedzieć jakie - a te często przysłaniają zdrowy rozsądek.

Młody YouTuber będący autorem całego zamieszania takimi chwilowymi emocjami nie może się jednak zasłonić. Obejrzałem ten film, widziałem zbliżenia i “pierwsze wrażenia”, w których Logan Paul opowiada o swoich emocjach, mając na głowie śmieszną żółtą czapkę. Są zbliżenia, pokazano sine ręce. Po nagraniach twórca wrócił do domu, zmontował ten materiał, dodał do niego muzykę. Mógł go zupełnie inaczej zmontować, mógł nagrać inny - opowiedzieć tę smutną historię, przestrzec innych przed takimi decyzjami - bez pokazywania zwłok. Nie zrobił tego. Przepraszam to za mało, szczególnie przy takich zasięgach.

Są pewne granice, które w tym wypadku zostały przekroczone.

źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama