Podobno teleobecność za pośrednictwem robotów jest coraz popularniejsza w korporacjach. Może sprawdzi się równie dobrze na obcych planetach?
Sygnał z Ziemi na Marsa
Ziemia się porusza, Mars się porusza… a więc odległości między tymi dwoma ciałami niebieskimi mogą być różne w zależności od tego, w jaki sposób się ustawią względem siebie w danej chwili. Dlatego najkrótszy czas w jakim sygnał radiowy doleci z Ziemi do Marsa może wynosić około 4 minuty, albo w przypadku najdłuższego wariantu może to być około 24 minut. Można sobie z tym poradzić, ale jednak trzeba przyznać, że nikt nie lubi mieć lagów.
Sam preferuję, kiedy informacja na temat tego co robię np. w grze multiplayer, nie potrzebuje zbyt dużo czasu na wędrówki do serwera i z powrotem… a dokładniej mówiąc, powinny to być co najwyżej ułamki sekundy, bo tylko wtedy granie ma sens. Niestety ludzie, którzy wysyłają komendy np. do dronów znajdujących się na powierzchni Marsa nie mogą pozwolić sobie na taki komfort. Nie mogą wybrzydzać i powiedzieć, że „wrócą jak będzie lepszy ping”. Zamiast tego wykazują zrozumienie, że takie są limity Wszechświata i nie mogą liczyć na sygnał wędrujący szybciej niż prędkość światła…
Upgrade sprzętu
A może jakiś lepszy komputer pomoże? Więcej pamięci? Większy talerz radiowy… czy co tam jeszcze można wymyślić? Nie? Szkoda… To może upgrade w innej postaci? Po prostu skróćmy drogę sygnału. Wyślijmy ludzi na orbitę Marsa i niech tam siedzą, wtedy sygnał nie będzie potrzebował ani 24 minut, ani nawet 4 minut… a co najwyżej sekundę.
Trzeba zrobić porządną puszkę, w której będzie można zamknąć ludzi, a ci nie odczują żadnych negatywnych skutków związanych z przebywaniem w kosmosie. No… albo odczują, ale będą wystarczająco zminimalizowane. Dzięki temu zyskamy nowy, pośredni tym eksploratorów Układu Słonecznego: jeszcze nie są gotowi do tego, żeby faktycznie gdzieś lądować, ale i tak dokonują czegoś nowego, ponieważ sterują robotami na powierzchni Marsa i robią to bez absurdalnych lagów.
Dan Lester
Współautor artykułu opublikowanego na łamach Science Robotics, Dan Lester jest zdania, że eksploracja obcej planety w taki sposób to po prostu inne podejście do tematu:
To naprawdę inny sposób patrzenia na kosmiczną eksplorację. Dla wielu ludzi słowo eksploracja jest oparte na takich rzeczach jak niebezpieczeństwo, ryzyko, odwaga, heroizm, a jeżeli brakuje tych rzeczy to nie ma mowy o prawdziwej eksploracji.
Jednak Lester podkreśla, że jeśli celem naszej eksploracji nie jest budowanie legend, a po prostu zdobywanie lepszej wiedzy na temat jakiegoś miejsca, wtedy opcja związana z teleobecnością na Marsie może być łatwiejsza i bardziej wydajna.
Łatwiejsza eksploracja
Nikt nie mówi, że miałoby to być rozwiązanie na zawsze… po prostu zdobywanie Marsa małymi kroczkami może okazać się bardziej przystępne, zwyczajnie łatwiejsze. Gdyby miało to pozwolić na ogromne przyspieszenie badań tego miejsca i ewentualne przygotowanie przyszłej bazy dla prawdziwych kolonizatorów, właśnie poprzez wykorzystanie do tego zdalnie sterowanych robotów, to… czemu nie. Jedni mogą obierać super bezpieczne warianty, drudzy niech lecą na wariackich papierach. Ja po prostu jestem ciekaw kiedy gatunek ludzki zacznie naprawdę kolonizować to miejsce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu