Felietony

Wyłączyli mi prąd i nic nie dało się zrobić

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

Skłamałbym mówiąc, że to pierwsza awaria prądu jaką przeżyłem. W moim, tak jak i w Waszych życiach, było ich kilkadziesiąt, może kilkaset - ale chyba dopiero kilka dni temu zrozumiałem jak bardzo uzależniliśmy się od elektryczności.

Ogromna awaria prądu sparaliżowała Mokotów. Z powodu odcięcia zasilania nie kursowało metro pomiędzy Wilanowską a Kabatami, a także tramwaje na Puławskiej w okolicach Wyścigów. Wielu mieszkańców nie miało światła, problemy były też w biurach i sklepach. Jak wytłumaczył dostawca energii, awarię spowodowało uszkodzenie kabla.

Reklama

- pisało 13 lutego TVN Warszawa na swoim portalu.

Faktycznie, w godzinach przedpołudniowych południowa część Warszawy została odcięta od prądu. Teoretycznie nie rzuciło się to od razu w oczy, w końcu to nie noc gdzie nagle zgasłoby światło w okolicy, pozostawiając przestraszonych mieszkańców w ciemnościach. Któraś z ekip budowlanych pracujących przy Galerii Mokotów uszkodziła zakopany pod ziemia przewód, odcinając dużą część miasta od elektryczności. Zanim udało się przepiąć okolicę na inny kabel, minęło kilka godzin - choć z tego co czytałem, niektórzy bez elektryczności żyli raptem kilkadziesiąt minut.

Wszystko mam na prąd

Pech chciał, że podczas awarii wracałem akurat do domu - mieszkam na Mokotowie. Nie jest to żadne "fancy" osiedle, ale przed parkingiem mam szlaban. Zgadnijcie czy udało mi się wjechać pod blok? Oczywiście, że nie, a nawet gdyby ów szlaban się otworzył, nie wjechałbym do garażu, którego brama też jest na prąd. Zapytałem ochrony czy nie można jej otworzyć ręcznie, dowiedziałem się że mam nie próbować i że się nie da. Ok, na szczęście znalazłem miejsce gdzieś dalej na osiedlu i poszedłem do domu. Widziałem jeszcze kobietę z dzieckiem, która z tego co słyszałem spieszyła się do lekarza - oczywiście nie była w stanie wyjechać z garażu, ochrona też niewiele jej pomogła. Zamówiła jednak szybko taksówkę i odjechali. Grunt to nie załamywać rąk.

Doszedłem więc do klatki i...nie udało mi się do niej wejść. Winowajca - oczywiście domofon, który bez prącu nie zwolni zamka. Czy mam ze sobą klucz do klatki? Oczywiście że nie, skoro domofon i "pikacz" zawsze działają, odchudziłem pęczek noszonych w kieszeni kluczy. Ktoś na szczęście wychodził, skorzystałem z okazji - czując się trochę jak przestępca, który chce wejść tam, gdzie nie powinien. Kolejnym niedziałającym urządzeniem była oczywiście winda, czekała mnie więc wycieczka po schodach, a mieszkam dość wysoko - ale spoko, schody to zdrowie, choć może akurat bez plecaka z dwoma komputerami, statywu, aparatu i dodatkowej torby z ciężkimi rzeczami.

Zabranie się do pracy też nie było możliwe, na baterii gamingowy laptop wytrzyma przy montażu Adobe Premiere ile? 20, może 30 minut? A gdzie monitor, bez którego już napradę cięzko mi się cokolwiek "skleja". W domu nie ma też internetu, w końcu modem-router podłączony jest do gniazdka. Zostaje smartfon, który też nie pociągnie zbyt długo jako hotspot.


Bez prądu nie ma pracy

To był ten moment, kiedy cały Mordor na Domaniewskiej odetchnął z ulgą. Poza zapasowymi generatorami, które zasiliły światła w korytarzach i na parkingach nic nie działało. Do mniej wymagającej pracy wystarczy naładowany wcześniej ultrabook, który swoje wytrzyma. Tylko co ci biedni ludzie mieli robić bez internetu, który przecież z uwagi na brak prądu nie działał.

Reklama

Co tam ludzie w pracy - nie działało metro, tramwaje, światła na skrzyżowaniach. To niesamowite, że uszkodzenie jednego przewodu jest w stanie pozbawić dużą część miasta prądu - szczególnie, że to przecież dzielnica "biznesowa", gdzie swoje siedziby ma cała masa wielkich, nowocześnie działających firm.

Grunt to Prund

Prąd w gniazdku już lata temu stał się dla nas tak naturalny, że nie zwracamy na niego uwagi...do momentu aż go zabraknie. O ile brak telewizji czy radia jestem w stanie przeżyć organizując sobie wolny czas inaczej, to ogólna awaria elektryczności w dużym mieście jest w stanie sparaliżować życie mieszkańców. W nowych blokach i nowych osiedlach nie da się wyjechać autem z garażu, zwykły szlaban staje się przeszkodą. W placówkach medycznych lekarz nie dostanie się do systemu, przez co nie wypisze na przykład recepty (nie sprawdzi ubezpieczenia w systemie). Na szczęście wiele placówek ma awaryjne zasilanie, niedawna awaria prądu na Mokotowie pokazała natomiast jak to wygląda w praktyce.

Reklama

I teraz wyobraźcie sobie, że podobna sytuacja ma miejsce za kilka lat, a Wy pokochaliście ideę inteligentnego domu, powoli się do niej przyzwyczajacie, nie wyobrażacie sobie życia bez Internet of Things. Braknie prądu, a Wy jesteście sparaliżowani - nie możecie do domu wejść, nie możecie z niego wyjść. Zamknęły się łazienka i lodówka - jesteście w potrzasku. Słaba wizja, prawda? Warto pomyśleć o tym instalując kolejne elektroniczne gadżety, które uzależniają od elektryczności.

grafika:
SergeyNivens/Depositphotos
alphaspirit/Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama