Batalia między komputerami stacjonarnymi, a laptopami trwa w najlepsze od kilku lat. W sumie trudno wyłonić jednogłośnie zwycięzcę, jednak podzielę się z Wami moimi przemyśleniami po dwóch latach bez tradycyjnego "blaszaka'. Czy zmiana na bardziej mobilny sprzęt miała sens?
Ponad rok bez komputera stacjonarnego. Czy sam laptop zdaje egzamin?
Magia rozbudowy
Zacznę od najważniejszego skojarzenia, które nasuwa mi się na myśl po usłyszeniu słów komputer stacjonarny. Tak, zdecydowanie pozwalał on na swobodę modyfikacji i sam wielokrotnie zmieniałem w swoim poszczególne podzespoły, aby wszystkie nowe gry działały płynnie, nawet w rozdzielczości HD, ale żeby liczba klatek na sekundę nie spadała poniżej 45-50. Wtedy czułem pewnego rodzaju spokój. W końcu jeżeli coś stanie się zbyt mało wydajne i nie będzie już wystarczyć do mojego użytkowania, to będę w stanie to szybko wymienić.
Szczerze mówiąc, teraz mi tego brakuje. Już nieco ponad rok posiadam wyłącznie laptopa, chociaż dokładniejszym określeniem byłoby laptopy. Oprócz gamingowej maszyny (nie dostrzegam elementów gamingowych za wyjątkowych czerwonych wstaek) korzystam też z poczciwego, biznesowego Thinkpada X121e, sprawnie radzącego sobie na Lubuntu, oraz Acer Switch 10, który jeszcze nawet dobrze znosi upływ czasu. Mój główny komputer służy mi do wszystkiego, dokładnie tak samo jak stary PC: pisania, montowania filmów, programowania, grania i przeglądania internetu.
Szum i gorąc
Z perspektywy czasu boli mnie nie tylko brak możliwość łatwej wymiany procesora i karty graficznej (Nvidia Geforce GTX960M, czyli zmodyfikowany GTX750 Ti, nie jest szczytem marzeń), ale również kultura pracy. Fizyki się nie oszuka. Stosunkowo mała obudowa musi w sobie pomieścić wszystkie podzespoły, które znajdują się blisko siebie. Oczywiście całość jest chłodzona aktywnie, lecz procesor z linii HQ z TDP na poziomie 45 W ma swoje wymagania. Przy bardziej obciążających zadaniach laptop staje się po prostu głośny. W takim samym scenariuszu mój stary komputer był o wiele bardziej kulturalny i w programach testujących radził sobie znacznie lepiej pod obciążeniem. Brak tak odczuwalnego thermal throotlingu to istotna różnica.
Nie bez znaczenia pozostaje również sam dostęp do części. W laptopach jest on utrudniony, chociaż ta wada nie dotyczy samych modeli biznesowych, gdzie z zestawem podstawowych narzędzi, można dotrzeć do każdego elementu. W razie naprawy wiąże się to z wyższymi kosztami, jeżeli zdecydujemy się wysłać sprzęt do serwisu. W końcu nie każdy poradzi sobie z naprawą na własną rękę.
Opłacalność
Teraz skupimy się na samej cenie. Wskutek całej gorączki kryptowalut, zawirowań wokół produkcji kości pamięci, złożenie porządnego PC wcale nie jest tak opłacalne, jak było jeszcze rok temu, i nic nie zapowiada powrotu do tamtej, pięknej sytuacji, Obecnie chcąc złożyć mocny zestaw, trzeba przygotować się na wydatek kilku tysięcy złotych, ponieważ znalezienie dobrego GPU to wydatek co najmniej dwóch tysięcy złotych, chyba że satysfakcjonuje nas GeForce GTX1050 Ti, nawet nieźle dostępny i aktualnie najbardziej opłacalny. Nagle laptopy stały rozsądną opcją. Podobnie jak konsole, tylko wciąż Xbox czy Playstation nie zastąpi nam komputera - jeszcze Excela nie wspierają.
W dodatku jestem zadowolony z przejścia na laptop z jednej przyczyny. W końcu mogę łatwo przenosić się z miejsca na miejsce i nawet jestem w stanie pokusić się o pracę z dala od ładowarki, ale nie na dłużej niż cztery, pięć godzin. Mimo wszystko to wciąż wolność względem konieczności bycia ciągle przywiązanego do gniazdka. Pozytywnie oceniam również kompaktowość całego zestawu - całość zajmuje znacznie mniej miejsca. Niektórzy narzekają na wielkość ekranów w tych urządzeń, ale jaki problem podpiąć do nich zewnętrzny monitor?
Z perspektywy ponad roku, mogę napisać już z przekonaniem, że zmiana blaszaka na laptop to był bardzo dobry krok. Owszem, ceną mobilności jest niższa wydajność, jednak w Premiere Pro nie mogę narzekać na komfort pracy, podobnie w PyCharm, Eclipse czy R Studio, a większość gier da się uruchomić w wystarczającej liczbie fpsów, chociaż konieczne jest wtedy zmniejszenie ustawień graficznych (ehhh...). Zresztą nie zdziwię się, jeżeli naszą przyszłością będą jeszcze mniejsze produkty, wykorzystujące chmurę obliczeniową. Miniaturyzacja do potęgi n-tej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu