Wykluczenie cyfrowe kojarzymy głównie z seniorami, którzy z powodu cały czas narastających zmian w sposobie funkcjonowania społeczeństwa nie nadążają za technologicznymi nowinkami i przez to trudniej im partycypować w korzyściach wynikających z cyfryzacji wielu dziedzin życia. Okazuje się jednak, że wraz z cały czas postępującym rozwojem, wykluczenie zatacza coraz szersze kręgi i... przestaje dotyczyć tylko osób starszych.
Czym w ogóle jest "wykluczenie cyfrowe"? W ogólnym rozumieniu jest to stan, w którym jednostka bądź reprezentująca zjawisko grupa nie może uczestniczyć w pełnowartościowy sposób w specyficznych warunkach życia społecznego, definiowanego obecnie bardzo mocno przez nowe technologie. Przepaść między osobami dobrze czującymi się w realiach cyfrowych, a tymi, które mają z nimi problem wynika nie tylko z braku umiejętności, ale również aktualnej wiedzy, niewystarczającej infrastruktury informatycznej.
Coraz rzadziej wspomina się o finansowych aspektach wykluczenia cyfrowego - urządzenia elektroniczne nie są wcale drogie (albo są lepiej dostępne w planach ratalnych) i mogą sobie na nie pozwolić również osoby o niewielkich dochodach. Sporym problemem jest fakt, iż owe realia nawet dla osób, które całkiem dobrze funkcjonują w rzeczywistości cyfrowej zmieniają się czasami zbyt szybko, co może stanowić katalizator dla występowania "pośrednich stanów" wykluczenia cyfrowego.
Obsługa komputera czy smartfona przestaje definiować cyfrowe wykluczenie
Ba, ten termin w ostatnich latach wzbogacono o takie terminy jak B-wykluczenie oraz wykluczenie informacyjne. Wszystko przez fakt, iż ostatnie dwie dekady przyniosły nam nie tylko upowszechnienie się dostępu do internetu, ale również ogromną zmianę w funkcjonowaniu tego medium. Pojawiło się sporo usług, które nawet dla posiadaczy smartfonów lub komputerów i użytkowników mobilnego internetu mogą być problematyczne. Sam fakt możliwości korzystania z informacji nie oznacza, że dana grupa nie znajduje się w kręgu wykluczonych - wszystko rozbija się o brak określonych kompetencji mający jakościowy wpływ na sposób funkcjonowania w realiach cyfrowych.
Przypominam sobie dosyć znamienną sytuację, w której na jakiś czas zostałem pozbawiony karty płatniczej do swojego głównego rachunku. Dla mnie nie stanowiło to żadnego problemu - w telefonie mam zainstalowaną aplikację banku z obsługą BLIK-a oraz płatnościami mobilnymi. Tylko za pomocą telefonu mogłem wypłacić pieniądze z bankomatu (o ile ten obsługiwał transakcje bez karty płatniczej), albo zapłacić za zakupy.
Gdy opisywałem tę sytuację swoim rówieśnikom (a żyję na tym świecie ćwierć wieku), byli oni zaskoczeni po pierwsze tym, że istnieje coś takiego jak BLIK, a po drugie - zwyczajnie nie chcą korzystać z płatności telefonem. Dlaczego? Nie byli w stanie mi tego wyjaśnić - nie interesowało ich to, nie wiedzieli o tym, bardziej ufają "plastikowi".
Pamiętam także inną dotyczącą bankowości sytuację. Miała ona miejsce całkiem niedawno, gdy w pewnej sprawie musiałem odwiedzić stacjonarną placówkę banku (dla ciekawych - jest to największy polski bank uniwersalny). Jestem przywiązany do konkretnych doradców w tym banku - udałem się więc do pierwszego oddziału w Rzeszowie. Piękny budynek, wnętrze gmachu wręcz przepastne, wielopoziomowe. Załatwisz tam wszystko - od spraw maklerskich, aż do zwykłej wpłaty w kasie.
Wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale... poraziła mnie ilość osób, które stoją w kolejce do okienka kasowego. Mimo tego, że oddelegowanych w tym obszarze pracowników było sporo, kolejka wcale się nie zmniejszała - cały czas dochodził ktoś, kto musiał skorzystać akurat z tych okienek. W trakcie załatwiania swoich spraw w innym dziale banku, zapytałem o sytuację przy okienkach kasowych.
Okazało się, że obsługa kasowo-traksancyjna w tym banku jest nazywana przez pracowników "kotłem", nikt nie lubi być tam oddelegowywany. Dlaczego? Bo dzieje się tam naprawdę dużo - cały czas jest ktoś do obsłużenia, a już najgorzej jest w okolicach 5, 6, 10, 15, 20 i 25 dnia każdego miesiąca - wtedy to wypłacane są emerytury. Listonosze pukają do drzwi oczekujących na pieniądze seniorów, a ci w chwilę potem udają się do banków - zapłacić rachunki i umieścić pozostałą część na koncie.
Pracownik placówki zdradził mi, iż realizowana jest cały czas polityka "odstraszania" klientów od okienek (opłaty za transakcje), ale... ona po prostu nie działa. Wykluczenie w tym względzie występuje nie tylko z powodu braku kompetencji, ale jak się okazuje - również dlatego, że petenci chcą mieć pewność, że pieniądze na pewno trafią tam, gdzie powinny. A przecież wszystko to, o czym mówimy można by było załatwić bez kolejek - za pomocą bankowości internetowej i coraz popularniejszych wpłatomatów, które również mogą nastręczyć sporo kłopotów osobom starszym.
Jak to wygląda u mnie? Większość rachunków opłaca się "automatycznie". Te zobowiązania, które nie są "stałe" kwotowo są zapisane jako "odbiorcy zdefiniowani" - wystarczy, że wpiszę odpowiednią należność i nawet nie muszę tego potwierdzać np. kodem jednorazowym. Jeżeli już mam jakąś gotówkę w portfelu, korzystam z czynnego 24 godziny na dobę wpłatomatu.
Wykluczenie cyfrowe wynikające z braku wiedzy / kompetencji
mBank, reklamujący się jako najbardziej mobilny bank w Polsce rozpoczął ostatnio kampanię edukacyjną, która ma na celu uczulić Polaków na niebezpieczeństwa związane z otwieraniem podejrzanych linków, czy odpowiadaniem na fałszywe maile. Spory nacisk na telewizję w realizowaniu tej kampanii nie jest przypadkowy - co więcej, pojawiają się tam także młodzi ludzie, którzy opisują typowe przypadki kradzieży pieniędzy z kont.
Jak się okazuje, nawet młodzi ludzie - mimo stosunkowo dobrego zaznajomienia z realiami cyfrowymi, również mogą mieć problemy ze zidentyfikowaniem niebezpiecznych sytuacji. Dla sporej grupy użytkowników internet funkcjonuje jako "medium pierwszego wyboru" w zakresie informacji i niestety, podchodzi ona do niego całkowicie bezrefleksyjnie.
Podobne reperkusje ten stan rzeczy ma również w zakresie konsumowania treści informacyjnych. Problem tzw. fake newsów nie byłby tak aktualny, gdyby nie fakt, że spora część użytkowników internetu nie posiada kompetencji potrzebnych do zidentfykowania fałszywego przekazu medialnego. Bardzo niepokojący jest fakt, iż bardzo młodzi ludzie - zasadniczo świetnie zaznajomieni z realiami cyfrowymi są niesamowicie podatni na nieetyczne zabiegi wydawców lub pewnych grup interesów sterujących przepływem informacji.
Ale brak umiejętności weryfikowania danych nie wynika tylko z nieznajomości określonych zasad, ale również... z lenistwa. Wygodniej jest nam traktować internet jako medium nieomylne. Ogromny udział w tym ma również fakt, iż żyjemy w bańkach informacyjnych, które bardzo źle wpływają na dywersyfikację poglądów w społeczeństwach. Uznajemy, że skoro nasi znajomi oraz źródła newsów zgadzają się z naszym światopoglądem, to jest on najlepszy, najsłuszniejszy i stanowi on większość. A tak często nie jest.
Wykluczenie cyfrowe spowodowane brakiem zaufania
Wróćmy do seniorów. Ci często potrafią obsłużyć smartfona, komputer, nowoczesny telewizor, ale nie partycypują w nowoczesnych rozwiązaniach, gdyż im po prostu nie ufają. Dla nich obecność czegoś w "chmurze" jest swego rodzaju abstrakcją, którą trudno jest pojąć. Wolą mieć "fizyczny" dostęp do określonych rozwiązań - mimo pewnych wad takiego podejścia.
Istnieje także grupa osób, które świadomie pozbawiają się możliwości pełnowartościowego uczestnictwa w cyfrowych realiach, gdyż są przeświadczone o braku prywatności lub niskim poziomie bezpieczeństwa danych przechowywanych w infrastrukturach internetowych. Nie można powiedzieć, że takim osobom brakuje argumentów - znane są przecież przypadki spektakularnych wycieków informacji w bardzo popularnych usługach. Wiadomo jednak o tym, że pewne zabiegi wykonywane po stronie użytkownika mogą zminimalizować straty związane ze znalezieniem i wykorzystaniem podatności po stronie usługodawcy.
Zawsze będzie istniała grupa "wykluczonych"
Wykluczenie w realiach cyfrowych zawsze będzie występowało - wyszło ono poza standardowe ramy ustalone wcześniej przez badaczy. Najważniejszym motorem napędowym dla tego zjawiska jest ogólny rozwój nowoczesnych technologii. Infrastruktura (i jej brak) oraz koszt wejścia w świat cyfrowy nie są już najważniejszymi czynnikami.
Dodatkowo, wśród wykluczonych mogą znaleźć się również ci, którzy pozornie świetnie radzą sobie z obsługą komputerów, telefonów komórkowych, tabletów i tak dalej. Wszystko to z powodu z ogromnego zasięgu wpływu, jaki ma na życie społeczne rozwój technologiczny. Czasami i ja nie jestem pewien, czy w pewnym momencie nie dołączę do kręgu "wykluczonych", gdyż po prostu braknie mi chęci / siły na to, aby dopasowywać się do cały czas postępujących zmian.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu