Jak platforma Windows Phone radzi sobie w starciu z konkurencją? Zapewne wiele osób odpowie, że w ogóle sobie nie radzi, inni stwierdzą, iż Microsofto...
Jak platforma Windows Phone radzi sobie w starciu z konkurencją? Zapewne wiele osób odpowie, że w ogóle sobie nie radzi, inni stwierdzą, iż Microsoftowi idzie na tym polu bardzo topornie. Podejrzewam jednak, że znajdą się także optymiści, którzy wskażą na pozytywne zmiany – wszak tu i ówdzie WP może się już pochwalić całkiem przyzwoitym udziałem w rynku platform mobilnych. Możliwe, że niedługo "tu i ówdzie" zostanie rozszerzone o kilka większych państw – mobilny OS korporacji z Redmond w ostatnich miesiącach nieźle poczynał sobie na Starym Kontynencie.
Od wczoraj przez Sieć przewija się raport, z którego wynika, iż w okresie od czerwca do sierpnia smartfony z platformą Windows Phone sprzedawały się w Europie całkiem nieźle. Na pięciu największych rynkach (Wielka Brytanie, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania) słuchawki z WP miały 9,2-procentowy udział w sprzedaży smartfonów. Co więcej, we Francji i w Wielkiej Brytanii udało się osiągnąć wyniki dwucyfrowe (odpowiednio 10,8 praz 12%). Nie jest to oczywiście równoznaczne z ogólnymi rynkowymi udziałami i platforma Microsoftu nadal przegrywa na tym polu z Androidem oraz iOS, ale widać pewne postępy.
Ciekawe jest to, że dobre wyniki to w dużej mierze zasługa tanich smartfonów Nokii: Lumii 520 oraz Lumii 620. Finowie początkowo zamierzali stawiać przede wszystkim na smartfony z wyższej półki cenowej, potem zmienili jednak zdanie i rozszerzali dynamicznie ofertę w segmentach średnim i niższym – ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. Wielu klientów w Europie było (i nadal jest) zainteresowanych dobrym telefonem w atrakcyjnej cenie i Nokia spełniła te kryteria. Co prawda zyski ze sprzedaży tańszych produktów są mniejsze, ale dla fińskiej korporacji niedługo nie będzie to miało większego znaczenia, ponieważ opuszcza ten biznes. Dla Microsoftu popularność tanich Lumii jest natomiast świetną informacją.
Amerykański gigant zapewne zechce zarabiać na sprzedaży sprzętu. Równie ważne będzie jednak rozszerzanie zasięgu swojego mobilnego OS i wciąganie kolejnych klientów do ekosystemu. W dłuższej perspektywie powinno to przynieść znaczne większe zyski niż sprzedaż telefonów czy tabletów. Tanie Lumie mogą więc być motorem napędowym mobilnego biznesu Amerykanów. Jeżeli po przejęciu komórkowego biznesu od Finów, uda im się utrzymać sprzedaż na dobrym poziomie, to po kilku kwartałach rynkowe udziały w Europie powinny wyglądać całkiem nieźle. Być może w perspektywie paru lat zaczną się w końcu spełniać odważne prognozy niektórych analityków. To dobre wieści dla MS, ale na tym obrazku nie brakuje rys.
Cały czas mowa o rynku europejskim, który mały oczywiście nie jest, ale stanowi zaledwie część globalnej układanki. W USA Windows Phone nadal radzi sobie dość mizernie, podobnie jest w Azji, a zwłaszcza na bardzo perspektywicznym rynku chińskim. Tam nadal rządzi Android, w niektórych krajach dzieli władzę z iOS. To pewnie nie zmieni się przez długie lata (chociaż pewnym nie można być niczego), ale szanse na stopniowe odbieranie klientów są – skoro udało się to zrobić w Europie, to podobnie może być na innych kontynentach. W Stanach Zjednoczonych Nokia nigdy nie radziła sobie dobrze – być może logo Microsoftu na smartfonach Lumia lepiej podziała na odbiorców. Największym wyzwaniem pozostaje Azja, ale w tym przypadku będzie można skorzystać z popularności telefonów Nokii (w tym linii Asha).
W Europie dla Microsoftu pojawiło się światełko w tunelu. Na innych rynkach sprawa nie wygląd już tak kolorowo i nie ulega wątpliwości, że wyłożenie pieniędzy na zakup Nokii było dość łatwym ruchem w porównaniu z tym, co teraz czeka MS. Sytuacja nie jest jednak tragiczna – platforma WP staje się coraz bardziej atrakcyjna, a jej zaplecze może kusić klientów. Jeżeli gigant z Redmond sensownie zaprezentuje cały swój produkt, a nie jedynie jego część, to użytkowników powinno przybywać.
Źródło grafiki: vr-zone.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu