VOD

Koszmar jak z obrazów Beksińskiego. Film Apple będzie śnił się Wam po nocach

Patryk Koncewicz
Koszmar jak z obrazów Beksińskiego. Film Apple będzie śnił się Wam po nocach
Reklama

Jeśli szukacie z drugą połówką czegoś nieszablonowego na walentynki, to Wąwóz będzie świetnym wyborem.

Apple ponownie podjęło współprace ze SkyDance, która dotychczas zaowocowała takimi produkcjami jak Ghosted czy Luck (z ramienia SkyDance Animation). Tym razem jednak firmy postanowiły na znacznie poważniejszą produkcję – walentynkową propozycją od Apple jest film Wąwóz (The Gorge), czyli nietypowa metafora związku na odległość. Co wspólnego ma z tym Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin? Przekonacie się już jutro na Apple TV+. W międzyczasie jednak zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.

Reklama

Wąwóz – o czym jest nowy film z Apple TV+

Levi (Milles Teller) i Drasa (Anya Taylor-Joy) to świetni snajperzy, nienagannie wyszkoleni żołnierze i… dwie różne szkoły zabijania. On jest byłym członkiem amerykańskiej armii, który po latach służby działa jako „karabin do wynajęcia”, by zapchać czymś pustkę bezsensu życia. Ona to litwińska płatna zabójczyni z powiązaniami w KGB, która po latach zabijania pragnie w końcu rzucić ten fach. Ich drogi łączą się, gdy zostają zwerbowani do ściśle tajnej misji – mają objąć wartę po dwóch stronach rozległego wąwozu.

Bohaterowie – nim zdążą dowiedzieć się o swoim istnieniu – zostają samotnie zrzuceni w terenie, którego nie ma na mapach. Mają dotrzeć do wyznaczonego punktu, by zmienić swojego poprzednika i przez rok przesiadywać w betonowej wieży. To zadanie stricte militarne, więc broni, grantów i wojskowego wyposażenia jest tam pod dostatkiem, ale… przed czym tak w ogóle mają tego wąwozu bronić? Szybko okazuje się, że strzelać trzeba do tego, co z wąwozu próbuje się wydostać.

Między miłością a horrorem

Wąwóz to produkcja z pogranicza horroru science-fiction i thrillera akcja. Początkowo nie zapowiada się, że produkcja SkyDance będzie takim rollercoasterem emocji. Przez dobrą godzinę – z nieco ponad dwóch godzin czasu ekranowego – obserwujemy bowiem samotną codzienność Leviego i Drasy, którzy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Bohaterowie komunikują się wiadomościami napisanymi na kartkach, odczytywanymi przez lornetki. Tak zaczyna się tworzyć zalążek uczucia, które pierwszym spotkaniem zaowocuje dopiero po 6 miesiącach przesiadywania w ponurej strażnicy.

Przez pierwszą więc godzinę wydawało mi się, że to, co kryje się w wąwozie, to tylko swego rodzaju przenośnia – że film do końca pozostanie nietypowym romansem o dość mrocznym zabarwieniu. Moje przypuszczenia zostały rozwiane, gdy Levi spada w czarną otchłań przy próbie przedostania się na drugą stronę rozpadliny. Drasa bez zastanowienia rzuca się za towarzyszem, a to, co tam zastają, przejdzie wasze najśmielsze oczekiwania.

Bez wchodzenia w szczegóły – by nie zdradzać Wam istotnych smaczków – powiem jedynie, że dno wąwozu przypomina obrazy Beksińskiego i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby faktycznie scenografowie się nimi inspirowali. Ilość upiornych detali i koszmarnych szczegółów robi wrażenia, podobnie jak tempo filmu, które od tego momentu dynamicznie się zwiększa. Jest naprawdę mocno i niepokojąco – to bez wątpienia największa zaleta filmu.

Od zejścia na dół Wąwóz zaczął przypominać mi – pod względem pracy kamery i scenerii – wiekowe już filmy z serii Resident Evil. Spodziewajcie się widowiskowych strzelanin, horrorowych jumpscare’ów i intrygi, której korzenie sięgają drugiej wojny światowej. W tych sekwencjach Milles Teller i Anya Taylor-Joy pokazują, że są lepszymi zabójcami niż kochankami – dopiero wtedy czuć między bohaterami wiarygodną chemię, bo ich budowana na odległość relacja romantyczna wypadała dotychczas dość miernie.

Kawał porządnego kina akcji, ale...

Wąwóz ma ciekawy pomysł na fabułę, kilka niebanalnych rozwiązań i całkiem sensowne wyjaśnienie całej intrygi, która pomimo potwornych motywów ma przyziemne wytłumaczenie. Problem w tym, że twórcom zabrakło chyba trochę czasu ekranowego. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że film mógłby trwać jeszcze niespełna godzinę dłużej, by mocniej rozwinąć genezę wąwozu i istot, które go zamieszkują. Piszę tak, bo zakończenie zostało sklejone trochę naprędce i pozostawiło mnie z lekkim niedosytem. Scott Derrickson – reżyser filmu – poszedł najłatwiejszą z dróg, choć ciekawych rozwiązań akcji było co najmniej kilka.

Reklama

Ostatecznie jednak dwie godziny spędzone z Wąwozem nie były czasem zmarnowanym. To kawał porządnego kina akcji, lawirującego między horrorem a filmem quasi-romantycznym. Jeśli szukacie z drugą połówką czegoś nieszablonowego na walentynki (bo właśnie wtedy film trafi na Apple TV+) to Wąwóz będzie świetnym wyborem.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama