Ciekawostki technologiczne

W mieście staną automaty drukujące wiersze, opowiadania i komiksy. Ciekawe czy pomysł się upowszechni?

Maciej Sikorski
W mieście staną automaty drukujące wiersze, opowiadania i komiksy. Ciekawe czy pomysł się upowszechni?
12

Automat może sprzedać bilet, napój albo batonik, automat jest w stanie zrobić kawę a nawet pizzę. Sporo jest zastosowań dla takich maszyn. Dzisiaj przeczytałem o kolejnym: drukowanie krótkich utworów literackich. Przyznam, że długo zastanawiałem się nad tym, czy ten pomysł ma sens. I co chwilę zmien...

Automat może sprzedać bilet, napój albo batonik, automat jest w stanie zrobić kawę a nawet pizzę. Sporo jest zastosowań dla takich maszyn. Dzisiaj przeczytałem o kolejnym: drukowanie krótkich utworów literackich. Przyznam, że długo zastanawiałem się nad tym, czy ten pomysł ma sens. I co chwilę zmieniałem zdanie, bo pojawiały się argumenty za i przeciw. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że warto dać szansę słupkom, które na świstku papieru dostarczą ludziom wiersz czy opowiadanie. Może w tym szaleństwie tkwi metoda?

We francuskim Grenoble stanęły automaty drukujące za darmo krótki utwory literackie - tak brzmi tytuł tekstu, do którego link otrzymałem dzisiaj rano. Rzuciłem okiem i... przechodziłem kilkukrotnie od opinii "głupota" do "fajne to". Pomysł jest prosty: W Grenoble ustawiono kilka automatów drukujących krótkie utwory literackie: wiersze, opowiadania, są też ponoć komiksy. Wydruk przypomina sklepowy paragon, ma 8 cm szerokości. Długość? Ta zależy już od czytelnika - to on decyduje czy chce dostać utwór na 1, 3 czy 5 minut czytania. Domyślacie się już pewnie, że to rozwiązanie ma być "zabijaczem czasu": automaty stoją w miejscach, gdzie ludzie czekają w kolejkach (np. urzędy) czy oczekują na transport miejski.

Projekt realizuje startup Short Edition. Na portalu o tej samej nazwie pojawiają się utwory literackie, które potem drukowane są przez automaty. To ludzie decydują, co powinno trafić na papier. Warto dodać, że portal promuje mniej znanych twórców. I to brzmi naprawdę ciekawie: twórca (konkretnie jego twórczość), który nie jest szerzej znany pojawia się w druku. Dla wielu osób może to być spełnienie marzeń, mogą się bardzo cieszyć, że ludzie na przystankach autobusowych czytają ich "dzieła". To także zachęta dla innych, by wyjść do ludzi ze swoją pracą - nie wstydź się, wrzuć tekst na stronę, może niebawem przeczyta to tłum na przystanku autobusowym.

Chwilę później pomyślałem, że ów tłum mógłby przecież przeczytać tekst na ekranie swojego smartfonu czy tabletu. Po co kombinować z automatami, skoro można to załatwić tak, jak w akcji Czytaj PL, o której pisałem kilka tygodni temu. Marnowanie papieru, produkowanie świstków, które mogą potem fruwać po ulicach. Miasto zamiast wspierać nowoczesne rozwiązania, korzysta z pomysłów rodem z XX wieku. Przecież wszystko można zorganizować w taki sposób, by w kilka kliknięć na ekranie telefonu lądował komiks czy wiersz. Każdy ma smartfon i trzeba to wykorzystać.

Zacząłem się jednak zastanawiać, czy rzeczywiście każdy ma smartfon albo czy korzysta z niego w "inteligentny" sposób. Dla sporej grupy ludzi kliknięcie w jedną cyfrę może być łatwiejsze, niż skorzystanie z jakiejś aplikacji. Trzeba też podkreślić, że maszyny przyciągają uwagę - plakat z informacją o wierszu czy bardziej inwazyjne, cyfrowe rozwiązanie, nie muszą być zauważone, człowiek może na nie szybko machnąć ręką. Ale w guzik na automacie kliknie z czystej ciekawości, weźmie ten "paragon". W prosty sposób może to zrobić osoba starsza i młodsza, apologeta nowych rozwiązań i laik w dziedzinie cyfrowych narzędzi.

Warto przy tym dodać, że automat odciąga na chwilę od smartfonów, szklanych ekranów. Wyrywa człowieka z cyfrowego świata, w którym ten się zamyka, prawdopodobnie z Facebooka czy innej sieci społecznościowej. Treść może zachęcić do refleksji, a całe zdarzenie jest w stanie doprowadzić do rozmowy. Nie spytasz drugiego człowieka, co robi na swoim profilu fb, ale możesz spytać, jaki dostał wydruk i co o tym sądzi. Niektórzy stwierdzą pewnie, ze przesadzam i do takich sytuacji nie dojdzie, ale nie byłbym tego taki pewien - podobne rozmowy są rozpoczynane np. w księgarniach. Dlaczego tu nie miałoby być podobnie?

Początkowo stwierdziłem, że ten pomysł to niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Ale teraz dochodzę do wniosku, że warto dać mu szansę. Niech automaty postoją, niech ludzie wypowiedzą się na temat projektu. A nuż okaże się, że to świetna metoda do krzewienia literatury, także tej mniej znanej, amatorskiej. Lepiej, by ludzie z nudów czytali opowiadania i wiersze niż oglądali zdjęcia kotów w Sieci albo wylewali w niej żale. Tym samym: wchodzę w to!

Źródła grafik: greenme.it, zon.it

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

StartupLiteratura