Akcjonariusze firmy Volvo mogą być zadowoleni: jeśli to zamówienie doczeka się realizacji, firma poważnie zwiększy sprzedaż. Na przełomie dekad szwedzki producent (obecnie w rękach chińskich) ma dostarczyć amerykańskiej firmie przewozowej kilkadziesiąt tysięcy autonomicznych samochodów. Staje się jasne, że Amerykanie poważnie myślą już o przejściu do kolejnej fazy rozwoju i eliminowaniu kierowców ze swojej usługi.
Volvo poinformowało na swojej stronie o podpisaniu wstępnego porozumienia z firmą Uber. Nie sprecyzowano liczby aut, pojawiła się wzmianka o dziesiątkach tysięcy, lecz w amerykańskich mediach mowa o 24 tysiącach samochodów. I chociaż europejski gracz nie podał wartości kontraktu, można założyć, że przekracza ona granicę miliarda dolarów. Duża rzecz.
Początków tej umowy należy się doszukiwać w doniesieniach z roku 2016, pisałem wówczas, że na ulice Pittsburgha wyjadą autonomiczne samochody Ubera, które dostarczy Volvo. Wtedy mowa była o 100 sztukach, teraz mamy już dziesiątki tysięcy. Czy ten krok może dziwić? W żadnym wypadku. Od dawna jest jasne, że amerykański startup (obecnie wycenia się go nawet na 70 mld dolarów) chce stworzyć flotę autonomicznych pojazdów. Cel jest prosty: z usługi usunie się kierowców, a to pozwoli mocno ściąć koszty. W teorii klient ma płacić mniej, a firma zacznie zarabiać. Na razie z tym ostatnim jest olbrzymi problem, korporacja traci setki milionów dolarów w jednym kwartale.
Czy tym tańszym rozwiązaniem będzie autonomiczne Volvo XC90? Raczej nie. Ale to zaledwie przygrywka - z czasem powinny się pojawiać tańsze, bardziej dostępne pojazdy, które będą zastępować kierowców masowo. Na razie obserwujemy chyba coś w rodzaju testu. Dużego, ale jednak. Uber chce się zapewne przekonać, jak będzie wyglądało zarządzanie taką flotą, wciąż do pokonania są bariery natury prawnej. I należy pamiętać, że nie chodzi tu o jeden kraj - Uber działa w skali globalnej i musi liczyć się z tym, że legalizacja autonomicznych pojazdów w jednych krajach będzie przebiegać szybko i sprawnie, a w innych natrafi się na spore problemy. Dla tego gracza to jednak nic nowego, wszak zmaga się z kłopotami (łącznie z banowaniem) m.in. w Europie.
W swoim komunikacie Volvo podaje lata 2019-2021 jako przedział czasowy, gdy sprzedawane będą samochody. Podkreśla też, że nie podpisuje z Uberem umowy na wyłączność. Jeśli zatem zgłosi się inny gracz, który zechce nabyć takie maszyny, firma je sprzeda. Pytanie, ilu może być potencjalnych klientów? Który gracz z tego rynku posiada takie pieniądze i będzie chciał wypuścić na rynek luksusowe autonomiczne taksówki? Inną ciekawą kwestią jest to, jak potoczą się losy sporu Ubra z Google (Alphabet). Korporacja z Mountain View przekonuje, że tworząc rozwiązania jazdy autonomicznej, Uber skorzystał z własności intelektualnej internetowego giganta (przypominam, że Waymo, które tworzy rozwiązania jazdy autonomicznej, wyrosło w Google). Volvo informuje, że nad technologią dla XC90 pracowali jego pracownicy, ale też ekipa Ubera, więc ta sprawa może się jeszcze skomplikować.
Chociaż informacja jest bardzo ciekawa, a dla obu firm będzie to duże wydarzenie, nie należy się spodziewać rewolucji na rynku - jeśli myślicie, że za 2-3 lata przyjedzie po Was autonomiczna taksówka, to muszę rozczarować. Ale w ciągu dekady zmienić może się sporo. Uber potwierdza, że nie porzucił swojego planu (wtedy musiałby po prostu zamknąć interes albo całkowicie go przedefiniować), a Volvo jasno deklaruje, że jest już blisko stworzenia samochodu w pełni autonomicznego. Prognozy stają się faktami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu