Jestem uzależniony od Spotify - a to dość odważna teza, skoro jestem jednocześnie osobą, która wciąż kupuje klasyczne płyty CD. Skąd w ogóle taka dygresja? Ostatnio aplikacja mobilna działa u mnie naprawdę źle i choć większość z Was uzna to za #problemypierwszegoswiata, mi taka sytuacja komplikuje codzienność.
Uzależniłem się od Spotify, powoli uzależniam się od Netfliksa
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Ze Spotify korzystam od momentu kiedy usługa pojawiła się w Polsce. Podpiąłem kartę od razu i co miesiąc z mojego konta ściągane jest 19,99 zł. Początkowo do usługi byłem nastawiony trochę sceptycznie - nie do końca odpowiadała mi biblioteka, bardzo wielu zespołów i płyt których chciałem posłuchać zwyczajnie tam nie było. Z każdym kolejnym miesiącem Spotify stawało się jednak dla mnie istotnym elementem codzienności i uzupełnieniem dla fizycznych płyt. Fakt, kupuję ich coraz mniej, ale cały czas wspieram polską scenę muzyki metalowej i nabywam po kilka krążków na kwartał. Od jakiegoś czasu nie robię tego z większymi zespołami, bo i tak wszystko ląduje na Spotify. A że muzyki słucham przede wszystkim ze smartfona, aplikacja mobilna jest dla mnie idealnym rozwiązaniem.
Co tu się wyprawia, Spotify?
Wczoraj w nocy zauważyłem, że pobrała się aktualizacja Spotify dla Androida i mam szczerą nadzieję, że naprawi wszystkie problemy, które najwyraźniej wprowadziła ostatnia lub ostatnia i przedostatnia. To, co od jakiegoś czasu dzieje się z moim Spotify nie ma żadnego wytłumaczenia, aplikacja tylko irytuje, nie działa, przestaje odtwarzać muzykę, zacina się nawet przy lokalnych playlistach sprawiając, że Spotify na moich telefonach nie nadaje się do użytku.
Szybkie rozpoznanie w redakcji, jestem jedyny. No dobrze, w takim razie może to wina przedpremierowego oprogramowania w Samsungu Galaxy S8+, bo to tam zaczęły się problemy. Powrót do własnego telefonu - to samo. Czyszczenie pamięci podręcznej nie pomogło, reinstalacja aplikacji również. Wciąż ten sam scenariusz - niezależnie od tego, czy jestem podłączony do WiFi czy LTE, raz na 3-4 próby nie jestem w stanie wbić się do lokalnych, zsynchronizowanych playlist, jakby aplikacja nie potrafiła odnaleźć ich ani na moim koncie, ani na telefonie. Co jest o tyle dziwne, że przecież w trybie samolotowym podczas lotu nigdy nie było z tym najmniejszych problemów.
Spacer, muzyka przestaje grać. Siłownia, muzyka przestaje grać, aplikacja odtwarza utwór, ale nie ma dźwięku. Sprawdzam Netfliksa, YouTuba, to nie wina słuchawek czy Androida - ewidentnie leży aplikacja. Kilka zsynchronizowanych playlist wygląda jakby zniknęły pliki lokalne, po ubiciu aplikacji i ponownym uruchomieniu wszystko jest w porządku. Ale potem znowu mieli przy wejściu do któregokolwiek albumu i przerywa odtwarzanie. Tego samego dnia idealnie wręcz działa aplikacja na macOS, ale tylko w obrębie komputera. Spotiy Connect przy użyciu telefonu co chwilę się rozłącza, przez co muzyka znika.
#problemypierwszegoswiata
W redakcji nikt nie ma takich problemów, Konrad dobija mnie, że dla odmiany na iOS wszystko działa lepiej. Okazuje się jednak, że znajomi na Twitterze mają podobnie - jedni myśleli, że to tylko u nich, inni że to wina ich telefonu. Czyli przynajmniej kilka osób dzieli mój smutny los. Siedzę więc nad tą aplikacją, sam się z siebie śmieję, bo to przecież tylko aplikacja, a potem dociera do mnie, że tak objawia się cyfrowe uzależnienie.
Pod naszym materiałem wideo o 5 powodach, dla których płacimy za Spotify część z Was pisała, że używa usługi kilka godzin w tygodniu. U mnie Spoti działa przez 8-10 godzin dziennie, na kilku platformach. Kiedy pracuję przy komputerze, jest to aplikacja na macOS, kiedy tylko wychodzę z domu - aplikacja mobilna, bo nigdy nie rozstaję się ze słuchawkami. Spotify jest ze mną na siłowni, na spacerze, na rowerze. I wieczorami w słuchawkach kiedy odpoczywam po ciężkim dniu. Zdarza mi się też uruchamiać ją na PlayStation 4 jako tło do jakiejś gry. Może więc nie 8-10, a 12-15 godzin dziennie. To dużo, nawet bardzo dużo. Spotify jest pierwszą aplikacją, którą instaluję na testowanym telefonie i pierwszym programem, który uruchamiam po włączeniu komputera - Chrome jest drugi.
Zapytacie dlaczego Spotify, a nie Deezer lub Tidal? Właśnie przez fajne aplikacje, trochę na pewno z przyzwyczajenia. Po co bowiem zmieniać coś, co działa dobrze (choć oczywiście nie idealnie, kolejne zmiany chociażby w temacie plików lokalnych były zawsze na gorsze). Uważam, że w moim przypadku 20 złotych miesięcznie to cena wręcz śmieszna jeśli spojrzeć jak dużo używam Spotify, ale oczywiście rozumiem, że ludzie są zainteresowani promocjami, jak chociażby ta niedawna dla studentów.
Nie tylko Spotify
Powoli zauważam, że uzależniłem się nie tylko od Spotify, ale również od Netfliksa. Nie tylko ja, ale wszyscy domownicy - telewizja nie jest już oglądana prawie w ogóle, zarówno ja, jak i moja żona (w miarę możliwości) zaczęliśmy oglądać seriale na Netfliksie. Czasem są to 2-3 odcinki w tygodniu, czasem dłuższe maratony wieczorne gdzie wpadają 2-3 odcinki za jednym posiedzeniem. Oboje nie oglądaliśmy seriali od lat - głównie dlatego, że trzeba było czatować na konkretna godzinę emisji. Aktualnie testuję serwis ShowMax i jeszcze mocniej widzę, jak ważne w dzisiejszych czasach są tego typu usługi i jak wygodny jest tego typu dostęp do filmów i seriali. Zdecydowanie wygodniejszy niż jednorazowe zakupy - obejrzałem tak niedawno ostatniego Pitbulla na player.pl, więc porównanie jest dla mnie jak najbardziej aktualne.
Uzależniony klient to klient idealny
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że ciche przyzwolenie na dzielenie się kontami w serwisie Netflix nie ma sensu. Firma uważa jednak, że prędzej czy później dzielące się kontem osoby zarezerwują wszystkie sloty tylko dla siebie, a ich kompani wykupię usługę sami. Dlaczego? Właśnie przez pewnego rodzaju uzależnienie. Multimedia (filmy, seriale, muzyka) w streamingu to przede wszystkim wygoda. Są aplikacje mobilne, te przeznaczone dla telewizorów, konsol - można oglądać i słuchać w dowolnym miejscu na praktycznie dowolnym sprzęcie. To jedna z największym zmian w stosunku do mojej młodości kiedy trzeba było zamawiać kasety magnetofonowe, a filmy wypożyczało się na kasetach VHS. Oczywiście tamte czasy miały swój urok, ale z wygodą nie miały nic wspólnego. A dziś to właśnie od wygody tak łatwo się uzależnić.
A co do kiepsko działającej aplikacji Spotify trzymam kciuki by najnowsza aktualizacja była dla mnie wybawieniem, bo niespecjalnie uśmiecha mi się zmieniać przyzwyczajenia i przechodzić do konkurencji. Ale dobrze, że taka konkurencja jest, bo jak nie tu zostawię swoje pieniądze, to zrobię to gdzieś indziej - a wygoda będzie podobna.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu