Ustawa hazardowa weszła w życie w Polsce 1 kwietnia 2017 roku. Miała ona ukrócić, a w rezultacie wyeliminować nielegalnych operatorów hazardowych w Polsce. Według jej zapisów m.in. popularne w naszym kraju automaty tzw. „jednoręki bandyta” miały być dostępne jedynie u państwowego monopolisty, a internetowe serwisy mogły tylko działać po zarejestrowaniu. Jak to dziś wygląda?
Ustawa hazardowa nie działa? Aż 12,6 mld zł rocznie dochodów szarej strefy hazardu w Polsce
Podstawą ustawy hazardowej stał się rejestr nielegalnych serwisów hazardowych, prowadzony przez Ministerstwo Finansów, które nie uzyskały zgody na działalność w Polsce. Do dziś znalazło się na niej około 15 tys. stron, do których dostęp jest blokowany przez polskich operatorów telekomunikacyjnych.
Jaki to przyniosło skutek? Według najnowszego raportu EY szara strefa hazardowa w Polsce ma się nieźle i co więcej - z roku na rok rośnie w siłę. Jeszcze w 2016 roku, czyli przed wejściem w życie ustawy hazardowej, dochody nielegalnych gier hazardowych online odpowiadały za 76,5% obrotów w całej branży.
W 2020 roku wprawdzie udział szarej strefy spadł do 46,7%, ale same ich dochody wzrosły z 3,5 mld zł w 2016 roku do aż 12,6 mld zł w roku ubiegłym. Tak więc sam spadek udziału w ogólnych obrotach należy raczej upatrywać we wzrostach legalnej części rynku, niemniej niepokoją i tak ogromne dochody szarej strefy.
Ich działalność bez wymaganych zezwoleń regulatorów prowadzi przede wszystkim do uszczuplenie finansów publicznych, gdyż podmioty takie unikają tym samym odprowadzania należnych podatków.
Według raportu EY w 2020 roku budżet państwa nie zasiliły z tego tytułu należne podatki z szarej strefy na poziomie prawie 600 mln zł. Rok wcześniej wyglądało to podobnie.
Jak to w ogóle możliwe, iż po wprowadzeniu różnego rodzaju restrykcji czy blokad stron, szara strefa działa nadal w Polsce. Analitycy EY wskazują tu dziurawy i nieszczelny system blokad, które obchodzone są łatwy sposób przez VPN czy modyfikację adresu www przez zagranicznych operatorów.
Warto przy tym zauważyć, że średnia efektywna stawka podatkowa w Polsce dla gier hazardowych jest bardzo duża. W latach 2010-2019 wyniosła ona 33% wartości przychodów netto (różnica między przychodami operatorów ze sprzedaży gier hazardowych i wypłaconymi wygranymi).
Powyższy model ekonometryczny EY pokazuje, że legalni bukmacherzy w Polsce są obciążani jednym z największych podatków w Unii Europejskiej. Do tego pamiętajmy, że płacą oni nie tylko podatki od gier, ale ponoszą też opłaty na rzecz krajowych organizatorów zawodów sportowych w zamian za wykorzystywanie ich wyników w ofercie bukmacherów - to również jest rzadko spotykana sytuacja na rynku europejskim.
Zobaczmy teraz na koniec, jak wygląda obecnie jedna z legalnych części rynku hazardowego w Polsce, a mianowicie rynek zakładów wzajemnych. Największym bukmacherem wśród firm, które uzyskały zezwolenie Ministerstwa Finansów na działalność w Polsce jest STS, którego obroty odpowiadają za 45,8% całości legalnego rynku - w zeszłym roku osiągnęli przychody na poziomie 3,319 mld zł. Na drugim miejscu mamy Fortunę kontrolującą 27,8% rynku, a podium zamyka forBET z 6,6% udziałów.
Pozostałe legalnie działające firmy to Betclic (4,2% udziałów), LV Bet (2,7%), Betfan (2,6%), Totolotek (2,3%), Totalbet (2,2%) i eToto (2%), a wszystkie inne mniejsze podmioty kontrolują pozostałe 3,7% rynku.
Łącznie, wszyscy legalnie działający w Polsce bukmacherzy wpłacili do budżetu państwa ponad 800 mln zł podatków.
--
Artykuł powstał we współpracy Stowarzyszenia Na Rzecz Likwidacji Szarej Strefy Zakładów Wzajemnych w Polsce - "Graj Legalnie".
Stock Image from Depositphotos.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu