Felietony

Urzędnicy, nieprzemyślana korespondencja, 1500 złotych odszkodowania i oburzony użytkownik - takie cuda tylko w Polsce

Rafał Kurczyński

Fan mobilnych okienek, technologii internetowych o...

14

Dwa tygodnie temu, na łamach Niebezpiecznika pojawił się ciekawy wpis, dotyczący wpadki jednego z Warszawskich urzędów. Wreszcie odnajdujemy rozwiązanie tej małej afery, do której paliwem była walka pewnego obywatela o bezpieczeństwo użytkowników, do których poczta była kierowana. Pracowniczka ur...

Dwa tygodnie temu, na łamach Niebezpiecznika pojawił się ciekawy wpis, dotyczący wpadki jednego z Warszawskich urzędów. Wreszcie odnajdujemy rozwiązanie tej małej afery, do której paliwem była walka pewnego obywatela o bezpieczeństwo użytkowników, do których poczta była kierowana.

Pracowniczka urzędu X, zlokalizowanego w Warszawie, postanowiła wysłać maila do pewnej liczby obywateli, jednak zapomina o tym, aby zamiast wysyłania poczty do wielu użytkowników za pomocą funkcji "do wiadomości", użyć "ukryte do wiadomości".

Jaka jest różnica pomiędzy tymi dwiema funkcjami? Otóż, jeżeli chcemy wysłać maila do pięciu osób, jednak nie chcemy, aby odbiorcy zobaczyli, że poczta została wysłana do nich i czterech pozostałych użytkowników, wystarczy użyć UW - nasz odbiorca poczuje się docenionym. Jeżeli pracujemy w biurze (lub w redakcji, takiej jak nasz  kochany AntyWeb), często dostajemy pocztę od jakiegoś pracownika firmy, redakcji, PR, której kopia wysyłana jest do szefa oddziału, dzięki czemu, pracodawca ma pełną kontrolę nad korespondencją ekipy, a odbiorca wie, do kogo się kierować w razie takiej potrzeby.

 Wpadka Warszawskiego urzędu mogła być tragiczna w skutkach

Okazało się, że jeden z odbiorców poczty oburzył się, że inni odbiorcy poczty zostali poinformowani o tym, że obywatel X jest jednym z odbiorców tej treści.

Zdenerwowany pan X zdecydował, że postawi warunek urzędowi, który przeczytacie poniżej.

 

Minęły dwa tygodnie i sprawa znalazła rozwiązanie

Urząd postanowił wyrazić skruchę, przyjmując warunek pana X, troszkę go minimalizując, wymigując się nadszarpniętym budżetem.

Moim zdaniem, decyzja urzędu jest jak najbardziej pozytywna, ponieważ urząd miasta w oczach tysięcy internautów przestał być podatko-pijczą (nawiązanie do krwiopijcy)  instytucją, działającą bez jakichkolwiek zahamowań i będąc totalnie obojętną na krytykę zwykłych obywateli.

Walka o prywatność i zachowanie bezpieczeństwa w Internecie trwa, a nieroztropne akcje, takie jak ta, pokazują, że szacunek do pojedynczych użytkowników sieci wzrasta, a to dlatego, że społeczności tworzące się na forach dyskusyjnych, Facebooku, czy Google+, potrafią zrobić wspólnie coś niesamowitego - szerzej pisał o tym Filip.

Poszkodowany czytelnik Niebezpiecznika wyraził usatysfakcjonowanie finałem tej dosyć wstydliwej (dla urzędu) sprawy, a ja mam do was pytanie - czy według was, urzędy, korporacje, a nawet wójtowie, czy burmistrzowie powinni nasłuchiwać sieci społecznościowych i opinii oraz propozycji zmian tam publikowanych - zarówno chwalących, jak i tych krytykujących działalność danego działu/organu państwowego?

Link do wpisu na Niebezpieczniku.

Grafiki: FotoPolska;

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu