Android

Uczyń Smart TV ze zwykłego telewizora. Sprawdzamy przystawkę FBOX

Tomasz Popielarczyk
Uczyń Smart TV ze zwykłego telewizora. Sprawdzamy przystawkę FBOX
Reklama

Aby cieszyć się możliwościami na miarę telewizorów typu Smart TV nie musimy nadszarpywać budżetu domowego i kupować nowego odbiornika. Na rynku istnie...

Aby cieszyć się możliwościami na miarę telewizorów typu Smart TV nie musimy nadszarpywać budżetu domowego i kupować nowego odbiornika. Na rynku istnieje masa alternatywnych rozwiązań, które mogą w tej roli okazać się równie efektywne. Jednym z nich jest FBOX.

Reklama

W wielu kręgach coraz głośniej mówi się o umieraniu tradycyjnej telewizji (która ma tym samym podzielić los papierowej prasy), co jednak nijak się ma do zmian i ewolucji, jakie przechodzi to medium - przynajmniej na płaszczyźnie technicznej. Jesteśmy świadkami swoistej konwergencji klasycznej telewizji z internetem, czego rezultatem są takie twory, jak Smart TV, czyli inteligentne telewizory.

Co potrafi takie urządzenie? To przede wszystkim platforma do uruchamiania aplikacji, które otwierają przed nami wrota to ogromnej liczby usług, serwisów i możliwości. Jeżeli dodamy do tego zaawansowane algorytmy "uczące się" telewizyjnych nawyków widza czy przekształcające telewizor w platformę do gier, otrzymamy wizję urządzenia kompletnego, które praktycznie może zastąpić wszystkie inne (z różnym skutkiem).

FBOX od firmy Ferguson to jedna z wielu przystawek (nazywanych też donglami HDMI), które bazują na systemie operacyjnym Android i mają przekształcić dowolny telewizor w sprzęt o możliwościach typowego Smart TV. Rozsądna alternatywa czy może marny substytut?

Jak to wygląda?

FBOX to w gruncie rzeczy zestaw składający się z kilku elementów, które nie mogą funkcjonować oddzielnie. Najważniejszym jest oczywiście sam dongle, który ma postać przypominającą trochę modem 3G. Zakończono go jednak nie wtyczką USB, a HDMI. Dodatkowo, aby ułatwić podpięcie do trudno dostępnych złącz, wtyk z właściwą częścią obudowy łączy gruba, gumowa tasiemka o długości ok. centymetra.


Dongle nosi na wierzchu duże logo producenta, a także ikonkę Androida. Na ściętych krawędziach umieszczono cztery otwory wentylacyjne (tyle samo znajdziemy na spodzie). Obudowę wykonano z błyszczącego, uwielbiającego odciski palców plastiku - jedynie prążkowane krawędzie są matowe. Mieszczą one slot na kartę MicroSD, złącze Micro USB oraz wgłębiony przycisk resetowania. Tył jest zauważalnie grubszy, co ma związek z pełnowymiarowym portem USB 2.0 ulokowanym w tym miejscu. Tuż pod nich upchano również malutką, niebieską diodę LED, która świeci w jednolity sposób po włączeniu urządzenia.


Reklama


Aby FBOX mógł zostać uruchomiony, musimy mu zapewnić zasilanie. Do tego celu posłuży kabel USB, na którym mniej więcej w połowie długości umieszczono plastikową błyszczącą kostkę z dwoma dodatkowymi portami USB i slotem na pełnowymiarowe karty SD. Jest to element o tyle ważny, gdyż kryje wewnątrz moduł WiFi 802.11n, a bez tego nasz FBOX jest bardzo ograniczony. Kabel możemy podłączyć do gniazdka za pomocą załączonego zasilacza albo do portu USB telewizora (wówczas jednak energia może być niewystarczająca, by do FBOX-a podłączyć jeszcze np. przenośny dysk twardy).

Reklama


Zestaw uzupełnia niewielki pilot zdalnego sterowania. Wyposażono go w 18 przycisków charakteryzujących się wyraźnym (przypominającym trochę mysz komputerową) kliknięciem. Znajdziemy tutaj m.in. regulację głośności, czterokierunkowy d-pad, skalowanie obrazu, a także niezbędne dla Androida guziki back, home oraz menu. Pilot dodatkowo posiada wbudowany żyroskop, co pozwala nam wykorzystywać go jako powietrzną mysz - w raz z ruchem nadgarstka porusza się kursor na ekranie. Jest to całkiem wygodne rozwiązanie, choć daleko mu do tradycyjnej myszy i klawiatury. Pilot zasilają dwie baterie AAA, które znalazły się w zestawie. Do łączności służy natomiast niewielki odbiornik, który musimy podłączyć do jednego z portów USB. Trochę dziwne, że producent nie wbudował go tutaj na stałe...

...a jak działa?

Całość napędza Android 4.2.2 Jelly Bean opatrzony bardzo sympatyczną nakładką graficzną producenta bazującą na kolorowych kafelkach. Nadaje to całości bardzo telewizyjnego wydźwięku i zdecydowanie ułatwia nawigowanie po najczęściej wykorzystywanych funkcjach. Znajdziemy tutaj solidny zestaw, takich jak aplikacji: TVN Player, TuneIn Radio, Google Maps, YouTube czy Small2Big pozwalający na strumieniowanie obrazu ze smartfona lub tabletu na ekran telewizora. Nie zabrakło oczywiście też tych najbardziej podstawowych programów, czyli przeglądarki internetowej, galerii zdjęć, odtwarzaczy audio i wideo, a także sklepu Google Play.


Prawdziwą perełką jest jednak wbudowany XBMC, który pełni funkcję tutejszego centrum multimedialnego. Odtwarzanie filmów, muzyki czy przeglądanie zdjęć z jego udziałem jest czystą przyjemnością. Szczególnie, że najnowsza aktualizacja wydana dla FBOX-a wprowadza tutaj 13-tą odsłonę tego oprogramowania o nazwie kodowej "Gotham". W sieci znajdziemy ogromną liczbę wtyczek i dodatków, które rozszerzają jego możliwości, sprawiając, że jest to rozwiązanie jak najbardziej kompleksowe. Z pewnością moje słowa potwierdzą użytkownicy Raspberry Pi, którzy bardzo często instalują je na podłączanych do telewizorach malinkach.

Reklama


Całość działa względnie przyzwoicie - przynajmniej do czasu uruchomienia bardziej rozbudowanych aplikacji i gier 3D. Wówczas FBOX niemiłosiernie się dławi. Trudno się dziwić, bo dongle jest napędzany przez dwurdzeniowy procesor AMLOGIC AML 8726 1,5 GHz wspierany przez GPU Mali-400 i 1 GB RAM-u. Do tego należy doliczyć jeszcze 4 GB pamięci wewnętrznej, którą będzie trzeba szybko wesprzeć dodatkową kartą MicroSD. Dodatkowym problemem może być dość znaczące nagrzewanie się obudowy urządzenia. Teoretycznie jest ono ciągle podłączone do telewizora, więc nie czujemy tego podczas codziennego korzystania, ale uzyskiwane temperatury mogą wzbudzać lekki niepokój.

To jednak parametry wystarczające do bardzo komfortowego odtwarzania wideo w rozdzielczości 1080p. Liczba obsługiwanych formatów jest właściwie nieograniczona. Jeżeli jakimś cudem z czymś nie poradzi sobie XBMC, możemy zawsze poszukać w Google Play odtwarzacza, który da radę. Dodatkowym atutem są rozbudowane sterowniki WiFi, które zapewniają wsparcie dla takich standardów, jak DLNA(DMR), NFS, CIFS, Miracast czy Airplay.

Smart TV na wyciągnięcie ręki

Czy FBOX jest w stanie zastąpić telewizor typu Smart TV? Raczej daleko mu do topowych modeli oferujących rozbudowane funkcje i algorytmy wspierane kamerami wideo czy aplikacjami mobilnymi. Niemniej mamy do czynienia z szalenie ciekawym sprzętem o ogromnych możliwościach. Duży plus należy się za ergonomiczną konstrukcję oraz wygodny pilot z żyroskopem. Jestem też pod wrażeniem dopracowanej nakładki graficznej oraz dużej liczby wspieranych standardów sieciowych. Wisienką na torcie jest wbudowane XBMC, które samo w sobie stanowi ogromną wartość.

Problemem może być stosunkowo niska wydajność urządzenia. Nie zrozumcie mnie źle - do zarządzania multimediami i odtwarzaia wideo jest to w zupełności wystarczająco, ale jeżeli oczekujemy czegoś więcej i chcemy wykorzystać FBOX jako mini-konsolę do gier, rozczarujemy się. To sprzęt typowo multimedialny i tak go należy traktować, choć doskonale sprawdzi się też w roli czytnika RSS czy przeglądarki www.

Cena FBOX to ok. 250-300 złotych. Jeżeli posiadamy telewizor z HDMI pozbawiony funkcji "smart", może to być bardzo ciekawa opcja. Jeżeli jednak rozglądamy się za nowym urządzeniem, warto się poważnie zastanowić, czy natywne oprogramowanie nie zapewni nam lepszych doświadczeń. Stracimy wówczas co prawda możliwość korzystania z setek tysięcy aplikacji z Google Play, ale zyskamy spójną i zintegrowaną z telewizorem (i zoptymalizowaną pod tym kątem) platformę, a to nierzadko o wiele cenniejsze.

Oczywiście jestem przekonany, że nie wyczerpałem w pełni tematu FBOX, zatem jeżeli interesuje was któryś z aspektów działania urządzenia lub cokolwiek innego, to pytajcie w komentarzach - sprzęt jest ciągle u mnie, więc będę odpowiadał na bieżąco.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama